Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Kąpiel w lodowatej wodzie daje mi kopa

16.02.2010 00:00 art
Młody mieszkaniec Krostoszowic uwielbia kąpiel w zimnej wodzie.
Coraz popularniejsze, również na Śląsku, staje się zanurzanie w lodowato zimnej wodzie. Tą praktyką zajmują się ludzie–morsy. W naszym regionie, w Jastrzębiu działa  Jastrzębski Klub Morsów „Biały Miś”, którego członkiem od listopada jest Rafał Latko, 23–letni mieszkaniec Krostoszowic.
 
Do klubu poszedłem za namową kolegi z pracy, który już od jakiegoś czasu jest morsem. Przyznam szczerze, że poszedłem trochę z ciekawości – opowiada Rafał Latko.
 
Na mrozie łatwiej
 
Doskonale pamięta listopadową niedzielę, kiedy po raz pierwszy zanurzył się w zimnej wodzie. – Woda jeszcze nie była tak bardzo zimna. Morsy nawet żartują, że w listopadzie to woda jest gorąca. Ale tak naprawdę to gorzej wchodzi się do wody jeśli temperatura powietrza jest dodatnia, niż jeśli na dworze panuje mróz. Przecież na mrozie wchodzimy do wody, która ma temperaturę wyższą niż powietrze, przez co odczucie zimna w wodzie jest mniejsze – wyjaśnia nasz rozmówca, który w lodowatej wodzie zanurza się co tydzień na jastrzębskim kąpielisku.
 
Głowa i dłonie na powierzchni
 
Oczywiście do wody nie można wejść bez specjalnego przygotowania, bo groziłoby to utratą zdrowia. Zanim początkujący mors się zanurzy, powinien pokonać barierę strachu związaną z rozgrzewką, przeprowadzoną w samych kąpielówkach w temperaturze nieraz grubo poniżej zera. Także samo wchodzenie do wody ma ściśle określony przebieg. Wchodzi się na trzy razy, za każdym razem pozostając w wodzie dłużej. – W moim przypadku najdłuższe wejście trwa trzy minuty. Ważne jest by przy tym nie zamoczyć głowy i dłoni, które są najbardziej podatne na odmrożenia. Jeśli zachowa się wszystkie reguły, to wtedy o chorowaniu nie ma mowy – zapewnia Rafał i dodaje, że odkąd zaczął zanurzanie w lodowatej wodzie, jeszcze ani razu nie zachorował. – Dodatkową zaletą zanurzania się w zimnej wodzie jest to, że po wyjściu z niej dostaję takiego kopa, takiej energii, że nic innego równać się z tym nie może – kończy mieszkaniec Krostoszowic.
 
Artur Marcisz
  • Numer: 7 (484)
  • Data wydania: 16.02.10