Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Jak żyje się dobrze, to raz wystarczy

26.01.2010 00:00 art
Olga Grzebełek z Wodzisławia marzy o protezie, która umożliwiłaby jej normalne życie.
Ludzie pędzą przez życie i nawet nie zastanawiają się nad tym, jacy są szczęśliwi. Mają zdrowe nogi, zdrowe ręce. Mogą chodzić na spacery przez miasto, mogą biegać, pójść do ogrodu czy chociażby do kuchni zrobić sobie herbatę. Pani Olga od osiemnastu lat zmaga się z chorobą, która co roku zabiera jej siły i coraz więcej z życia. Największe spustoszenie zrobiła cukrzyca, potem miażdżyca i martwica. 4,5 miesiąca temu amputowano jej nogę. Został jej wózek w czterech ścianach domu i męczące wyjazdy na dializy do Zabrza. Cztery razy w tygodniu wstaje o godz. 3 rano, żeby zdążyć na czas. Wraca po południu. – Niektórzy pytają mnie, co ja robię? Jeszcze niedawno nie miałam nawet komputera. A ja naprawdę godzinami potrafię podziwiać piękno stokrotki, uwielbiam obserwować przyrodę, świat. Ani chwili się nie nudzę – mówi o sobie pani Olga.
 
Chcę po prostu żyć!
 
Młoda kobieta dzielnie znosi swój los i nie narzeka. Sama pociesza innych, zarażając wszystkich śmiechem i dobrym humorem. Dla siebie chciałaby tylko jednego: protezy, która pozwoliłaby jej pójść na miasto, wsiąść za kierownicę, zrobić zakupy, pospacerować po lesie. Jej marzenie kosztuje 45,5 tys. zł. – Niestety nie mam takiej kwoty, leczenie i tak sporo mnie kosztuje. Dlatego też zwracałam się o pomoc do wielu fundacji. Wsparcie otrzymałam z fundacji Anny Dymnej „Mimo wszystko”, która założyła dla mnie subkonto w banku i zbiera środki na zakup protezy. Pieniądze absolutnie nie przechodzą przez moje ręce, żeby nie powstały jakieś niedomówienia – mówi o swoich zmaganiach z chorobą pani Olga. Ani jej, ani jej rodzinie nie jest łatwo przełamać się i wyciągnąć rękę do innych z prośbą o pieniądze. – Są jednak takie sytuacje w życiu, kiedy inaczej się po prostu nie da. Bóg mi wynagradza wszystko tym, że spotykam na swojej drodze naprawdę wspaniałych ludzi, rodzinę, przyjaciół, którzy nie opuszczają mnie w potrzebie i to jest dla mnie prawdziwe szczęście – uśmiecha się młoda kobieta.
 
Ten ciężar jest do uniesienia
 
Kiedyś była piękną dziewczyną. Uwielbiała spacerować po mieście, spotykać się z przyjaciółmi, wstępować do ulubionego Coctail Baru na rynku i podjadać frytki. Uwielbiała tańczyć i jeść truskawki. Dzisiaj pozostało jej tylko wspomnienie wspaniałego smaku. – Niestety muszę uważać na potas. Jest dla mnie zabójczy. Nie mogę jeść ani moich ukochanych truskawek, ani pomidorów – mówi o sobie Olga Grzebełek. Życie postawiło ją przed twardym wyborem. – Nie zadaję sobie pytania, dlaczego ja? Dlaczego inni są zdrowi, a ja nie? Może ktoś na górze po prostu wie, że mogę więcej unieść, niż inni. Ale też wiem, że Bóg nie daje mi takiego ciężaru, którego bym nie uniosła – zamyśla się pani Olga. Choroba wiele w jej życiu zmieniła, ale nie jej samej. Tak jak kiedyś pociesza innych ludzi, wysyła im ciepłe smsy. Jest ciepłą, wrażliwą osobą, która po prostu kocha życie. – Powtarzam sobie, że żyje się tylko raz, ale jak się żyje dobrze, to raz wystarczy – uśmiecha się kobieta. Ludzie mówią, że od niej inni mogliby się uczyć radości życia. – No tak, królowa jest tylko jedna – mruga żartobliwie pani Olga.
 
Zostały przyjaźnie i wspomnienia
 
Całe życie była chorowita. Najpierw anginy, całe stosy antybiotyków. Kiedy miała osiemnaście lat, zdiagnozowano u niej cukrzycę nabytą. Akurat skończyła liceum rolnicze. Życie stało przed nią otworem. – Początki tej choroby nie były takie złe – wspomina dzisiaj pani Olga. Skończyła kurs masażu w Rybniku i zaczęła pracę na oddziale neurologii w wodzisławskim szpitalu jako masażystka. Potem, kiedy sił zaczęło jej brakować, za namową swoich współpracowników ukończyła studium medyczne i została fizykoterapeutą. Miała lżejszą pracę. W sumie przepracowała w szpitalu dziewięć lat, siedem na neurologii, a dwa lata na internie drugiej u nieżyjącego już ordynatora Zenona Barteczko. – Z tamtych czasów pozostało mi wiele wspaniałych przyjaźni, które przetrwały. Cieszę się, jak znajomi ze szpitala dzwonią, odwiedzają mnie, pytają, co nowego – mówi Olga Grzebełek.
 
Proteza odmieni moje życie
 
Niestety, choroba uniemożliwiła jej normalną pracę. Odezwały się nerki i wkrótce konieczne okazały się dializy. Od trzech lat pani Olga kilka razy w tygodniu dojeżdża do Międzynarodowego Centrum Dializ do Zabrza. Po nerkach przyszły problemy z nogami. – Nie zliczę lekarzy, specjalistów, u których byłam szukając pomocy. Byli bezradni, okazało się, że to martwica – wspomina dzisiaj chora kobieta. Choroba rozwinęła się błyskawicznie. Z gorączką przewieziono ją do Zabrza. Nie pomogło głębokie czyszczenie, zabiegi. Trzeba było amputować nogę powyżej kolana. W drugiej nodze amputowano dwa palce i część pięty. – Wiem, że jest proteza, dzięki której mogłabym w miarę normalnie żyć i przede wszystkim odciążyć chociaż trochę moich rodziców, którzy są już w podeszłym wieku, a tata jest po wylewie. Mam wspaniałą rodzinę, kochaną siostrę, szwagra, siostrzenice. Wszyscy bardzo mi pomagają, ale chciałabym być bardziej samodzielna, sama zrobić zakupy, pójść do lekarza. Chciałabym po prostu żyć – kończy swoją opowieść pani Olga.
 
Iza Salamon
 
***
 
Pomóżmy pani Oldze
 
Panią Olgę można wesprzeć wpłacając pieniądze na konto
ING BANK ŚLĄSKI 70 1050 1445 1000 0022 7599 1459
z dopiskiem: „Olga Grzebełek”.
Nad kontem czuwa Fundacja Anny Dymnej „Mimo wszystko”.
  • Numer: 4 (481)
  • Data wydania: 26.01.10