Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Siedem posiłków dziennie, 4,5 tysiąca kalorii

05.01.2010 00:00 izis
Łukasz Szołtysek z Mszany zdobył tytuł drugiego wicemistrza Polski w kulturystyce.
Miniony rok był wyjątkowo pomyślny dla Łukasza Szołtyska, młodego kulturysty z Mszany. W marcu zdobył trzecie miejsce na Mistrzostwach Śląska w Zabrzu przegrywając jedynie z zawodnikami z Gdańska i Torunia. Tak więc nieformalnie został najlepszym kulturystą w naszym regionie. Kilka miesięcy później powtórzył sukces na wyższym szczeblu. Został drugim wicemistrzem Polski. Tym samym uzyskał kwalifikacje do mistrzostw Europy. Nie wziął jednak w nich udziału z powodów finansowych, ale zamierza startować w Istambule, w przyszłym roku. – Kiedy odbierałem medal, na widowni siedziało 1,5 tysiąca ludzi. Poczułem, że warto było pracować dla takiej chwili – wspomina Łukasz Szołtysek. Trenuje od czterech lat. Decyzję o przygotowaniach do startu w zawodach podjął dwa lata temu. Występuje w barwach Olimpu Zabrze.
 
Pierwsza siłownia w piwnicy
 
Jeszcze kilka lat temu był szczupłym i dość wątłym chłopakiem. Kiedy po raz pierwszy złapał za ciężarki ważył zaledwie 56 kg. Dzisiaj może się pochwalić wspaniałą rzeźbą ciała, a jego waga dochodzi do 81 kg. –  Zaczynaliśmy razem z kolegami na siłowni, którą sobie sami urządziliśmy w piwnicy. Były tam podstawowe urządzenia, wytoczone ręcznie ciężarki, ławeczka – opowiada kulturysta z Mszany. – Najpierw ćwiczyłem dla zabicia czasu, ale potem, coraz bardziej mi się to podobało. Spędzałem na naszej siłowni po dwie godziny dziennie. Dopiero potem od profesjonalistów dowiedziałem się, że to był błąd. Ćwicząc intensywnie ludzie od razu oczekują widocznych rezultatów, ale tak naprawdę 70 proc. sukcesu w kulturystyce to właściwa dieta – dodaje Łukasz.
 
Jeden cel, jedna pasja
 
Od tamtego czasu wiele się zmieniło w jego podejściu do kulturystyki. Przede wszystkim zaczął chodzić na profesjonalną siłownię do Wodzisławia. – Nasza w piwnicy ciągle  jeszcze istnieje i mam do niej wielki sentyment, ale już tak nie ćwiczymy i wszystko zdążyło się nieco zakurzyć – dodaje żartobliwie drugi wicemistrz Polski. Oprócz treningów sięgnął także po specjalistyczną wiedzę. Szlak do zawodowstwa pomogli mu przetrzeć jedni z najlepszych polskich kulturystów: Kamil Majek, mistrz świata, który prowadzi sklep z odżywkami i siłownię w Rybniku oraz Arkadiusz Bortel, który jest dzisiaj jego trenerem. – Mam w życiu cel i wszystko temu podporządkowałem w życiu. Wiem, co chcę osiągnąć i konsekwentnie do tego dążę – wyznaje 21–letni zawodnik. Przed zawodami trenuje 6 razy w tygodniu po dwie godziny, poza sezonem wystarczą mu  dwugodzinne treningi 4 razy w tygodniu.
 
Najważniejsza dieta
 
Dla kulturysty najważniejsza jest jednak dieta. W ubiegłym roku na 52 tygodnie w kalendarzu 31 tygodni spędził na diecie. Jak się odżywia? – Ryż, pierś z kurczaka i warzywa, najczęściej pomidory i brokuły – pokazuje posiłek przygotowany w plastikowym pojemniku. Nosi go ze sobą, ponieważ jada regularnie siedem razy dziennie, co 2,5 godziny. W sumie to 4,5 tysiąca kalorii. Poza sezonem liczba posiłków jest taka sama, ale dwa razy może wybrać coś innego, na przykład jogurt czy twaróg. – Ludzie nieraz się dziwią: Jak ty możesz codziennie jeść ryż? Ale przecież większość codziennie je z przyzwyczajenia chleb czy ziemniaki i nikt się nad tym nie zastanawia – mówi Łukasz Szołtysek. Codziennie spędza w kuchni około 40 minut, bo w większości sam sobie wszystko przygotowuje. Gotuje ryż, kroi warzywa, piecze ciasta dietetyczne, robi białkowe batoniki z twarogu.
 
Z ciałem można zrobić wszystko
 
Codziennie też, od ponad roku, przygotowuje sobie takie samo śniadanie: racuchy z płatków owsianych z bakaliami i owocami. Do tej mieszanki dodaje 5 białek, 1 żółtko i piecze na patelni. – Jeśli ktoś mi mówi, że nie umie przytyć albo schudnąć, to oznacza, że nie ma wiedzy na temat odżywiania. Z organizmem można zrobić wszystko, trzeba mu tylko zapewnić odpowiednie „paliwo”. Jest taka podstawowa zasada w dietetyce. Białko to cegły, węglowodany do robotnicy, a zaprawa to tłuszcze nienasycone. Wszystko musi być zbilansowane, jeśli czegoś jest za dużo, to po prostu odkłada się w organizmie – dodaje kulturysta z Mszany. Na co dzień pracuje w kopalni „Jankowice” , studiuje górnictwo i geologię na Politechnice Śląskiej.
 
Iza Salamon
  • Numer: 1 (478)
  • Data wydania: 05.01.10