Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Znaleźli winnego

15.09.2009 00:00
Urzędnicze śledztwo ujawniło sprawcę zanieczyszczania stawu Zauer. Okazało się, że winni nie są wcale mieszkańcy pobliskich posesji jak na początku sądzono. Ścieki do strumyka, który zasila zbiornik, spuszczali obecni właściciele Bażanciarni.

O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu. Mieszkanka Radlina poinformowała nas, że w głębi lasu niedaleko Bażanciarni znajduje się ujście rury, z którego wydobywa się podejrzany szlam. Sprawdziliśmy te doniesienia. We wskazanym miejscu rzeczywiście była rura, z której wydobywały się ścieki, a wokół nieprawdopodobnie śmierdziało. O sprawie poinformowaliśmy władze miasta. Yastępca burmistrza Radlina, Piotr Śmieja, podejrzewał, że do kolektora podłączył się któryś z mieszkańców. Obiecał wysłać straż miejską, by zapobiec dalszemu zanieczyszczaniu zarybionego stawu, w którym swoje łowiska ma koło wędkarskie nr 48 z Radlina.

O sprawie wie już WIOŚ
 
Kiedy urzędnicy przyjrzeli się sprawie przyjrzeli się uważniej, okazało się, że to nie mieszkańcy odprowadzają ścieki do lasu, a właściciele ośrodka Bażanciarnia. – Dlatego o sprawie poinformowaliśmy Nadleśnictwo Rybnik, które jest właścicielem lasu oraz starostwo powiatowe - wyjaśnia Piotr Śmieja. Nadleśnictwo sytuację sprawdziło. Sprawa okazała się na tyle poważna, że kilka dni temu leśniczy zawiadomili o sprawie Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Wykazali wolę współpracy
 
– Czekamy na decyzję. Zwróciliśmy się również do właściciela Bażanciarni, który wykazał się dobrą wolą i zapewnił, że zatka odprowadzenie rury ściekowej do kolektora – mówi Paweł Hajduk, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Rybnik. Jak dodaje ścieki spowodowały już straty w drzewostanie. – Areał zniszczonego drzewostanu nie jest jednak duży. Na razie badamy jak wielkie straty powstały w wyniku zanieczyszczenia ściółki – mówi Hajduk.

Nie wiedzieli?
 
Właścicielem Bażanciarni od maja tego roku jest Ogólnopolski Związek Zawodowy Miast i Wsi „Rybnik 90”. Niestety nie udało nam się skontaktować z jego przedstawicielami. Za to nadleśnictwu mieli tłumaczyć się niewiedzą. – Właściciel zapewnił nas, że nie miał pojęcia o ściekach wypływających do lasu, a taki spadek dostał po poprzednim właścicielu obiektu – mówi Paweł Hajduk.

(art)

  • Numer: 37 (462)
  • Data wydania: 15.09.09