Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Sąsiad sąsiadowi wilkiem

03.03.2009 00:00
Mieszkaniec Gołkowic uważa, że sąsiedzi zatruwają mu wodę

Leon Skrzyszowski prowadzi sklep tuż przy swoim domu. Wodę czerpie ze studni. Sąsiedzi korzystają już z wodociągu, a studnie zdaniem mężczyzny przerobili na szamba. Miał tak zrobić m.in. właściciel zakładu kamieniarskiego oraz właścicielka budynku, w którym znajduje się sklep spożywczy. – Ich zbiorniki na ścieki są nieszczelne przez co zatruwają wody gruntowe, które my pijemy – twierdzi pan Leon.

Chcą wykończyć konkurencję?
 Sąsiedzi uważają, że nie chodzi o żadne zatruwanie wody, ale o chęć wykończenia konkurencji. W jednym z budynków, w którym korzysta się ponoć z przerobionej na szambo studni znajduje się sklep, konkurencyjny w stosunku do placówki handlowej Skrzyszowskich. – Jestem notorycznie pomawiana – mówi Krystyna Skrzypek, właścicielka sklepu z naprzeciwka. – Zarzuca mi się, że powoduję zanieczyszczenie wody sąsiadów, tymczasem ich woda jest bardzo dobrej jakości, co potwierdziły badania. W najbliższych dniach skieruję sprawę do sądu przeciwko państwu Skrzyszowskim, ponieważ nie potrafię tego dłużej znieść. Kobieta, która prowadziła sklep przede mną nie wytrzymała ataków państwa Skrzyszowskich i zrezygnowała, ja się nie dam przepędzić – dodaje kobieta.

Do szamba nie wejdą
 Skrzyszowscy utrzymują, że dowodem na zatruwanie wody są badania. Rzeczywiście wskazują one na zwiększone ilości azotanów w wodzie, jednak znajdują się one w dopuszczalnej normie. Sanepid zamierzał ponownie zbadać wodę w studni, ale nie otrzymał zgody właściciela. – Nie pozwoliłem, bo wodę zbadać chcieli tylko u mnie. Tymczasem, żeby badania były obiektywne należałoby zbadać wodę również i u sąsiadów – uważa Leon Skrzyszowski.
 W Sanepidzie twierdzą, że pobieranie próbek wody ze studni, które nie są używane nie ma sensu. Woda w nieużywanej studni jest zastana, przez długi czas zbierają się w niej różnego rodzaju bakterie i wyniki zawsze będą wykazywały różne zanieczyszczenia – twierdzi Barbara Orzechowska z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wodzisławiu.
Po co ta wizja?
 Leon Skrzyszowski z prośbą o interwencję zwrócił się do Starostwa Powiatowego w Wodzisławiu. Te stwierdziło, że zbadanie sprawy leży w gestii wójta Godowa. Od tej decyzji Skrzyszowscy wnieśli zażalenie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO przyznało rację Skrzyszowskim, twierdząc że starostwo nie sprawdziło dokładnie czy sprawa nie leży w gestii wydziału ekologii. Te zleciło w końcu przeprowadzenie wizji na posesji Skrzyszowskich i ich sąsiadów. Wizja nie wniosła do sprawy niczego nowego. – Nie sposób stwierdzić po zewnętrznych oględzinach studni i szamb czy zarzuty pana Skrzyszowskiego są zasadne – uważa Dominika Styrnol, inspektor w Wydziale Ekologii Starostwa Powiatowego. Urzędnicy obecni na wizji nie mieli uprawnień do badania szamb i studni. Takie mają inspektorzy Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Tych jednak na wizji nie było, mimo iż o niej wiedzieli. Piotr Zamarski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego twierdzi, że już wcześniej wszystkie konieczne kontrole przeprowadzono i wszystko jest w porządku. – Szamba są szczelne i posiadają odpowiednią pojemność – twierdzi Piotr Zamarski.

Skargi nie pomogły
 Na decyzje instytucji powiatowych Leon Skrzyszowski skarżył się do organów wyższego rzędu. Te stwierdziły, że działania powiatowych organów kontrolnych przebiegają zgodnie z prawem.
 Sprawą w dalszym ciągu zajmować się będzie Wydział Ekologii Starostwa Powiatowego. Artur Marcisz

  • Numer: 9 (474)
  • Data wydania: 03.03.09