Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Potrójne szczęście państwa Wysockich

03.02.2009 00:00
Rydułtowskie trojaczki, które przyszły na świat w listopadzie, są zdrowe i od miesiąca przebywają w domu

Rafał, Piotr i Marlenka Wysoccy urodzili się tuż przed godziną 10.00 rano 5 listopada ubiegłego roku. Dzieci przyszły na świat w bytomskiej klinice w 34. tygodniu ciąży. Magda Wysocka, mama trójki, musiała rodzić w specjalistycznej placówce, ponieważ na miejscu żaden ze szpitali nie podejmuje się rozwiązywania ciąż mnogich, zwłaszcza trojaczych. Maluszki nie od razu wróciły do domu. Z powodu niskiej wagi i kłopotów z układem oddechowym musiały jeszcze zostać w klinice. Dopiero tuż przed świętami Bożego Narodzenia rodzina była w komplecie.

Obawy były spore
 Dziś maluszki są zdrowe, doskonale się rozwijają. Ich mama przyznaje, że wiadomość o ciąży mnogiej na początku ją przeraziła.
 – Pierwsze USG wykazało, że będą bliźniaki. Tydzień później okazało się, że będzie to jednak trójka dzieci. Chciało mi się płakać. I to nie dlatego, że bałam się komplikacji, ale tego, że po porodzie po prostu sobie nie poradzimy – mówi Magda Wysocka.

Pomagają dziadkowie
 Rodzina Wysockich opanowała już trudną sztukę opieki nad trójką niemowląt.
 – Mieliśmy czas na oswojenie się z nową sytuacją, bo dzieci ze szpitala były wypisywane w różnych terminach. Najpierw przywieźliśmy Rafała, więc można powiedzieć, że na nim trenowaliśmy, potem Marlenkę, a tuż przed świętami Piotrusia – opowiada pani Magda.
 Pracy przy  przy trójce niemowląt jest co niemiara. Sama wieczorna kąpiel, zabiegi higieniczne i karmienie zajmują prawie trzy godziny. Rodzicom pomagają szczęśliwi dziadkowie.
 – Kiedy mąż wykąpie jednego malucha, ja zaczynam zabiegi higieniczne i przekazuję babci do karmienia. I tak po kolei. Jak na taśmie – śmieje się pani Magda.

Wózek sprowadzali z Gdyni
 Wyprawka dla maluchów pochłonęła sporo pieniędzy. Aby nie narażać się na jednorazowy duży wydatek, rodzice kompletowali wyprawkę niemal od początku ciąży. Z ubrankami nie było kłopotów. Pomogli znajomi, którzy odchowali już swoje pociechy i mogli przekazać ubranka dla maluchów. Gorzej było z wózkiem. Trzeba go było ściągać aż z Gdyni. Razem z fotelikami do samochodu kosztował ponad 3,5 tys. zł. Wózek dla trojaczków zafundowali dziadkowie.
 – Nie mogło być inaczej. W końcu spotkało nas potrójne szczęście – mówi Eugenia Blusz, babcia trojaczków.
(j.sp)

  • Numer: 5 (470)
  • Data wydania: 03.02.09