Świątynia nadziei
Wodzisławski Ośrodek Rehabilitacji i Terapii Dzieci i Młodzieży obchodził swoje 10. urodziny
Obchody dziesięciolecia działalności Wodzisławskiego Ośrodka Rehabilitacji i Terapii Dzieci i Młodzieży stały się okazją do podsumowania działalności tej placówki. – Te 10 lat było okresem wytężonej pracy, skierowanej przede wszystkim na potrzeby naszych podopiecznych. Cieszę się, że powstał ośrodek, który niesie pomoc niepełnosprawnym dzieciom – mówi Dorota Jaromin dyrektor WORiT.
Obecnie obsługą ośrodka objętych jest około 400 dzieci oraz młodzież w wieku od 3 do 18 lat ze schorzeniami układu nerwowego i układu ruchu. Większość z nich korzysta z ambulatoryjnych form pomocy. Jeden z gości nazwał nawet ośrodek świątynią nadziei, którą tworzą pracownicy ośrodka. Skuteczna rehabilitacja nie byłaby bez nich możliwa. – Swoją pracą nasz personel stwarza dzieciom praktycznie domowe warunki – chwali swoich pracowników Dorota Jaromin. – Naprawdę dzieci lubią do nas przychodzić. Często pytają dlaczego nie mogą spędzić u nas weekendów – dodaje pani dyrektor.
Ośrodka by nie było, gdyby nie Wspólnota Dobrej Woli. Fundacja ta nieformalnie zawiązała się już w 1992 r. Dwa lata później została zarejestrowana. Głównym celem jej członków było właśnie wybudowanie placówki zajmującej się chorymi. Dzięki życzliwym ludziom marzenia udało się bardzo szybko zrealizować. – Dziesięć lat temu pomysł powołania do życia tego ośrodka nie był popularny – mówi Wiesława Kiermaszek–Lamla, prezes Fundacji Dobrej Woli. – Dzięki przychylności m.in. ówczesnego wiceprezydenta Lecha Litwory marzenia udało się zrealizować. Do starego budynku dobudowaliśmy nowoczesną część i zakupiliśmy niezbędny sprzęt. Do dzisiaj doposażamy WORiT w niezbędne urządzenia, a na urodziny podarowaliśmy tej placówce plac zabaw – dodaje pani Wiesława.
(red.)
Obecnie obsługą ośrodka objętych jest około 400 dzieci oraz młodzież w wieku od 3 do 18 lat ze schorzeniami układu nerwowego i układu ruchu. Większość z nich korzysta z ambulatoryjnych form pomocy. Jeden z gości nazwał nawet ośrodek świątynią nadziei, którą tworzą pracownicy ośrodka. Skuteczna rehabilitacja nie byłaby bez nich możliwa. – Swoją pracą nasz personel stwarza dzieciom praktycznie domowe warunki – chwali swoich pracowników Dorota Jaromin. – Naprawdę dzieci lubią do nas przychodzić. Często pytają dlaczego nie mogą spędzić u nas weekendów – dodaje pani dyrektor.
Ośrodka by nie było, gdyby nie Wspólnota Dobrej Woli. Fundacja ta nieformalnie zawiązała się już w 1992 r. Dwa lata później została zarejestrowana. Głównym celem jej członków było właśnie wybudowanie placówki zajmującej się chorymi. Dzięki życzliwym ludziom marzenia udało się bardzo szybko zrealizować. – Dziesięć lat temu pomysł powołania do życia tego ośrodka nie był popularny – mówi Wiesława Kiermaszek–Lamla, prezes Fundacji Dobrej Woli. – Dzięki przychylności m.in. ówczesnego wiceprezydenta Lecha Litwory marzenia udało się zrealizować. Do starego budynku dobudowaliśmy nowoczesną część i zakupiliśmy niezbędny sprzęt. Do dzisiaj doposażamy WORiT w niezbędne urządzenia, a na urodziny podarowaliśmy tej placówce plac zabaw – dodaje pani Wiesława.
(red.)
Najnowsze komentarze