Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Wasz biznes nasze zdrowie

01.04.2008 00:00
Mieszkańcy Syryni żądają zamknięcia Wytwórni Mas Bitumicznych. Twierdzą, że działalność przedsiębiorstwa zagraża ich zdrowiu, a nawet życiu. Przedstawiciele firmy zaprzeczają, a wójt rozkłada ręce. Spór mają rozstrzygnąć fachowcy.  – Nie damy za wygraną. Nasze pola nie nadają się pod uprawy. Już dawno są skażone – denerwuje się Wiktor Prusowski.

Wytwórnia Mas Bitumicznych należąca do Rejonowego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych z Rybnika przeszkadza okolicznym mieszkańcom. Ci od lat domagają się jej zamknięcia bądź przeniesienia w inne miejsce. Uważają, że zakład truje, przez co wielu zaczyna chorować na schorzenia układu oddechowego. - Niepokojące jest to, że sporo naszych dzieci choruje na schorzenia związane z oddychaniem. Mam rozeznanie, bo jestem nauczycielką i widzę jak wiele naszych podopiecznych ma problemy z układem oddechowym - mówi Jolanta Hausman.

Nie mogę zlikwidować zakładu

Wątpliwości nie mają też inni mieszkańcy. - Za komuny to może i było, że najpierw liczyła się praca, a później zdrowie. Czasy się jednak dawno zmieniły i dziś najważniejsze jest zdrowie. A zakład nas truje oparami smoły - przekonuje Michał Gęsty. Na potwierdzenie pokazuje zdjęcia wykonane podczas pracy zakładu, na których ciemny dym zasnuwa okolice.
Mężczyzna stracił już cierpliwość i postanowił powalczyć o swoje. Zebrał podpisy kilkudziesięciu niezadowolonych mieszkańców. Pismo z podpisami wysłał do władz gminy. Tam jednak rozkładają ręce. - Wszystkie kroki nakazane prawem gmina wykonała. Przecież nie mogę zlikwidować zakładu, skoro nie mam ku temu podstaw - mówi Czesław Burek, wójt Lubomi. Nie wierzy, że zakład może mieć negatywny wpływ na zdrowie mieszkańców Syryni. - Przecież nie zostało to potwierdzone żadnymi badaniami - mówi.
Kontrola Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska przeprowadzona w październiku ubiegłego roku nie wykazała niczego niepokojącego.

Pyłu jest niewiele

Stanowisko gminy i WIOŚ-u poirytowało mieszkańców Syryni. - To jest śmieszne. Przecież my tu na własnej skórze odczuwamy „efekty" zachowania tych norm. Zapach taki, że szkoda gadać, a jak się postoi chwilę na dworze, to zaczyna w zębach chrzęścić od pyłu - przekonuje Michał Gęsty. - A gmina nie robi nic, żeby nam jakoś pomóc. Tylko przepycha sprawę dalej - dodaje.
Mieszkańcy nie wierzą w obiektywizm wykonanych badań. Twierdzą, że zakład oszukuje kontrolerów. - Kontrola musiałaby zostać przeprowadzona bez zapowiedzi, wtedy by może coś wykazała. A tak to oni się już odpowiednio zabezpieczają - macha ręką Leszek Lupa. 
Z tymi zarzutami nie zgadza się szefostwo wytwórni. - Każdy taki zakład emituje coś do powietrza. Ale to coś jest mierzone i na bieżąco monitorowane. Zapewniam, że mieścimy się w normach ustalonych przez starostwo - mówi Piotr Malczewski, dyrektor techniczny Rejonowego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Rybniku. Dodaje jednak, że do powietrza mogą przedostać się niewielkie ilości pyłu. - Nasze filtry wszystkiego być może nie wyłapią, ale do powietrza przedostaje się nie więcej niż kilka procent zanieczyszczeń - zapewnia dyrektor. Nie zaprzecza, że może to być uciążliwe dla mieszkańców. Zaznacza jednak stanowczo, że w niewielkim stopniu. - Niestety taka jest specyfika tego zakładu. Zdaję sobie sprawę z tego, że pył może być nieco uciążliwy, ale nic się nie da z tym zrobić - mówi Malczewski.

Fachowcy ocenią

Wójt Lubomi Czesław Burek zapowiedział, że zwróci się do WIOŚ-u o wykonanie przeglądu ekologicznego. - Niech wpływ zakładu na środowisko ocenią fachowcy - mówi krótko wójt. Mieszkańcy nie wierzą już jednak w skuteczność tego typu działań. - My i bez badań wiemy, że zakład albo trzeba zamknąć albo przenieść w inne, zupełnie odludne miejsce - mówią. I zapewniają, że nie poddadzą się w walce o własne zdrowie.

Artur Marcisz

  • Numer: 14 (428)
  • Data wydania: 01.04.08