Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Dajcie nam świeże powietrze

02.10.2007 00:00
Mieszkańcy ulicy Wrzosowej w Radlinie mają dość uciążliwej fermy drobiu.

Ferma istnieje na Wrzosowej od lat 70-tych ubiegłego wieku. Zawsze obecny był wokół  niej niemiły zapach. Ostatnio sytuacja się pogorszyła. Smród i zaduch stały się dla sąsiadów nie do wytrzymania.

Metr obornika i padnięte kury

– W upalne dni nie da się tego wytrzymać. Na dwór lepiej nie wychodzić, a o otwarciu okna można zapomnieć – mówi Lilianna Hink. Mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie kurzej fermy. – Próbowaliśmy już kilka razy interweniować u właściciela zakładu. Przyjeżdżali tam strażnicy miejscy. Wszystko na nic, bo na teren fermy nie można wejść. Niby jest tam jakiś stróż, ale w bramie nie ma dzwonka, a za bramą biegają dwa groźne psy – dodaje kobieta  Inni sąsiedzi potwierdzają jej słowa. – Byłam tam już kilka razy, żeby zainterweniować w jakiś sposób, ale wejść udało mi się tylko raz – mówi Jadwiga Kowalik.  – Po odwiedzinach w kurniku od razu zrozumiałam, skąd ten zaduch.  Na ziemi leżało z metr obornika. Wśród niego były padnięte kury. Nikt tam nie sprzątał chyba od lat – wyjaśnia Kowalik. Na nieprzyjemny zapach narzekają nie tylko sąsiedzi fermy, ale praktycznie każdy mieszkaniec Wrzosowej.

Jak jest upalny dzień, smród czuć nawet na ulicy Napierskiego – mówią klienci miejscowego sklepu.

Śmierdziało tylko raz?

Nam udało się porozmawiać ze stróżem, pilnującym fermy. Jak wyjaśnił, niedawno kurnik został wyczyszczony i obecnie mieszkańcy nie mają powodów do narzekań. – Przecież teraz nic nie czuć. O interwencjach nic mi nie wiadomo. Może była tu raz jedna pani, ale nikt więcej – mówi stróż Ryszard Niewiadomski.

Zaskoczona sprawą jest właścicielka kurnika Jadwiga Niewiadomska. Gospodaruje tutaj od 1997 roku. – Ludzie chyba przez zawiść gadają takie rzeczy. Śmierdziało tylko raz, gdy latem usuwaliśmy obornik. Teraz nic nie śmierdzi i śmierdzieć nie będzie – wyjaśnia kobieta. Przyznaje jednak, ze obornik usuwany jest bardzo rzadko. – Nie ma potrzeby wymieniać go częściej niż co dwa lata – twierdzi Niewiadomska. Sąsiedzi przyznają, że w ostatnim czasie przestało śmierdzieć, ale obawiają się co będzie za kilka miesięcy. – To tylko kwestia czasu, jak znów zacznie nam tu cuchnąć. Będziemy mieć powtórkę z tej mało przyjemnej „rozrywki” – mówi jeden z okolicznych mieszkańców.

Mieszkańcy poprosili o pomoc Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Sprawę zajmie się też Urząd Miasta.

Artur Marcisz

  • Numer: 40 (402)
  • Data wydania: 02.10.07