Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Długa lekcja demokracji

12.06.2007 00:00
Niech wykładowcami są urzędnicy, słuchaczami mieszkańcy Marusz, Turzyczki, Starowiejskiej, a woźnym właściciel nieruchomości.

Lekcja zaczęła się na początku lat dziewięćdziesiątych. Woźny przekonał urzędników, że uporządkuje nieruchomość, bo kiedyś ktoś wybrał glinę i jest trochę krzywo. A wiedzą wszyscy, że lepiej jak jest równo i prosto. Zamiast równo zaczęło być śmierdząco, chociaż słuchacze psioczyli, to tłumaczyli sobie, że nie zdarza się to często i może pochodzić tylko z niestrawności.

Ci co uważali, że to pochodzi z pazerności, zaczęli dzwonić i pisać, ale wykładowcy przekonywali słuchaczy, że tak w książkach stoi i tak być musi. Słuchacze cierpliwie czekali, bo do wyrównania glinianki już było blisko toteż i smród się skończy i rozwieje. Tak się nie stało, bo powstała nowa sala wykładowa, a właściwie dwie. Jedna stosunkowo nowa, pachnąca jeszcze cegłą, ale właściciel już się produkcją cegły znudził, chociaż dobrej gliny miał na 100 lat i sprzedał warsztat woźnemu z Warszawy.

Druga sala to zabytek, głęboki staw tętniący życiem, wokoło 60-letnie drzewa, jest pięknie. Może nie zauważą tego ludzie wyrośli na betonie, ale przy dobrej woli da się to porównać i  wyznać, że nie ma nic piękniejszego od tego co daje natura. Do tej glinianki pachnącej cegłą dobrał się już jesienią 2005 roku ważny ten z Warszawy i dozował smród z nadzieją, że słuchacze się przyzwyczają. Słuchacze przez półtora roku stali pod ścianą: z jednej strony smród i uciążliwości, z drugiej wykładowcy – że tak w książkach jest i tak być musi a oni to mogą nam tylko współczuć, chociaż nas rozumieją. No cóż, nauka kosztuje a jesteśmy w Unii i szkoły jakieś mieć trzeba.

Jednak kilku uczniów tych najbardziej narażonych na dzwonek woźnego wyszukało, że wykładowcy w dzienniku mają nieścisłości, może dowolności, może w sumie jakieś niezrozumiałości. Słuchacze gremialnie chcieli wyjaśnień, zajrzeli nawet do innych dzienników.

Na dzień dzisiejszy wygląda to tak:

Śmierdzących lekcji ma nie być (tylko co zrobią oczyszczalnie od Krakowa do Opola?) zmartwiony też jest woźny, który ma kolegę Niemca i dzwonią tym samym dzwonkiem (powiedzmy rogiem obfitości) Jednak Rektor chce sprawę rozwiązać do końca, a woźny ma posprzątać.

Jeszcze ma chwilę zajrzyjmy do zabytkowej sali, tutaj poprzedni Rektor rozpoczął remont, zasypywał trawy, krzewy, drzewa i wodę wszystkim co mu przeszkadzało. Ale 12 października 2006 roku wprowadzone zostały nowe lektury, mimo to rektor dalej szedł starym torem. Dopiero 25 kwietnia 2007 r. kontrola Rady Rodziców (Komisja Ochrony Środowiska) odłożyła nieważne czytanki.
I tutaj jest trochę niepewności, nowy Rektor chce dalej remontować (zasypywać), Rada Rodziców może zmienić zdanie, bo wiadomo dzieci uczy Rektor, ale słuchacze z innych roczników i miejscowości chcą się uczyć w starej sali bez remontu.

Na mały remont zgadzają się słuchacze a nawet chcą to sami zrobić i chcą, aby Kazio był przodowym.

Widać z tego, że nauka nie jest sprawą ani prostą ani łatwą a szczególnie nauka demokracji, powiedzmy – normalności.

Mieczysław Gęba - mieszkaniec Wodzisławia

  • Numer: 24 (386)
  • Data wydania: 12.06.07