Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Walka z czasem

13.02.2007 00:00
Mają zaledwie kilkanaście lat. Są znacznie drobniejsi od rówieśników, ale poza tym niczym się od nich nie różnią. No może poza jednym, ich życie wisi na włosku.

Chłopcy chorują na mukowiscydozę, genetyczną chorobę, która mimo ciągłego przyjmowania leków wyniszcza cały organizm, powodując między innymi włóknienie narządów, np. płuc i trzustki. Niestety, póki co jest chorobą śmiertelną. Wystarczy niewielka infekcja, zwykłe przeziębienie i ich kilkunastoletnie życie może się po prostu skończyć.

Wadliwy gen

Dawid przyszedł na świat 15 lat temu. Od samego początku był bardzo chorowity. Co chwilę łapał infekcje dróg oddechowych. Przebieg za każdym razem był bardzo ciężki. Dopiero, kiedy miał trzy miesiące jeden z rydułtowskich pediatrów rozpoznał u niego mukowiscydozę. Za jej powstanie winien jest wadliwy gen. Chłopca skierowano do Rabki, do specjalistycznego szpitala na leczenie. Ale rodzicom nie pozostawiono nadziei. Choroba była mało znana i nikt jeszcze nie wymyślił na nią skutecznego lekarstwa. Trzeba było zacząć tlenoterapię i przyjmowanie antybiotyków. Kiedy Dawid miał 2,5 roku po jednej z infekcji trafił na oddział intensywnej terapii.

– Dawid mógł oddychać jedynie dzięki respiratorowi. Lekarz, który się nim zajmował powiedział nam, że to cud, że syn jeszcze żyje – opowiada nie kryjąc wzruszenia Krystyna Rosak, mama chłopca.

Tamtą bitwę o życie Dawid wygrał, ale wojna nie jest skończona. Dziś ma 15 lat. Jest uczniem drugiej klasy gimnazjum. Z powodu pogorszenia stanu zdrowia nie może chodzić do szkoły. Przychodzą do niego nauczyciele. Chłopiec tęskni jednak za kolegami. Chciałby jak inni grać w piłkę, jeździć na rowerze.

– W szkole było bardzo fajnie. Do tej pory koledzy mnie odwiedzają. Szkoda, że na razie nie mogę tam wrócić – mówi Dawid. Jak każdy nastolatek ma swoje pasje i marzenia. O motoryzacji potrafi rozmawiać godzinami. W przyszłości chciałby mieć swój warsztat samochodowy. I tylko świszczący oddech przypomina, że może nie zdążyć swoich marzeń zrealizować.

Leczenie dla bogatych

Aby żyć, chłopcy muszą przyjmować nawet kilkanaście tabletek dziennie. Do tego dochodzą inhalacje i fizjoterapia. Jakby problemów było mało, bracia prawdopodobnie podczas leczenia szpitalnego zostali zarażeni Pseudomonas, bakterią dodatkowo wyniszczającą organizm i odporną niemal na wszystkie antybiotyki. Miesięczne leczenie jednego chłopca kosztuje rodzinę Rosaków 1000 zł.

– Ostatnio byłam z Mirkiem w aptece. Musiałam wykupić leki. Kiedy przyszło do płacenia 600 zł spytał tylko, czy nie szkoda mi tak dużo wydawać pieniędzy, skoro on i tak umrze – mówi matka chłopców.

Szansą dla chłopców na normalne funkcjonowanie byłby przeszczep płuc. Zabieg wykonuje polski lekarz w Wiedniu. Operacja kosztuje 100 tys. euro. Do tego po zabiegu trzeba podawać leki warte kilka tysięcy złotych, żeby organizm przeszczepu nie odrzucił.

Ostatnio dzięki koncertowi charytatywnemu, który zorganizowali uczniowie i nauczyciele z SP 1 w Pszowie udało się zebrać 3,5 tys. zł.

– Każda złotówka wpłacona na konto może być przeznaczona tylko na leczenie chłopców – tłumaczy Krystyna Rosak.

Kolejna okazja do wsparcia braci już 18 stycznia. O godz. 18.00 rozpocznie się w tutejszym Domu Kultury koncert Jacka Wójcickiego. Bilety - cegiełki kosztują tylko 15 zł.

Justyna Pasierb

  • Numer: 7 (369)
  • Data wydania: 13.02.07