Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

O włos od tragedii

21.02.2006 00:00
18 lutego zawalił się dach budynku przy ul. Raciborskiej. „Nagle cos huknęło, zgasł telewizor i zatrzęsło nam całym domem. Zbladłam jak to wszystko zaczęło trzaskać” - mówi 60-letnia Regina Rudolf.
Byliśmy w domu, właśnie miałam wychodzić do sklepu. Razem z mężem siedziałam przy telewizorze. Nie zdążyłam wyjść. Nagle wszystko, obok pomieszczenia, w którym siedzieliśmy, zaczęło się walić. To był wielki huk. Wszystko trwało około 10 minut. Wyszliśmy z kuchni, bo nie wiedzieliśmy co się dzieje. Dopiero jak wybiegłem na podwórze to zobaczyłem, że cały ten dach zwalił się do środka - mówi jeszcze ze strachem w głosie Stefek Rudolf. Natychmiast pobiegł do sąsiadów i dzwonił na pogotowie energetyczne. Po kilku minutach przyjechała Straż Pożarna.
 
Okazało się, że zawalił się dach nad niezamieszkałą częścią budynku i uszkodzone zostało przyłącze energetyczne. Na miejscu zjawiło się pogotowie energetyczne, policja i Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Piotr Zamarski. Podjęto decyzję o rozbiórce pozostałej części dachu. Przyczyną zawalenia się tego dachu był zalegający śnieg, który w połączeniu ze złą konstrukcją dachu doprowadził do tego zdarzenia - mówi kpt. Jan Krolik z Jednostki Ratowniczo- Gaśniczej w Rydułtowach.
 
Cały budynek został wybudowany w 1926 roku. Miejsce, nad którym zawalił się dach było pierwotnie stodołą, później przerobiono go na mały warsztat rzemieślniczy i pokój. Dach nie był jednak wcale remontowany i to właśnie musiało skończyć się w taki sposób. Widziałem, że kiedyś się to zawali, ale nie wiedziałem kiedy. W 1996 roku wymieniłem dach nad częścią budynku, w której obecnie mieszkamy i ten dach jest mocny, byle śnieg tego nie naruszy. Obecnie jesteśmy bez prądu. W poniedziałek jadę do energetyki. Na razie zostawię to wszystko, a na wiosnę rozbiorę i być może sprzedam cegłę. Cegła jest dobra, może się komuś przyda - mówi pan Stefek.
 
Jan Krolik z rydułtowskiej straży twierdzi, że podobne zdarzenia mają miejsce bardzo często, jednak nikt ich nie zgłasza. Zawalają się stare szopy, zapomniane magazyny itp. W tych pomieszczeniach mogą na przykład bawić się dzieci. Trzeba o tym pamiętać - przestrzega J. Krolik.
 
Marcin Macha
  • Numer: 8 (317)
  • Data wydania: 21.02.06