Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Wyrwali się z piekła

31.01.2006 00:00
Sekundy uratowały im życie. „Byliśmy w samym centrum chorzowskiej hali. Odeszliśmy na bok do bufetu. Po chwili wszystko runęło. Pręty i blachy spadły metr od nas” - relacjonują Tadeusz Urbaniak i Mieczysław Skupień z Połomi.
W Chorzowie swoje gołębie wystawiało około 20 hodowców z okręgu Śląsk-Południe, który ma siedzibę w Wodzisławiu. Na ogólnopolską wystawę wyjechało wielu innych miłośników gołębi pocztowych, by obejrzeć najlepsze w Polsce okazy i nawiązać kontakty z kolegami z Polski i zagranicy. Zorganizowano wyjazdy autokarami z Wodzisławia i Pszowa, a wielu hodowców pojechało do Chorzowa swoimi prywatnymi samochodami.
 
Przyjechaliśmy na miejsce o godz. 15.30 – mówią Mieczysław Skupień i Tadeusz Urbaniak z Połomi. Zwiedzaliśmy wystawę, a tuż przed tragedią byliśmy w samym środku hali. Był z nami kolega ze Świerklan. Zaproponował byśmy poszli napić się piwa. Długo nas namawiał, aż w końcu odeszliśmy na bok do bufetu. Wypiliśmy po dwa łyki i wszystko runęło. Zgasło światło i rozległ się krzyk ludzi – wielki pisk. Fragmenty blachy i prętów spadły metr od nas. Natychmiast ruszyliśmy w kierunku wyjścia ewakuacyjnego. Mieliśmy do pokonania ok. 15 metrów. Drzwi były zamknięte. Po kilku próbach udało się je wyważyć – opowiadają mężczyźni. Próbowali wrócić do hali by wydobyć poszkodowane osoby. Nic z tego nie wyszło. Cała trójka została zawrócona przez ochroniarzy.
 
Inaczej było w przypadku Janusza Kosidra z Mszany. Ten z zawalonego budynku zdołał wyciągnąć trzy osoby. Kiedy walił się dach byłem w pawilonie bocznym. Rozmawiałem z innymi hodowcami. To mnie uratowało. Wszystko runęło a mnie udało się wyjść. Natychmiast ruszyłem wydobywać tych ludzi spod żelastwa. Jedna z osób była w poważnym stanie. Leżała przygnieciona blachą. Nie potrafiłem jej podnieść. Próbowałem jakimś prętem - nie wytrzymał. Ktoś podał mi drugi - już mocniejszy - udało się – mówi Janusz Kosider. 
 
Małysz ich uratował
 
Wielu hodowców z naszego powiatu (m.in. Eugeniusz Ostrzołek z Mszany) odwiedziło wystawę dzień przed tragedią. Byli i tacy, których uratował Adam Małysz.
 
Mieliśmy szczęście, że wyjechaliśmy szybciej – mówi Jan Mika, hodowca z Radlina. – Syn pracował w komisji obliczeniowej, miał być na wystawie do niedzieli. Coś go jednak tknęło i do domu przyjechał w sobotę. Jeden z hodowców z Boguszowic stracił dwóch zięciów, którzy mieli tam stoiska. O ich śmierci dowiedział się w niedzielę o godz. 17.00. W sobotę na wystawie w godz. 14.00-15.00 było około 5 tysięcy ludzi. Gdyby dach zawalił się, wtedy ofiar byłoby dużo więcej, to byłaby ogromna masakra. Po 15.00 wielu śląskich hodowców wracało do domów. Śpieszyli się, by obejrzeć konkurs skoków w Zakopanem. Można powiedzieć, że Adam Małysz uratował wielu ludzi.
 
Szukali żywych 
 
Takie imprezy odbywały się na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich co roku. Dwa lata temu przewinęło się przez wystawę 13 tysięcy osób. Administratorzy hali powinni więc zdawać sobie sprawę ze skali tej imprezy. Zdaniem Jana Miki zlekceważyli oni zagrożenie występujące przy tak dużej liczbie zwiedzających.
 
Dach był nie odśnieżony – opowiada Jan Mika. – Zarząd Targów nie był przygotowany na taką imprezę. W piątek w hali było zimno, ludzie chodzili w kurtkach. W sobotę zrobiło się ciepło, można było rozebrać się do koszulki. Śnieg na dachu zaczął się topić. W niedzielę spędziliśmy cały dzień na miejscu tragedii. Wielu ludzi chodziło w pobliżu hali ze zdjęciami i kartkami poszukując członków swoich rodzin. Gdy dach się zawalił, osoby, które były w środku zostały zmoczone mokrą mazią ze stopionego śniegu. Potem marzły oczekując na pomoc. Pod gruzami leżą jeszcze ciała. Na wystawie była cała reprezentacja Polski. Z naszego okręgu było 28 gołębi, 16 przywieźliśmy z powrotem.
#nowastrona#
To był cud
 
Wszystkie osoby, którym udało się wydostać z hali oraz ich rodziny, mówią o cudzie. Po przyjeździe całą noc nie mogłem zasnąć. Cały się trząsłem. Było nieco lepiej, gdy poszedłem do pracy. Zająłem się robotą i przeszło – wspomina Mieczysław Skupień. Tadeusz Urbaniak mówi z kolei o ciszy, która zaległa w samochodzie, którym wracał z Chorzowa. Dopiero po 40 minutach ktoś się odezwał. Wcześniej nikt nie zamienił słowa. Nikomu się to w głowie nie mogło pomieścić. Dopiero potem uświadomiliśmy sobie co się stało – dodaje mieszkaniec Połomi.
 
Podobne przeżycia towarzyszą Anieli Skupień, która czekała na męża w domu. Dzięki Bogu natychmiast po opuszczeniu hali on zadzwonił.  To była piękna chwila. Wtedy wiedziałam już, że mąż żyje. Dopiero teraz gdy razem oglądamy relacje telewizyjne uświadamiamy sobie, jakie mieliśmy szczęście – mówi mieszkanka Połomi.

Strażacy w pogotowiu
 
Na potrzeby akcji ratowniczej w Chorzowie wodzisławscy strażacy oddali wszystkie tarcze do cięcia betonu i stali. Do Chorzowa pojechały trzy zastępy strażaków z Rybnika, w związku z czym teren tego miasta zabezpieczała wodzisławska straż. Wzmocnione były obsady i strażacy znajdowali się w stanie gotowości do akcji, na szczęście nie było potrzeby interwencji. Od początku stycznia odnotowano już ponad 170 interwencji – kilkakrotnie więcej niż rok temu. Wiele z nich było związanych z usuwaniem sopli i śniegu z dachów na budynkach użyteczności publicznej. Doszło też do kilku zdarzeń związanych z dużymi opadami śniegu – zawaliła się wiata nad maszynami rolniczymi w Mszanie, nieużytkowany kurnik w Radlinie-Głożynach oraz wiata w Rydułtowach.
 
Starosta Jan Materzok, jako przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa i Porządku, zwrócił się do prezydenta, burmistrzów, wójtów miast i gmin powiatu wodzisławskiego o powołanie zespołów kontrolnych, które sprawdzą stan bezpieczeństwa obiektów budowlanych,  w szczególności wielkopowierzchniowych. Chodzi oczywiście o usuwanie z dachów śniegu i lodu. Starosta poprosił o przekazanie informacji o przeprowadzonych kontrolach i ich efektach do  6 lutego. W ramach prac Komisji powołano zespół kontrolny do kontroli następujących obiektów: Wodzisław Śl. – Kaufland, Minimal, Plus, Supersam, Dywyta, Albert, Biedronka, Basen na Wilchwach; Radlin – Plus, Intermarche, Dom Kultury i Dom Sportu; Rydułtowy – Intermarche, Biedronka; Pszów – Lodowisko, Biedronka; Marklowice – hala sportowa; Gorzyce – hala sportowa w Gorzyczkach; Mszana – Basen w Połomi. Staraliśmy się jeździć do obiektów użyteczności publicznej, by usuwać śnieg z dachów, nie jesteśmy w stanie wykonywać tego wszędzie – mówi komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej Kazimierz Musialik. Obowiązek spoczywa na właścicielach budynków. Supermarket Albert znajdujący się w pobliżu naszej komendy sam sobie poradził, nie zwracano się do nas o pomoc. Zgłosił się natomiast Kaufland. Gdy przekazaliśmy informację dyrekcji, jak powinni przeprowadzić akcję odśnieżania dachu, otrzymaliśmy oświadczenie, że nie ma zagrożenia. Jednostki OSP w swoich gminach usuwały śnieg z dachów obiektów publicznych. Niedawno wysłaliśmy podnośnik na lodowisko w Pszowie, by ułatwić pracownikom miejskim usuwanie śniegu.
Rafał Jabłoński, Marek Jakubiak
  • Numer: 5 (314)
  • Data wydania: 31.01.06