Bramka jak „masełko”
Wspaniały doping zgotowali Odrze kibice. Wodzisławska drużyna dała z siebie wszystko i o mały włos wygrałaby z Wisłą Kraków! Popularnego Majdana sprytnie pokonał Łukasz Masłowski.
Moi zawodnicy chyba przestraszyli się, że mogą z Wisłą wygrać. Niepotrzebnie aż tak się cofnęli, moje sugestie były inne. Zabrakło „żądła” z przodu - stwierdził po meczu Waldemar Fornalik, trener Odry. Spotkanie odbyło się w sobotni wieczór na wodzisławskim stadionie. Potyczka „dwóch polskich rzek” zakończyła się remisem 1:1. Jerzy Engel, szkoleniowiec Białej Gwiazdy nie miał powodów do radości. Ta Wisła, którą dzisiaj oglądaliśmy to była smutna Wisła - mówił po meczu. Za to wodzisławska Odra zagrała tak, jak życzyli sobie tego kibice. Koncertowo, z zapałem i polotem.
Obrona Częstochowy
Wszystko rozpoczęło się jednak po wyrównanej pierwszej części gry. W piątej minucie strzał na bramkę Majdana oddał cichy bohater tego meczu - Ireneusz Kowalski. Trafił jednak w sam środek bramki, gdzie na posterunku stał golkiper gości. W odpowiedzi po akcji Pawła Brożka fatalnie w polu karnym zachował się Tomasz Frankowski i nie trafił do bramki. Do przerwy mimo kilku innych sytuacji zarówno z jednej, jak i z drugiej strony nie padła żadna bramka.
Na początku drugiej połowy spotkania obraz gry nie uległ zmianie. Już w 50 minucie mogło być 1-0 dla mistrzów Polski, jednak strzał głową Kłosa szczęśliwie dla kibiców z Bogumińskiej obronił Mariusz Pawełek. To zemściło się siedem minut później. Po podaniu Malinowskiego piłkę otrzymał Łukasz Masłowski i pomimo asysty Kłosa bardzo ładnie uderzył futbolówkę, a ta minęła bezradnego Majdana i zatrzymała się dopiero w siatce gości. Nieocenioną pracę przy tej akcji wykonał również Jan Woś, który ściągnął na siebie dwóch obrońców Wisły, czym zrobił miejsce Masłowskiemu. Strzał mi wyszedł i z tego się cieszę - opowiadał później bohater spotkania. Dodajmy, że była to pierwsza bramka Odry w tym sezonie. Później wodzisławianie mieli jeszcze kilka okazji do podwyższenia wyniku, jednak ostatni kwadrans to już była istna „obrona Częstochowy”.
Szkoda, że remis
W końcówce nie starczyło nam sił. Za głęboko się cofnęliśmy w tym ostatnim kwadransie i to miało swój skutek - stwierdził Marcin Drzymont. A było to dokładnie w 93 minucie gry. Trwała właśnie nawałnica, jaką zgotowali Odrze piłkarze Białej Gwiazdy. Po jednej z takich akcji piłkę uderzył Marek Penksa. Futbolówka odbita jeszcze od Tomasza Frankowskiego wpadła do bramki obok zmylonego Pawełka. Gdybyśmy stracili gola wcześniej, na pewno bylibyśmy szczęśliwi z remisu - mówił po spotkaniu trener gospodarzy Waldemar Fornalik. Ale bramka stracona w samej końcówce powoduje pewien niedosyt.
Jednak trzeba się cieszyć z jednego punktu wywalczonego przez Odrę. A przede wszystkim trzeba się cieszyć z tego, jak zagrali podopieczni Waldemara Fornalika. Myślę, że nieźle to wyglądało. Może za mało poważnie w tych akcjach ofensywnych, ale było dobrze - ocenił grę Odry jej kapitan, Jan Woś. I taką Odrę chcą oglądać kibice w Wodzisławiu. Teraz czeka wodzisławian przerwa w rozgrywkach spowodowana występami reprezentacji Polski, a później, 10 września wyjazdowe spotkanie w Warszawie, gdzie Odra zmierzy się z Legią.
(pf)
Najnowsze komentarze