Piłka zostaje w rodzinie
„Żeby odnieść sukces, potrzeba szczęścia, odpowiedniego miejsca i czasu. Mnie jak do tej pory to nie spotkało” - mówi o swojej pracy Franciszek Krótki, nowy trener Przyszłości Rogów. Mimo sporego doświadczenia i dobrej ręki do zawodników, nie zaznał w swojej karierze smaku prawdziwego tryumfu. Może uda się tym razem?
Który to już klub trenuję? Trudno zliczyć - zastanawia się Franciszek Krótki, nowy trener Przyszłości Rogów. Znany w naszym regionie szkoleniowiec na swojej skórze doświadczył powiedzenia, jak ciężko być prorokiem we własnym kraju. Jest wychowankiem Górnika Radlin, pochodzi z Wodzisławia Śląskiego, jednak przez piętnaście lat trenerskiej kariery, poza paroma epizodami, ani razu nie otrzymał propozycji pracy w śląskim klubie. Oprócz pracy w Odrze Wodzisław, nie licząc miesiąca w Naprzodzie Rydułtowy, który uratowałem wtedy przed spadkiem do trzeciej ligi, to w żadnym poważniejszym klubie nie pracowałem. Nie licząc też Zagłębia Sosnowiec, bo to oczywiście nie jest Śląsk - mówi szkoleniowiec.
Ciężki kawałek chleba
Karierę piłkarską zaczynał w Górniku Radlin. Stamtąd trafił do pierwszoligowego wtedy ROW-u Rybnik. W rybnickim klubie grał najdłużej, w latach 1975-1982. Kolejne cztery sezony był zawodnikiem Odry Wodzisław. Już wtedy mieliśmy dobry zespół i duże szanse na awans do pierwszej ligi, jednak czasy były wtedy ciężkie, górniczych klubów było wtedy bardzo dużo i być może z tego powodu ówczesnym władzom nie zależało na awansie – wspomina trener Krótki.
Potem dwa sezony grał w Szwecji i wrócił do ROW-u, jako grający trener. Rybnicki klub podupadł wtedy z powodu przemian politycznych. Kazano wszystkim zawodnikom iść do pracy i to było zrozumiałe. Chciałem pracować, ale zabrakło dla nas stanowisk i nas zwolniono - opowiada szkoleniowiec. W tym czasie dostał propozycję pracy w Odrze Wodzisław jako dyrektor ówczesnego MOSiR-u. Zacząłem trenować drugi zespół Odry. Zaliczyłem z nim spadek do trzeciej ligi, by ponownie awansować - dodaje Franciszek Krótki. Z wodzisławskiego klubu na krótko przeszedł do Naprzodu Rydułtowy, następnie trenował Rymer Niedobczyce, ponownie Włókniarza Kietrz, Odrę Opole, a następnie Zagłębie Sosnowiec i Tłoki Gorzyce.
Sukcesy były blisko
Kilka razy prawdziwy sukces miał w zasięgu ręki, a jednak los nie był łaskawy. Zawsze czegoś zabrakło. Dwa razy awansował z drużynami do drugiej ligi. Pierwszy raz z Odrą Wodzisław, potem z Włókniarzem Kietrz. W Wodzisławiu wypracowaliśmy awans w warunkach niemal ekstremalnych. Brakowało pieniędzy, na boisku było targowisko. Zrobiliśmy wtedy ten awans praktycznie z juniorami. O sile zespołu decydowali tacy piłkarze jak Sławomir Paluch, Witold Wawrzyczek i Jan Woś, którzy mieli wtedy po 19-20 lat – wspomina trener Krótki. Potem miał duże szanse na awans do pierwszej ligi z Odrą Opole. Było to w 2000 roku. Jesienią byliśmy liderem, wydawało się, że awans mam w kieszeni. Jednak zabrakło środków, w końcu zostałem wtedy zwolniony. Po mnie przyszedł trener Bochynek i też tego awansu nie zrobił. Podobnie było w Kietrzu, gdzie po pierwszej rundzie w drugiej lidze byliśmy na 3-4 miejscu z szansami powalczenia o awans do pierwszej ligi. Ale zespół okazał się wtedy za słaby. Odszedł Michał Chałbiński, a na wiosnę zaczęła się „cudowna” seria Śląska Wrocław i GKS-u Katowice, o czym możemy teraz czytać po latach, czym tak naprawdę były wtedy te sukcesy. Tam, gdzie są pieniądze, prawda wychodzi tylnymi drzwiami - dodaje sentencjonalnie szkoleniowiec. Dlaczego zdecydował się trenować Przyszłość Rogów? Mam jedną zasadę, że trenuję tam, gdzie mnie chcą. Przez ostatnie pół roku w ogóle nie trenowałem i praktycznie nie miałem żadnej propozycji pracy - mówi trener Krótki.
Rodzinna firma
Ma dwóch synów, obaj poszli w jego ślady. Obecnie grają pod batutą swojego ojca w Przyszłości. Synowie na treningu są dla mnie zawodnikami. Nie ma protekcji i taryfy ulgowej. Jeśli będą słabi, to po prostu nie będą grali - stwierdza krótko trener. Starszy Bartłomiej grał wcześniej m.in. w Górniku Jastrzębie, Włókniarzu Kietrz i Unii Racibórz, natomiast młodszy Paweł występuje w barwach Przyszłości drugi sezon. Obaj są wychowankami Odry Wodzisław. Starszy syn miał pecha. Ma swój udział w awansie Odry do pierwszej ligi, rozegrał jeden oficjalny mecz w młodzieżowej reprezentacji Polski za trenera Janasa, ale później przydarzyła mu się paskudna kontuzja wiązadeł krzyżowych. Miał wtedy 20 lat - mówi o synu Franciszek Krótki.
Jaki jest cel rogowskiego klubu w tym sezonie? Klub, zarząd i kibice liczą na awans. Plaga kontuzji spowodowała, że początek tego sezonu jest bardzo trudny. Mam za sobą dwa wyjazdowe mecze do trudnych przeciwników. Stąd sytuacja nie wygląda może najlepiej. Potrzeba trochę czasu, żeby gra nabrała konkretnego wyrazu. Stać nas na czołowe miejsce w tej grupie. Jeśli tak by się stało, że po pierwszej rundzie będziemy w czołówce, z jakąś niewielka stratą do lidera, to na pewno zrobimy wszystko, żeby w okresie zimowym przygotować się personalnie, organizacyjnie i na wiosnę poważnie postarać się o grę w meczu barażowym - mówi trener Krótki.
Iza Salamon
Najnowsze komentarze