Przepychanek ciąg dalszy
Ta sprawa jest szyta grubymi nićmi – mówi wiceprezes SM „Marcel” Grzegorz Syska. O konflikcie mieszkańców z właścicielem sklepu pisaliśmy przed tygodniem. Nie zgadzają się oni na kursowanie samochodów dostawczych pod ich oknami. Mówią o bezpieczeństwie swoich dzieci i spokoju. Spółdzielnia Mieszkaniowa „Marcel” doszła do wniosku, że rozmowy z Gerardem Klimżą na temat dojazdu do jego sklepu nie mają większego sensu. Nie reagował on na propozycje wypracowania kompromisu. Na drodze pojawił się więc szlaban. Nazajutrz droga była wolna. Szlaban zniszczono. Spółdzielnia postawiła więc słupki uniemożliwiające przejazd. One także zniknęły. 20 czerwca ok. godz. 18.30 wycięli je strażacy, o czym właściciel terenu - SM „Marcel” - dowiedział się od mieszkańców po kilku dniach. Rzekomą przyczyną ścięcia słupków były problemy, na które natknęli się pracownicy pogotowia gazowego, usuwający w pobliżu awarię. Nie mogli dojechać na miejsce więc zawiadomiliśmy strażaków by wycięli słupki – mówi komendant Straży Miejskiej Andrzej Wuwer. Dlaczego nie poinformowano spółdzielni mieszkaniowej? Nie mogliśmy ustalić, kto jest właścicielem tego terenu – odpowiada komendant. Warto w tym miejscu dodać, że ustalenie właściciela terenu zajmuje ok. 15 min. Komendantowi nie wystarczyło kilka dni.
Zupełnie inaczej sprawę zniknięcia słupków przedstawiają mieszkańcy i wiceprezes SM Marcel Grzegorz Syska. Rzeczywiście, pogotowie gazowe tutaj było, jednak bez samochodu. Pojawił się on na drugi dzień i dojechał zupełnie inną drogą. Ta sprawa jest grubymi nićmi szyta – denerwuje się Grzegorz Syska.
(raj)
Najnowsze komentarze