Niech ją piekło pochłonie
Chrześcijańskim zwyczajem, wierzących zmarłych kładziono do grobu na plecach, z głową na wschód. Tak wznoszono również świątynie. Wejście od zachodu, prezbiterium i ołtarz zawsze w części wschodniej, w kierunku Jerozolimy. Czasami zdarza się jednak, że archeolodzy trafiają na groby, gdzie porządek ten jest zaburzony. Ułożenie szkieletu sugeruje, iż ciało wyginało się w konwulsjach. Ogłuszony człowiek wrzucany był do swojej mogiły i leżąc na brzuchu zasypywany żywcem. Był to zwyczaj „kładzenia wampira na gębę” po to „by się w ziemię wgryzał”. Z takim pochówkiem mamy do czynienia w Wodzisławiu.
Trzy grobowce
Historia sięga 1986 r. Przy obecnym pl. Świętego Krzyża, przy którym niegdyś wznosiła się świątynia pod tym samym wezwaniem, wzmiankowa na początku XVI w., a rozebrana trzysta lat później, prowadzono roboty budowlane. Według przekazów, przy kościele grzebano nieochrzczone dzieci, nieznane osoby, pensjonariuszy szpitala oraz luteran. Jednego z ostatnich pochówkow dokonano w 1811 r. Spoczęła tu Barbara von Zorenberg. Takie miejsce prawie zawsze wiąże się z ciekawymi odkryciami. Tak też było i w tym przypadku.
Archeolodzy natrafili na trzy pochówki. W jednym spoczywał mężczyzna, w drugim kobieta z dzieckiem, w trzecim również kobieta zmarła w wieku - jak oszacowali antropolodzy - około 50 lat. Ten trzeci grobowiec, usytuowany na dość dużej głębokości, odbiegający wyglądem od pozostałych, wzbudził spore zainteresowanie naukowców. Podejrzliwość budziły rozmiary jamy grobowej, wyraźnie mniejsze od długości ciała. Ręce nie były ułożone tak jak zwykle wzdłuż ciała. Nogi w chwili wkładania do grobu musiały być lekko rozchylone. Nie było śladów trumny.
Wrzucona do grobu
Śmierci kobiety towarzyszyły jakieś dramatyczne okoliczności - zaczęto podejrzewać. Hipotez było wiele. Najbardziej prawdopodobna jest jedna: zmarła została do jamy wrzucona. W opinii antropologów spoczęła nie na plecach, jak nakazywał obrządek, lecz na brzuchu. Tej hipotezie przeczy co prawda układ kręgów i miednicy, ale prawdopodobne jest, że po śmierci szkielet został przemieszczony. Prawa ręka zmarłej była podciągnięta na plecy, lewa - zgięta w łokciu - uniesiona do góry. Paliczki dłoni wskazywały, że w chwili śmierci były zaciśnięte. Nasuwa się więc kolejny, tym razem makabryczny wniosek: kobietę wrzucono do grobu żywcem i potem zasypano. Być może wrzucona została do jamy nieprzytomna, po ogłuszeniu. W grobie odzyskała świadomość, dusząc się chwilę potem z powodu braku tlenu.
Na snucie kolejnych domysłów trzeba było poczekać do uzyskania wyników badań antropologicznych wykonywanych w Krakowie. Te nie ujawniły co prawda żadnych zmian patologicznych w budowie szkieletu, ale podobnie jak archeologów, antropologów zastanowił brak kości prawego podudzia, piszczeli i stóp.
Azjatka w Wodzisławiu
Mimo to z Uniwersytetu Jagiellońskiego dostarczono jednak sporo interesujących informacji. Zmarła, bacząc na kształt czaszki, miednicy i reszty szkieletu, miała za życia drobną posturę. Wzrost maksymalnie 155 centymetrów. Wiek w chwili zgonu: 45-55 lat. Była więc osobą sędziwą.
Analiza czaszki wskazała, iż dominują w niej elementy mongoidalne. Kobieta była najprawdopodobniej rasy żółtej. Miała stosunkowo dużą głowę, spłaszczoną krótką twarz z szeroko rozstawionymi kośćmi jarzmowymi, płaską i szeroką nasadę nosa oraz wysokie oczodoły.
Pochówki przedstawicieli rasy żółtej nie są na Ślasku rzadkością, przez co nie wywołują zdumienia naukowców. Są pozostałością najazdów mongolskich z XIII w. Wielu Mongołów, zwanych popularnie Tatarami, osiedlało się na tej ziemi po wzięciu do niewoli, m.in. wokół Raciborza i Wodzisławia. Nakładano na nich specjalny podatek zwany tatarką lub poganką.
Dwa wątki
Usytuowanie grobu poniżej pochówku kobiety z dzieckiem pozwala datować go przynajmniej na początki funkcjonowania kościoła Św. Krzyża, czyli I połowę XVI wieku. Prawdopodobnie powstał jednak wcześniej, czyli przed 1525 rokiem, kiedy to świątynia wzmiankowana jest po raz pierwszy. A że pierwsza wzmianka o kościele wcale nie wystawia mu jednoznacznej metryki, możemy przyjąć, że kobieta została pogrzebana w tym miejscu jeszcze okresie średniowiecza. Kiedy dokładnie? Takie ustalenia mogłyby dać dokładniejsze, ale kosztowniejsze badania antropologiczne, których, niestety, nie wykonano.
Jakie jednak wniosek można wysnuć z dotychczas uzyskanych danych? Mamy przecież do czynienia z pochówkiem odbiegającym wyglądem od innych w orbicie wpływów chrześcijaństwa. Ułożenie i okaleczenie zwłok wskazuje na dramatyczne ostatnie chwile życie kobiety, być może pogrzebanej żywcem. Przynależność do rasy żółtej jest dowodem jej inności na tle mieszkańców Wodzisławia.
Wczesnośredniowieczne cmentarzyska szkieletowe z X-XIII wieku dość często kryją pochówki odbiegające swym wyglądem od obowiązującego i powszechnego wówczas rytuału kładzenia ciała na plecach w orientacji wschód-zachód. Napotyka się na anormalne pozy zmarłych, między innymi położenie na brzuchu, brak niektórych części ciała (na przykład głowy), przebicie klatki piersiowej ostrym przedmiotem, na przykład kołkiem, włożenie do jamy grobowej ciężkich kamieni, czy pośmiertne, celowe przemieszczenie części szkieletu. Są to ślady praktyk magicznych mających ochronić pozostałą przy życiu społeczność przed szkodliwą działalnością wampirów i czarownic, którym przypisywano moc zmartwychwstania do świata żywych. Za wampira uważano ducha lub ożywione ciało zmarłego, które wychodzi z grobu, błądzi nocą i wysysa krew ze śpiących, powodując tym samym ich rychłą śmierć. Za praktyki antywampiryczne uznawano więc wszystkie zabiegi dokonywane bezpośrednio na zwłokach lub na pochówku, które temu mogły zapobiec.
Dowody
Czy więc zmarła z Wodzisławia mogła być posądzona o wampirym lub czarownictwo? Najprawdopodobniej właśnie to stało się przyczyną jej śmierci. Jak wskazuje w swoim studium na temat tego typu pochówków niewątpliwy znawca problemu, Łukasz Maurycy Stanaszek, groby wąpierzy winny posiadać szereg cech, odróżniających je od pochówków zwykłych śmiertelników, takich jak ułożenie zwłok w nienaturalnej pozycji, czyli innej niż powszechnie przyjęta. Ten element występuje w Wodzisławiu. Zmarła leżała na brzuchu, a zwyczaj „kładzenia wampira na gębę” po to „by się w ziemię wgryzał” był wśród ludu bardzo rozpowszechnionym sposobem zabezpieczania się przed powrotem zmarłych do świata żywych.
Kolejna to przesłanka, to celowe uszkodzenie zwłok. Kobieta pochowana przy Świętym Krzyżu została pozbawiona kości obu stóp, a etnografia wyraźnie wspomina o kaleczeniu pięt i przecinaniu pod kolanami ścięgien oraz o umieszczaniu ostrych przedmiotów pod kolanami w celu unieszkodliwienia upiora. Inna wskazówki: przywalenie zwłok elementami kamiennymi, skrępowanie ciała więzami, wystąpienie u zmarłego zmian patologicznych oraz (...) odmienna orientacja szkieletu czy też głębsza od pozostałych jama grobowa. Jama wodzisławskiego grobu znajdowała się najgłębiej i wyraźnie odcinała się od otoczenia. Łącznie, w przypadku Wodzisławia, mamy więc do czynienia z aż trzema istotnymi przesłankami, by móc uznać ten pochówek za wampiryczny.
Tajemnica klątwy
Wciąż jednak jesteśmy w tym samym miejscu, co policja na początku śledztwa. Mamy zwłoki i sprawozdanie z sekcji. Przyjęliśmy hipotezę, że kilkaset lat temu doszło w Wodzisławiu do makabrycznego mordu. Nic nie wiemy jednak o sprawcy lub sprawcach oraz motywach ich działania (...).
Jeśli chcesz poznać najbardziej prawdopodobne tło mordu na Azjatce z Wodzisławia, dowiedzieć się dlaczego wielu ludzi uznawano za wampirów, co tak naprawdę było źródłem tych posądzeń oraz czy w okolicach Wodzisławia to jedyny tego typu przypadek, przeczytaj książkę pt. „Tajemnice ziemi rybnickiej i wodzisławskiej”, która znajduje się już na półkach księgarskich.
Najnowsze komentarze