Rudy św. Walentym Zasłyną
Mieszkańcy regionu raciborsko-rybnickiego, czym pewnie zaskoczymy naszych Czytelników, mają tę rzadką możliwość zobaczenia w swoich okolicach relikwii św. Walentego. Niewiele osób bowiem wie, że znajdują się one w ołtarzu św. Floriana w pocysterskim kościele WNMP w Rudach. A więc epileptycy, nerwicowcy, pszczelarze, podróżnicy no i zakochani: jeźdźcie do Rud.
O tym, że w pocysterskim kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Rudach znajdują się relikwie św. Walentego - dość spory kawałek kości męczennika zamknięty z pozłacanym relikwiarzu umieszczonym w ołtarzu bocznym św. Floriana - wie niewielu mieszkańców naszego regionu. Rudy słyną bowiem od wieków z cudownego obrazu Matki Boskiej Pokornej. Tymczasem okazuje się, że ojcowie cystersi, przebywający w tutejszym klasztorze do 1810 r., sprowadzili - nie wiedzieć jednak skąd - również relikwie tak modnego dziś świętego, patrona wszystkich zakochanych, ale również, o czym pamiętamy już rzadziej, epileptyków, ludzi znerwicowanych, pszczelarzy i podróżników.
Rudy były, szczególnie w XVIII w., znanym na Śląsku miejscem pielgrzymkowym. Nie wiemy niestety, kiedy cystersi rudzcy sprowadzili szczątki św. Walentego, który był i jest w Polsce czczony w wielu miejscach. Patronuje m.in. diecezji przemyskiej i kościołowi w Bieruniu w archidiecezji katowickiej. Kościół w Krobi w diecezji poznańskiej miał trumienkę z jego relikwiami oraz łaskami słynący obraz w głównym ołtarzu przedstawiający świętego w szatach kapłańskich, z kielichem w lewej i mieczem w prawej ręce. Ołtarz mu poświęcony znajduje się w kościele w Gościkowie-Paradyżu, a kolejne relikwie w Kościele Mariackim w Krakowie. Obecnie do grobu św. Walentego we włoskiej Terni w Umbrii, gdzie był ponoć biskupem, pielgrzymują narzeczeni i zakochani. O posiadaniu jego relikwii przekonani są także mieszkańcy Glasgow i Dublina.
Rudzkie relikwie znajdowały się długo w sejfie na plebanii. Niedawno ks. kustosz Bonifacy Madla kazał odnowić relikwiarz i umieścić go w kościele. Odporni na marketingową, mocno „amerykanizującą” otoczkę tzw. walentynek, możemy więc w tym roku pierwszy raz od wielu lat z należną pobożnością udać się do Rud i zanieść modły do św. Walentego. Jego orędownictwo we współczesnych czasach może się bardzo przydać. Nie brakuje bowiem wśród nas ludzi znerwicowanych i często podróżujących. Zakochanym wystarczy zapewne świecki wymiar miłosnego święta 14 lutego.
Co wiemy o św. Walentym
Jako że źródeł do poznania pierwszych wieków chrześcijaństwa, czasów prześladowań, mamy dziś niewiele, stąd biografie świętych prze-pełnione są wątkami legendarnymi, a więc dalekimi od faktów, których poznać nam już nie będzie dane. Walenty jest postacią dość słabo poznaną, z czym pozostaje w sprzeczności obszerna literatura na jego temat, powstała głównie z potrzeby budowania jego mitu, jako patrona zakochanych. Ale po kolei.
Kościół dorobił się wielu świętych, choć o większości z nich niewiele wiemy. Podczas prześladowań ginęło wielu chrześcijan. Ich męczeństwo zapisywało się jedynie w świadomości współwyznawców. Ci przekazywali je z pokolenia na pokolenie dopisując kolejne rozdziały niezwykłych życiorysów. Kiedy przekazy te w końcu spisywano, żywoty w nich ukazane były nadzwyczaj ubarwione, przepełnione wiadomościami o cudach, heroizmie i przykładnym ubóstwie graniczącym z przesadną ascezą. Wiadomości tych nie można było skonfrontować z faktami historycznymi. Akta opisujące procesy chrześcijan albo zaginęły, albo też w ogóle ich nie było, kiedy wyznawcy Chrystusa padali ofiarą pogańskich reakcji.
Wiara w jedynego Boga miała dla pierwszych chrześcijan konkretny wymiar. Bóg Jahwe, tak jak pogański bożek, musiał obdarowywać łaskami, kiedy o to proszono. Święty był pośrednikiem w tych relacjach. Skoro Bóg był nietykalny, z wyjątkiem rzekomych relikwii jakie pozostały po Jezusie, to szczątki świętego był już namacalnym dowodem nadprzyrodzoności. Relikwiom przypisywano więc cudowne właściwości. W równie „cudownych” okolicznościach je odnajdywano. Jako że brakowało pewnych informacji co do lokalizacji pochówków męczenników, „odnajdywano” je najczęściej w trakcie snów lub ekstatycznych wizji biskupów i innych hierarchów Kościoła. Nieraz odnajdywano tyle szczątków, że wystarczyło do odtworzenia szkieletów dwóch a nawet więcej osób. Co ciekawe, znane są dziś dwie głowy Jana Chrzciciela.
Z tych wszystkich względów odtworzenie życiorysu św. Walentego jest dziś niemożliwe, choćby z tego powodu, że najstarsza wzmianka kalendarzowa o nim pochodzi z VII w. Według niej corocznie 14 lutego obchodzone jest wspomnienie św. Walentego. Więcej można wyczytać w późniejszych, i co tu ukrywać, nie do końca wiarygodnych „Martyrologiach Rzymskich”, czyli księgach zawierających tzw. logia o męczennikach. Logium o św. Walentym brzmi następująco: W Rzymie na via Flaminia narodziny św. Walentego, kapłana i męczennika, który po wielu cudownych uzdrowieniach i dowodach mądrości, kijami był bity i za cesarza Klaudiusza został ścięty.
Co więc możemy powiedzieć o naszym bohaterze? Najprawdopodobniej to, że żył w III w. i był kapłanem rzymskim, może biskupem. W czasie prześladowań, wraz ze św. Mariuszem i krewnymi, asystował męczennikom w czasie ich procesów i egzekucji za czasów cesarza Klaudiusza. Za swoją działalność pojmany i doprowadzony do prefekta Rzymu, który przeprowadził rutynowy proces mający wymusić wyrzeczenie się wiary. Mimo bicia kijami pozostał niezłomny, co w efekcie skończyło się dla niego ścięciem, 14 lutego 269 roku. Pochowany został w Rzymie przy via Flaminia.
Święty niezwykły
Podobnych męczenników w Cesarstwie Rzymskim nie brakowało, ale tylko nieliczni dostąpili chwały powszechnej gloryfikacji, w wyjątkowych sytuacjach swoistej eksplozji świętości graniczącej z przypisywaniem atrybutów boskości. Wspomniane „Martyrologium Romanum” przekonuje, że za sprawą Walentego dokonały się liczne cuda. Jego grób już w IV w. otoczony był szczególnym kultem i to na tyle silnym, że papież Juliusz I wystawił tu bazylikę ku jego czci. Bazylika ta wraz z grobem stała się z czasem sanktuarium - jednym z pierwszych miejsc pielgrzymkowych.
W powszechnej świadomości św. Walenty położył największe zasługi na polu swatania młodych ludzi. Ponoć uzdrowił dziewczynę, by mogła wyjść za mąż. W literaturze nadano im nawet imiona: Sarpia i Sabino. Inna wersja głosi, że potajemnie udzielał ślubów. Chętnych do ożenku było ponoć tak wielu, że Walenty ustalił jedną datę wiązania ludzi po wieczne czasy; właśnie 14 lutego. Inna wersja głosi z kolei, że 14 lutego to symboliczna data ptasich godów. W krajach germańskich tymczasem zastąpił w wykazie osób czczonych pogańską boginię miłości Junonę. Przypisanie św. Walentemu opieki nad zakochanymi nastąpiło dopiero w średniowiecznej Francji. Największe tradycje ma natomiast do dziś w krajach anglosaskich.
Kult św. Walentego jako patrona epileptyków i nerwicowców, rozwinął się szczególnie w Niemczech i za pośrednictwem niemieckich kolonistów trafił zapewne na Śląsk. Tak pojmowali go również cystersi z Rud, co komponowało się z wymiarem lokalnego kultu maryjnego eksponującego pokorę i ubóstwo. Ludność chrześcijańska z ufnością uciekała się do orędownictwa św. Walentego prosząc go o uzdrowienie z padaczki i ciężkich stanów nerwicy.
Grzegorz Wawoczny
Rudy były, szczególnie w XVIII w., znanym na Śląsku miejscem pielgrzymkowym. Nie wiemy niestety, kiedy cystersi rudzcy sprowadzili szczątki św. Walentego, który był i jest w Polsce czczony w wielu miejscach. Patronuje m.in. diecezji przemyskiej i kościołowi w Bieruniu w archidiecezji katowickiej. Kościół w Krobi w diecezji poznańskiej miał trumienkę z jego relikwiami oraz łaskami słynący obraz w głównym ołtarzu przedstawiający świętego w szatach kapłańskich, z kielichem w lewej i mieczem w prawej ręce. Ołtarz mu poświęcony znajduje się w kościele w Gościkowie-Paradyżu, a kolejne relikwie w Kościele Mariackim w Krakowie. Obecnie do grobu św. Walentego we włoskiej Terni w Umbrii, gdzie był ponoć biskupem, pielgrzymują narzeczeni i zakochani. O posiadaniu jego relikwii przekonani są także mieszkańcy Glasgow i Dublina.
Rudzkie relikwie znajdowały się długo w sejfie na plebanii. Niedawno ks. kustosz Bonifacy Madla kazał odnowić relikwiarz i umieścić go w kościele. Odporni na marketingową, mocno „amerykanizującą” otoczkę tzw. walentynek, możemy więc w tym roku pierwszy raz od wielu lat z należną pobożnością udać się do Rud i zanieść modły do św. Walentego. Jego orędownictwo we współczesnych czasach może się bardzo przydać. Nie brakuje bowiem wśród nas ludzi znerwicowanych i często podróżujących. Zakochanym wystarczy zapewne świecki wymiar miłosnego święta 14 lutego.
Co wiemy o św. Walentym
Jako że źródeł do poznania pierwszych wieków chrześcijaństwa, czasów prześladowań, mamy dziś niewiele, stąd biografie świętych prze-pełnione są wątkami legendarnymi, a więc dalekimi od faktów, których poznać nam już nie będzie dane. Walenty jest postacią dość słabo poznaną, z czym pozostaje w sprzeczności obszerna literatura na jego temat, powstała głównie z potrzeby budowania jego mitu, jako patrona zakochanych. Ale po kolei.
Kościół dorobił się wielu świętych, choć o większości z nich niewiele wiemy. Podczas prześladowań ginęło wielu chrześcijan. Ich męczeństwo zapisywało się jedynie w świadomości współwyznawców. Ci przekazywali je z pokolenia na pokolenie dopisując kolejne rozdziały niezwykłych życiorysów. Kiedy przekazy te w końcu spisywano, żywoty w nich ukazane były nadzwyczaj ubarwione, przepełnione wiadomościami o cudach, heroizmie i przykładnym ubóstwie graniczącym z przesadną ascezą. Wiadomości tych nie można było skonfrontować z faktami historycznymi. Akta opisujące procesy chrześcijan albo zaginęły, albo też w ogóle ich nie było, kiedy wyznawcy Chrystusa padali ofiarą pogańskich reakcji.
Wiara w jedynego Boga miała dla pierwszych chrześcijan konkretny wymiar. Bóg Jahwe, tak jak pogański bożek, musiał obdarowywać łaskami, kiedy o to proszono. Święty był pośrednikiem w tych relacjach. Skoro Bóg był nietykalny, z wyjątkiem rzekomych relikwii jakie pozostały po Jezusie, to szczątki świętego był już namacalnym dowodem nadprzyrodzoności. Relikwiom przypisywano więc cudowne właściwości. W równie „cudownych” okolicznościach je odnajdywano. Jako że brakowało pewnych informacji co do lokalizacji pochówków męczenników, „odnajdywano” je najczęściej w trakcie snów lub ekstatycznych wizji biskupów i innych hierarchów Kościoła. Nieraz odnajdywano tyle szczątków, że wystarczyło do odtworzenia szkieletów dwóch a nawet więcej osób. Co ciekawe, znane są dziś dwie głowy Jana Chrzciciela.
Z tych wszystkich względów odtworzenie życiorysu św. Walentego jest dziś niemożliwe, choćby z tego powodu, że najstarsza wzmianka kalendarzowa o nim pochodzi z VII w. Według niej corocznie 14 lutego obchodzone jest wspomnienie św. Walentego. Więcej można wyczytać w późniejszych, i co tu ukrywać, nie do końca wiarygodnych „Martyrologiach Rzymskich”, czyli księgach zawierających tzw. logia o męczennikach. Logium o św. Walentym brzmi następująco: W Rzymie na via Flaminia narodziny św. Walentego, kapłana i męczennika, który po wielu cudownych uzdrowieniach i dowodach mądrości, kijami był bity i za cesarza Klaudiusza został ścięty.
Co więc możemy powiedzieć o naszym bohaterze? Najprawdopodobniej to, że żył w III w. i był kapłanem rzymskim, może biskupem. W czasie prześladowań, wraz ze św. Mariuszem i krewnymi, asystował męczennikom w czasie ich procesów i egzekucji za czasów cesarza Klaudiusza. Za swoją działalność pojmany i doprowadzony do prefekta Rzymu, który przeprowadził rutynowy proces mający wymusić wyrzeczenie się wiary. Mimo bicia kijami pozostał niezłomny, co w efekcie skończyło się dla niego ścięciem, 14 lutego 269 roku. Pochowany został w Rzymie przy via Flaminia.
Święty niezwykły
Podobnych męczenników w Cesarstwie Rzymskim nie brakowało, ale tylko nieliczni dostąpili chwały powszechnej gloryfikacji, w wyjątkowych sytuacjach swoistej eksplozji świętości graniczącej z przypisywaniem atrybutów boskości. Wspomniane „Martyrologium Romanum” przekonuje, że za sprawą Walentego dokonały się liczne cuda. Jego grób już w IV w. otoczony był szczególnym kultem i to na tyle silnym, że papież Juliusz I wystawił tu bazylikę ku jego czci. Bazylika ta wraz z grobem stała się z czasem sanktuarium - jednym z pierwszych miejsc pielgrzymkowych.
W powszechnej świadomości św. Walenty położył największe zasługi na polu swatania młodych ludzi. Ponoć uzdrowił dziewczynę, by mogła wyjść za mąż. W literaturze nadano im nawet imiona: Sarpia i Sabino. Inna wersja głosi, że potajemnie udzielał ślubów. Chętnych do ożenku było ponoć tak wielu, że Walenty ustalił jedną datę wiązania ludzi po wieczne czasy; właśnie 14 lutego. Inna wersja głosi z kolei, że 14 lutego to symboliczna data ptasich godów. W krajach germańskich tymczasem zastąpił w wykazie osób czczonych pogańską boginię miłości Junonę. Przypisanie św. Walentemu opieki nad zakochanymi nastąpiło dopiero w średniowiecznej Francji. Największe tradycje ma natomiast do dziś w krajach anglosaskich.
Kult św. Walentego jako patrona epileptyków i nerwicowców, rozwinął się szczególnie w Niemczech i za pośrednictwem niemieckich kolonistów trafił zapewne na Śląsk. Tak pojmowali go również cystersi z Rud, co komponowało się z wymiarem lokalnego kultu maryjnego eksponującego pokorę i ubóstwo. Ludność chrześcijańska z ufnością uciekała się do orędownictwa św. Walentego prosząc go o uzdrowienie z padaczki i ciężkich stanów nerwicy.
Grzegorz Wawoczny
Najnowsze komentarze