Raciborzanin Szymon Warsz opowiada o wyprawie do Mołdawii, Monako i Turcji
Publikujemy kolejne relacje młodego raciborzanina, który postawił sobie za cel zdobycie najwyższych szczytów i wzniesień we wszystkich państwach europejskich.
Monako, czyli niczego nigdy nie można być pewnym
W skład projektu Korony Europy wchodzi kilka niższych szczytów. W niektórych państwach nie ma gór, ale na najwyższym punkcie trzeba się pojawić. Jednym z takich krajów jest Monako. Najwyższy szczyt Monako to Chemin des Révoires. Mierzy on 170 m n.p.m. i znajduje się na jednej z najwyżej położonych ulic w tym państwie. W związku z tym można nawet w to miejsce podjechać samochodem.
W podróż wyruszyliśmy 12 marca 2022 r. Wraz z ekipą 17 osób po południu dolecieliśmy do Nicei. Następne dwa dni przeznaczyliśmy właśnie na poznanie tego pięknego miasta.
W poniedziałek 14 marca pojechaliśmy pociągiem do Monako. Po 40 minutach dotarliśmy na miejsce. Rozpoczęliśmy od zwiedzania. Zobaczyliśmy m.in. Ogrody Japońskie, Tour Odeon oraz słynne Kasyno Monte Carlo. Następnie przyszedł czas na szczyt.
Podjęliśmy decyzję o wejściu z poziomu morza. Mamy przed sobą 1,5 km na wierzchołek, więc trasa bardzo krótka. Drogę do naszego celu można opisać tak: asfalt, pasy, schody, asfalt, pasy, schody itd.
Po 40 minutach znaleźliśmy się na najwyższym punkcie Monako. Wszyscy byli bardzo zadowoleni i cieszyliśmy się z osiągniętego celu. Po zdobyciu najwyższego wierzchołku, zeszliśmy do Starego Miasta i zjedliśmy obiad.
Jednak prawdziwe wyzwanie dopiero przed nami. Do tej pory przeszliśmy 20 kilometrów. Po obiedzie planowaliśmy wrócić pociągiem do Nicei. Podzieliliśmy się na dwie grupy i pierwsza grupa (osoby najbardziej zmęczone po całym dniu i dzieci) poszła ze mną na peron. Druga grupa w tym czasie zwiedzała rejony kasyna nocą. Po odprowadzeniu na peron grupy pierwszej, miałem dołączyć do tej drugiej.
Okazało się, że ostatni pociąg odjeżdża dużo szybciej niż było napisane w internecie. Osoby z grupy pierwszej miały ledwie 5 minut na kupno biletów i ledwo zdążyły na pociąg powrotny do Nicei. Druga grupa nie miała szans zmieścić się w czasie. 10 osób wraz ze mną musiało maszerować dodatkowe 25 kilometrów aż do Nicei. Zajęło nam to sześć godzin. Wróciliśmy o 4.00 w nocy.
Byliśmy niesamowicie zmęczeni, ale też bardzo usatysfakcjonowani z takiego przejścia.
Na chwilę można było zmrużyć oko bo już o 8.00 musieliśmy być gotowi na tramwaj lotniskowy. Wieczorem przylecieliśmy do Polski.
Pokazuje to, że nawet najniższy szczyt może bardzo zaskoczyć. Nigdy nie można być pewnym co do danego wzniesienia.
Dzięki temu tę wycieczkę zapamiętamy na lata. Całe wejście na szczyt zostało opisane na filmie na YouTube – kanał Szymon Warsz – Szlakiem w nieznane.
Turcja i Mołdawia, czyli piękne widoki i baza NATO
Trudna dostępność logistyczna wielu szczytów to największe wyzwanie projektu Korony Europy. Ta wyprawa właśnie się tym charakteryzowała. Mołdawia i Turcja. W przypadku pierwszego kraju największym wyzwaniem jest dojazd i stan dróg. Z kolei Turcja odstrasza swoją odległością.
Najwyższym szczytem Mołdawii jest Dealul Balanesti 429 m n.p.m., a najwyższą górą europejskiej części Turcji jest Mahya Dagi 1031 m n.p.m.
W drogę ruszamy 11 kwietnia 2022 r. Początek wyprawy tym razem wyjątkowo z Cisnej w Bieszczadach. Spędziliśmy tam kilka dni przed wyjazdem w ramach projektu Korony Europy. Z Polski kierujemy się w kierunku Mołdawii. Przed nami 1000 km przez Słowację, Węgry oraz Rumunię. Droga charakteryzuje się tym, że nie ma na niej ani kilometra autostrad. Podróż trwa 22 godziny. O 4.30 dnia następnego meldujemy się w Kiszyniowie. Odbieramy Krzyśka, który do stolicy Mołdawii doleciał samolotem i w pełnym składzie jedziemy w kierunku szczytu.
Dokładnie o 7.00 docieramy do wioski Balanesti, która znajduje się bezpośrednio pod szczytem. Ku naszemu zdziwieniu na szczyt został wytyczony szlak i postawiono tablicę informującą o początku szlaku. Rozpoczynamy wędrówkę. Kolejny aspekt, który nas zaskoczył – piękne widoki. Jak na wzniesienie tej wysokości, widoki były naprawdę zacne. W tym rejonie Mołdawii jest dużo wzgórz, co bardzo urozmaica krajobraz!
Na szczyt mamy około 1,5 km. Swobodnym tempem, po 40 minutach, przez długie odcinki błotne, meldujemy się na szczycie, na którym również znalazło się miejsce na tabliczkę z nazwą wzniesienia i wysokością. Mój tata miał tego dnia urodziny, więc wejście uczciliśmy szampanem. Po 50 minutach rozpoczynamy zejście do parkingu. Dalszą część dnia przeznaczamy na zwiedzanie stolicy Mołdawii – Kiszyniowa. Bardzo ładne, a niedoceniane miasto. Zrobiło na nas pozytywne wrażenie.
Po zwiedzaniu stolicy zjedliśmy obiad w regionalnej restauracji a następnie odwieźliśmy Krzyśka na lotnisko, skąd wracał do Polski. My około 17.00 ruszyliśmy w dalszy etap naszej przygody czyli do Turcji. Jest to nasza druga noc spędzona w podróży i przed nami kolejne 1000 km. Do Turcji docieramy w środę po południu i kierujemy się bezpośrednio w stronę najwyższego szczytu jej europejskiej części.
Ten szczyt jest wyjątkowy. Jest jedynym szczytem z Korony Europy, na którego nie można oficjalnie wejść. Na wierzchołku znajduje się baza wojskowa NATO i stacjonują tam jednostki strategiczne.
Samochodem docieramy na wysokość ok 800 m n.p.m. Tam widzimy tabliczkę sygnalizującą, że dalej jest już wstęp wzbroniony. Parkujemy obok drogi i idziemy dalej pieszo. Byliśmy bardzo kolorowo ubrani, tak aby wojsko nie miało wątpliwości, co do naszego celu wizyty. Mamy przed sobą 3 km na szczyt. Co jakiś czas widzimy bazę wojskową położoną na samej górze. Mijamy drugą tabliczkę z zakazem wstępu. Wznosimy się coraz wyżej aż docieramy do miejsca parkingowego dla helikopterów. Jesteśmy już przed samym szczytem. Skręcamy w lewo i widzimy bazę wojskową w całej swojej okazałości. Jesteśmy już na 1000 m n.p.m.
Dostrzega nas żołnierz i szybkim tempem podchodzi do nas. Jednak mówi on tylko po turecku, więc bardzo trudno jest nam się z nim dogadać. Pokazujemy mu książeczki Korony Europy i próbujemy wytłumaczyć w jakim celu tu jesteśmy. Zdaje się nas rozumieć. Jednak absolutnie nie pozwala robić zdjęć. Po krótkiej chwili podchodzą kolejni żołnierze. Jeden z nich nieco lepiej mówi po angielsku. Bardzo sympatycznie podchodzi do faktu, że jesteśmy z Polski. Nawet zaczynamy żartować na różne tematy. Ciekawe doświadczenie. Wojskowi tak naprawdę mogliby nas aresztować na kilkanaście godzin, a jednak ich podejście było bardzo łagodne i pozytywne.
Zdjęcia zrobiliśmy nieco niżej. Udało się nam nagrać moment w którym byliśmy na wysokości 1000 m n.p.m. czyli pod samym szczytem.
Góra w Turcji była 34. wierzchołkiem do projektu Korony Europy. Co dalej? Islandia!
Zapraszam do śledzenia naszych podróży oraz zabieranie się z nami. Szymon Warsz – Szlakiem w nieznane na YouTube i Facebooku. Instagram: szymonwarsz.pl
Szymon Warsz
Najnowsze komentarze