Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Poczta Polska, ale „Chemia niemiecka”

23.04.2019 00:00 red

Złośliwy komentarz tygodnia.

Jak zwykle na Wielkanoc kuzynki z Niemiec przywiozły nam pół bagażnika tzw. niemieckiej chemii, czyli żeli do prania, płynów do płukania, do mycia naczyń i rzekomo najnowszy hit do czyszczenia łazienek o zapachu melona. Jak zwykle odwdzięczyliśmy się próżniowo zapakowanymi kiełbachami od Janety i dziesięcioma litrami roundapu. Ale prawdziwą nowością było oświadczenie jednej z kuzynek, że już niedługo nie będą musiały nam przywozić swoich niemieckich rarytasów bo „Unia wczoraj uchwaliła, że wszędzie proszki będą takie same”.

W pierwszej chwili pomyślałem, że chce się, skąpiradło jedne, wykręcić z naszej długoletniej wymiany handlowej, w której, co uczciwie przyznaję, rok w rok deficyt jest po niemieckiej stronie. Ale potem zaglądam „do internetów” i czytam, że rzeczywiście Parlament Europejski i Rada Europejska właśnie łaskawie zgodziły się, że nie będzie już można tym zacofanym ludom Wschodu, czyli Polakom, Rumunom, Słowakom i innym, wciskać gorszej karmy i chemii niż Niemcom, Francuzom i innej europejskiej elycie. No nareszcie, myślę sobie, bo akurat niedawno czytałem, że wiadomości o tym procederze to nie był wcale wymysł różnych eurfobów i oszołomów, ale święta prawda.

Na przykład polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów kazał niedawno przebadać 101 par produktów (czyli tych samych marek) pochodzących z Polski i z Niemiec. Aż w 12 przypadkach (co daje ponad 10 proc.) stwierdzono istotne różnice. Nie muszę dodawać, że zdrowsze i wyższej jakości były czekolady, mrożone herbaty i chipsy z niemieckich sklepów (o ile w ogóle przymiotnik „zdrowy” może odnosić się do chipsów). Komentując inne podobne badanie odnośnie środków czystości, prof. Adam Macierzanka, kierownik Katedry Technologii Koloidów i Lipidów na Politechnice Gdańskiej, stwierdził: (cytuję za https://finanse.wp.pl/) „To oburzające, że artykuły tak mocno różnią się składem. Wyjątkiem mogą być kompozycje zapachowe produktów, gdyż to faktycznie może zależeć od preferencji klientów w obu krajach. Jednak stopień lepkości substancji czy też efektywność usuwania brudu wpływają na jakość i wydajność używanych produktów. Polskie wersje są niejednokrotnie słabsze i mogą dawać gorsze efekty lub zwyczajnie nie spełniać potrzeb konsumentów.” 

Po chwilowym entuzjazmie w wyniku nowo uchwalonego równouprawnienia całego ludu unijnego, odezwał się jednak we mnie nieufny Polak, który zaczął powątpiewać, że czy to aby nie dziwne, że ci wielcy producenci z Zachodu tak łatwo się zgodzili, żeby nagle więcej bulić za wyższej jakości składniki serków, czekolad, napojów, proszków i innych produktów? I czy może za tę łaskę nie przyjdzie nam–konsumentom słono zapłacić? No i bingo! Kiedy poczytać więcej, pomijając hurraoptymistyczną propagandę sukcesu najczęściej zawartą w tytułach newsów, wychodzi na to, że coś się może zmieni na lepsze, ale i tak pozostaniemy na łasce gigantów, którzy w majestacie prawa dalej będą mogli nam wciskać różne erzace. W stosunku do dość rygorystycznego, pierwotnego projektu dyrektywy, ostatecznie uchwalono w nim bowiem tyle furtek obejścia przepisów i utrudnień dla samodzielnego dochodzenia praw przez konsumenta, że włos się jeży na głowie. Nawet nie wiem, czy jest sens je wszystkie wymieniać, ale jedno wiem na pewno: lobbing znów zadziałał.

Dlatego napisy „Poczta Polska”, ale „Chemia niemiecka” (patrz zdjęcie) dalej będą mogły sobie spokojnie koegzystować.

bozydar.nosacz@outlook.com


O różnicach między zagranicznymi a polskimi produktami przeczytasz tutaj >>> www.nowiny.pl/143835

  • Numer: 17 (1401)
  • Data wydania: 23.04.19
Czytaj e-gazetę