Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Magistrat idzie na wojnę

15.04.2008 00:00
Gołębie hordy na Rynku to już nie tylko szybka dewastacja kamienic i zabytków, ale coraz większy problem sanitarny. Magistrat wydaje wojnę tym ptakom.

– Oczywiście, podobnie jak moi poprzednicy, będę wyśmiewany, że szukam sobie tematów zastępczych, ale mamy coraz bardziej alarmujące dane. Gołębich odchodów nie da się po prostu usunąć. Zalegają wszędzie. Na dachach, gzymsach, chodnikach, niszczą zabytki i stają się coraz większym problemem sanitarnym, szczególnie dla dzieci. Czego by nie dotknęły, tam istnieje ryzyko zetknięcia z ptasimi odchodami. Konserwatorzy ostrzegają, że Kolumna Maryjna niszczeje w okamgnieniu – mówi prezydent Mirosław Lenk.

Nikt nie wie, kiedy gołębie zagościły na Rynku. W latach 80. ich nie było. Z lat 90. ludzie pamiętają walkę, jaką wytoczył im Andrzej Markowiak. Ówczesnemu prezydentowi ptaki te, rzekomy zakaz trzymania w bloku psów i kotów, a także pojemniki na psie kupy w kształcie dalmatyńczyków przyniosły ogólnopolską sławę. Mówiły o tym wszystkie media. Wtedy to przyjęło się, że podejmowanie tego typu tematów zostanie od razu obśmiane.

– Rozumiem, że te pojemniki czy dyskryminacja psów i kotków mogą rozbawiać, ale gołębie to już poważny kłopot – dodaje Lenk. Magistracki wydział ochrony środowiska ma znaleźć skuteczną metodę na ograniczenie populacji ptaków. – Proszę zobaczyć, że są wyjątkowo spasione i rozbestwione przez ludzi. Dostają do woli karmy, więc się mnożą, podobnie jak ich odchody. Mamy poświadczony przypadek, że ludzie wyrzucali na Rynek resztki obiadu gołębiom pod nos – dodaje prezydent.

Walka z gołębiami niewielu jednak się udaje. Już w latach 90. raciborski magistrat przerabiał pomysły typu „zatrudnienie” na wieży kościoła farnego sokoła gołębiarza, czy montaż głośników emitujących dźwięki odstraszające ptaki. Na forach internetowych tymczasem za najlepszą metodę podaje się… walkę z tymi, którzy gołębie dokarmiają. Strażnicy kiedyś przeganiali osoby rozrzucające karmę. Teraz musiałby tu być stały dyżur, a mandaty sypałyby się co kilka minut. Karmią nie tylko emeryci i renciści, ale i dzieci z rodzicami. Specjalne ptasie jadło można kupić w pobliskim sklepie.

– Cóż. Trudno będzie przekonać ludzi, czy choćby przeganiać dzieci. Póki co, sprawdzimy wszystkie dostępne metody odstraszania gołębi, bo zależy nam na tym, by szybko pozbyć się znacznej części tej populacji, oczywiście w pełni humanitarnie – deklaruje Lenk.

(waw)

  • Numer: 16 (835)
  • Data wydania: 15.04.08