Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Nasi walczyć potrafią

29.01.2008 00:00
Zacięta rywalizacja z dobrą ekipą MKS-Sudety Kamienna Góra.

Pokaz efektownej pogoni po dwóch przegranych setach AZS-u  wywołał w hali Rafako emocje sięgające zenitu.

W czasie Sobotniego drugoligowego starcia siatkarzy zgromadzeni na hali Rafako uczcili minutą ciszy tragiczną katastrofę lotniczą pod Mirosławcem. Organizator z powodu żałoby państwowej zaapelował do kibiców by nieużywali w tym dniu bębnów do dopingowania swoich ekip. Mimo tragicznych zdarzeń z 23 stycznia, oba zespoły, „głodne” zwycięstwa, przystąpiły do rywalizacji z pełną mobilizacją. Rafako miało przed sobą trudne zadanie. Ekipa z Kamiennej Góry zajmuje aktualnie II miejsce w ligowej tabeli. – W ekipie z Kamiennej Góry występuje bardzo dobrze grający Maciej Zając. Nie on jedyny dzisiaj w zespole przeciwnika gra jako były gracz PLS-u – ocenia siłę rywali kierownik zespołu z Raciborza, Mirosław Banak.

W pierwszych dwóch setach ekipa przyjezdnych nie musiała nawet pokazywać swojego całego potencjału. Przeciwnicy wygrali obie partie: 25:21 oraz 25:20, głównie dzięki „prezentom” Rafako w postaci ogromnej ilości własnych błędów wynikających ze złego odbioru i niewykorzystywanych ataków na pojedynczym bloku przeciwnika. Według pomeczowych statystyk raciborzanie przez własne błędy w pierwszym secie stracili 12 „oczek”, a w kolejnej partii aż 18. Początek meczu gracz AZS, Krystian Lipiec nie może zaliczyć do swoich najlepszych występów. – Byłem w tym momencie trochę spięty, dodatkowo na mecz przyjechała duża grupa kibiców ze Skoczowa, mojej poprzedniej drużyny i sądzę, że w tym początkowym okresie to było głównie powodem mojej słabszej gry. Nie potrafiłem skończyć piłek, później jednak dzięki Miłoszowi Zniszczołowi, który mi dużo pomagał, przełamałem się, zapominając o słabym początku – komentuje Krystian Lipiec.

Gdy wydawało się, że 16 kolejka rozgrywek II ligi zakończy się srogą przegraną 3:0, ekipa Rafako przeszła, jak to określił trener Witold Galiński, metamorfozę. Przełomowym momentem w trzecim secie, przy stanie 18:18 dla AZS-u, była dobra gra Karola Galińskiego. Zawodnik z Raciborza wykonał serię mocnych i trudnych do odbioru serwisów, dających nadzieję gospodarzom na powrót do meczu. Raciborzanie zaaplikowali kibicom dużą dawkę emocji, wymieniając się z przeciwnikiem piłkami setowymi (od 25:25 do 34:34). W tych najbardziej nerwowych momentach gry nie zawiedli siatkarze z Raciborza. Wygrany trzeci set wynikiem 34:36 to w głównej mierze bardzo dobra gra w serwisie i ataku Karola Galińskiego i Marcina Gonsiora, w ataku i bloku górował tego meczu Bartosz Buniak (w całym meczu zdobył 23 pkt). Kilkoma sprytnymi „kiwkami” na miarę setowego zwycięstwa popisał się rozgrywający Aleksander Galiński. – Marcin Gonsior w pierwszych setach nie grał z powodu niedyspozycji żołądkowej. Miał za sobą nieprzespaną noc, jednak w trzecim secie, po pytaniu, czy da radę zagrać,  powiedział, że spróbuje i w tym momencie na pewno wniósł dużo do zespołu – ocenia Witold Galiński. Idąc za ciosem, gospodarze w dużej mierze dzięki wykorzystaniu znacznej ilości sytuacyjnych piłek, wyrównali stan meczu, wygrywając seta pewnym wynikiem 25:18.

Kamienna Góra w tajbreku pokazała jednak boiskowy charakter, nie pozwalając Rafako na uzyskanie prowadzenia i utrzymując przez cały set bezpieczną przewagę. – To kolejny mecz, w którym płacimy za słabe początki, później nadganiamy, ale sama ambicja już nie wystarcza do wygrania meczu. W tajbreku znowu nie zadziałała ta nieszczęśliwa zagrywka, która w pierwszych setach nas pogrążyła. Mamy ciągle kłopoty z odbiorem zagrywki przeciwnika, który serwuje z dużej odległości. Powtarzam chłopakom, ile możemy przegrywać meczów przez taką zagrywkę. Ciągle ćwiczymy, kładziemy szczególny akcent na poprawianie tego elementu na treningach. W międzyczasie Adrian Sdebel wybił sobie palce, nie mógł wejść na podwyższenie bloku. Tomek Kułaga w ataku narzekał na ból kręgosłupa, także nie miałem żadnych zmian, brałem tyko czasy i zostałem tak jakby zastopowany, jeśli chodzi o zmiany – tłumaczy trener. – Jedno jest pocieszające, że ciągle walczymy, podrywamy się, a mecze nie kończą się wynikiem 3:0 i widać duże ambicje w zespole.

(asr)

  • Numer: 5 (824)
  • Data wydania: 29.01.08