Niedziela, 28 lipca 2024

imieniny: Aidy, Innocentego, Marceli

RSS

Procedury pod paragrafem

16.07.2003 00:00
Na salę sądową trafia sprawa doktora Stanisława P., byłego zastępcy dyrektora szpitala i radnego powiatowego, któremu prokurator zarzucił oszustwa przy rozliczaniu kontraktów z kasą chorych. Miała ona stracić około 31 tys. zł. Akt oskarżenia obejmuje 46 zarzutów. Wszystkie dotyczą oszustw przy rozliczaniu kontraktów ze Śląską Regionalną Kasą Chorych (zastąpił ją śląski oddział Narodowego Funduszu Zdrowia), które wyszły na jaw podczas kontroli. Doktor P., do niedawna właściciel małej kliniki chirurgicznej, inne zabiegi wykonywał, a inne rozliczał. Sprawą zajmowała się sekcja ds. walki z przestępczością gospodarczą.
Te oszustwa dotyczyły np. zabiegu wycięcia brodawki, podczas gdy w sprawozdaniu do kasy M. napisał wycięcie zmiany skórnej wargi o charakterze nowotworu złośliwego. Innym razem chodziło o ślinianki, za które kasa płaciła jako za zabieg na tarczycy, albo operację plastyczną skrzywionej przegrody nosa przy raportowaniu wycięcia migdałków. Są też przypadki przedstawiania rachunku za operację wycięcia wyrostka metodą laparoskopową, gdy w rzeczywistości wykonano ją tradycyjnie, czyli taniej. Nie brak przykładów wręcz zdumiewających. Doktor raportował zabieg na prąciu, a w karcie chorobowej było nacięcie wędzidełka języka, innym razem operację nowotworu wargi, podczas gdy pacjent cierpiał z powodu modzeli stóp. Na każdym oszustwie kasa miała stracić od 200 do około 800 zł.

Podczas dochodzenia Stanisław P. nie skorzystał z prawa odmowy wyjaśnień. Obszernie ustosunkował się do zarzutów. Stwierdził, iż wszystkie zabiegi wykonał w interesie pacjentów i znacznie taniej niżby to zrobił szpital. Różnica między jego kliniką a lecznicą była jednak taka, że miał się trzymać ściśle procedur, za które kasa płaci. Innymi słowy, nie mógł wykonywać darmowo (w ramach systemu opieki zdrowotnej) zabiegów, których nie miał zakontraktowanych.

Doktor P. wskazywał jednak, że podobnie jak on postępują inne placówki służby zdrowia. Wyjaśnił, iż w rozmowach z kasą miano mu dawać do zrozumienia, że może wykonywać jedne zabiegi, a sprawozdawać inne, byleby były zbieżne cenowo. Wielokrotne różnice w lokalizacji schorzeń poddanych leczeniu, jego zdaniem, były pomyłkami i wynikały z wad systemu informatycznego. Nie kontraktował też wszystkich możliwych lokalizacji schorzeń na skórze bo było ich kilkadziesiąt, przez co np. w sprawozdaniach pojawiały się często wargi, a operowano inne części ciała. Operacje wyrostka początkowo kwalifikowane jako laparoskopowe wykonywano klasycznie z uwagi na zalecenia anestezjologów wydawane tuż przed ich wykonaniem.

Sprawa będzie rozpoznana przez sąd w najbliższych tygodniach.

Grzegorz Wawoczny
  • Numer: 29 (588)
  • Data wydania: 16.07.03