Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Dzieci marzną bo kocioł za dużo spala?

14.12.2011 12:27 | 4 komentarze | art

Świetlica w Odrze to jedyna atrakcja dla miejscowych dzieci i ich matek. Spędzają tu sporo czasu. Zima to dla nich czas próby. W środku bywa chłodniej niż na dworze. Urzędnicy za ten stan rzeczy obwiniają palacza. Ten winę przerzuca na urzędników.

Dzieci marzną bo kocioł za dużo spala?
Zimno panujące w świetlicy nie odstrasza młodych mieszkańców Odry przed przychodzeniem tu na zajęcia
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pan Jan Psota z Bełsznicy wykonuje fotoreportaże na jeden z lokalnych portali. Chciał zrobić zdjęcia w czasie zajęć świetlicowych w Odrze. Doznał szoku. - Był 25 listopad. Na termometrze umieszczonym wewnątrz sali odczytałem 5 stopni Celsjusza. Gdyby wtedy otwarto okna, pewnie pokazałby więcej. Widziałem dzieci w świetlicowej sali grające w tenisa stołowego w kurtkach i szalikach. Przykry widok, dzieciom z ust buchała para – opowiada pan Jan. Nie była to odosobniona sytuacja. Niestety dzieci w Odrze marzły nie jeden raz. Ale tak źle jak w tym roku nie było jeszcze nigdy.

Zimny Sylwester

Świetlica znajduje się w jednym z dwóch budynków, w których kiedyś mieściła się zlikwidowana szkoła podstawowa. Drugi budynek gmina sprzedała. Razem z kotłownią, która ogrzewa również świetlicę. Nowy właściciel budynku miał obsługiwać szkolną kotłownię i tym samym dbać to to by w świetlicy nie było zimno. Zadaniem  gminy było dostarczanie opału. Podpisano stosowną umowę, na początku układ funkcjonował poprawnie, ale po jakimś czasie w świetlicy zaczęły się chłodne dni. - W zeszłym roku organizowaliśmy tu zabawę sylwestrową. Było tak zimno, że nie dało się tańczyć – opowiada Aleksandra Burszczyk. Prawdziwy dramat zaczął się tej jesieni. - Na razie nie było ani jednego dnia żeby kaloryfery były ciepłe – mówi Izabela Wojtczak. Jej słowa potwierdzają pracownicy świetlicy. Uważają, że winny jest właściciel kotłowni, który otrzymuje opał, ale w piecu nie pali.

W kilka dni zużył 1,5 tony węgla?

Świetlica działa w strukturach Wiejskiego Domu Kultury w Olzie. Jego dyrektorka przyznaje, że problem z dogrzewaniem obiektu istnieje od kilku lat. - Wcześniej bywało, że przez kilka dni było zimno, ale po interwencjach znów było cieplej. W tym roku jest fatalnie – załamuje ręce Katarzyna Siedlaczek, dyrektor WDK w Olzie. Ma niewielkie pole manewru bo to nie ona podpisywała umowę, a urząd gminy.

Czesław Parma, właściciel budynku, w którym mieści się kotłownia nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że w tym sezonie grzewczym palił w piecu dwukrotnie - kilka dni w listopadzie i kilka dni na początku grudnia. - Paliłem dopóki wystarczało opału. Za pierwszym razem dostałem nieco ponad 700 kg ekogroszku, za drugim około 800 kg. Na rozruch schodzi 200 kg. Pieca nie wygaszam bo było by to nieopłacalne, więc dostarczony opał szybko się zużywa. To nie moja wina, że węgla dostaję tak mało. – twierdzi stanowczo mężczyzna. Katarzyna Siedlaczek mówi, że pierwszy raz w świetlicy nagrzane było przez dwa dni listopada, w dodatku wtedy kiedy była ona nieczynna. Drugi raz kaloryfery były ciepłe w poniedziałek 5 grudnia, kiedy w świetlicy odbywały się mikołajki. Dlatego nie wierzy w zapewnienia palacza.

- My na cały sezon grzewczy do ogrzania dużego WDK zużywamy 20 ton. A świetlica jest przecież mała, więc niemożliwe by w kilka dni zużył 1,5 tony opału – uważa szefowa WDK.

Na zajęcia do świetlicowej kuchni

Dzieci przychodzą na zajęcia do świetlicy 3 razy w tygodniu – w poniedziałek, środę i piątek. Grają tu w ping ponga i inne gry. Instruktorzy i wolontariusze organizują dla nich różne zajęcia. Przychodzą tu również mamy uczestników zajęć - na kawę, porozmawiać o swoich sprawach. Bo w małej Odrze świetlica to jedyna atrakcja. Tyle, że ze względu na zimno z biura w budynku zrezygnowała nawet pani sołtys, która pobierała tu raty podatków lokalnych. Ale dzieci ze swoimi mamami wynosić się nie chcą. Kiedy jest najchłodniej siedzą w świetlicowej kuchni. Małe pomieszczenie dogrzewane jest elektrycznymi piecykami. A jak  dzieci chcą się poruszać to ubierają kurtki, szaliki i idą na salkę pograć w ping-ponga. Instruktorzy robią co tylko mogą by w tych anormalnych warunkach zorganizować przychodzącym do świetlicy dzieciakom czas, ale zdają sobie sprawę z tego, że jak nadejdą naprawdę duże mrozy to elektryczne piecyki nie wystarczą. - Być może zaproponuję, by obiekt został tymczasowo zamknięty do czasu aż sytuacja nie ulegnie poprawie – zastanawia się Katarzyna Siedlaczek. Ale społeczność Odry nie chce o tym słyszeć. - Jak nam świetlicę zamkną to już pewnie nigdy jej nie otworzą. Gmina tylko na to czeka. Miałaby jeden problem z głowy – uważają mieszkańcy Odry.

Zapomniani przez gminę

Urzędnicy z Gorzyc zaprzeczają by nosili się z zamiarem likwidacji świetlicy. Zapewniają, że definitywnie rozwiążą problem ogrzewania poprzez budowę oddzielnej kotłowni. - W budżecie na następny rok zostaną zabezpieczone na ten cel środki w wysokości 130 tysięcy złotych – zapewnia Wioletta Langrzyk z Urzędu Gminy w Gorzycach. Ale mieszkańcy Odry nie bardzo w to wierzą. - O budowie kotłowni gmina mówiła już w poprzednich latach. I jakoś do tej pory się jej nie doczekaliśmy – odpowiadają. Czują się przez urzędników z Gorzyc zapomniani. Świadczy o tym chociażby fatalny stan świetlicy. O wymianę nieszczelnych okien dopominają się od dawna. Bez skutku. Ostatnio „chałupniczym” sposobem pokleili niemal całkowicie rozbitą szybę. - Nasze władze wychodzą chyba z założenia, że skoro jesteśmy najmniejszą miejscowością w gminie to można o nas zapomnieć. Bo przecież my mamy mały wpływ na wynik wyborów. Szkoda, że tak się nas traktuje – mówi smutno pani Izabela .

Od stycznia świetlica zamknięta

Już po naszej interwencji Urząd Gminy w Gorzycach poinformował o zerwaniu z dniem 8 grudnia umowy z właścicielem budynku odpowiedzialnym za ogrzewaniem świetlicy. Postanowiono też, że od stycznia dzieci będą dowożone zorganizowanym transportem na zajęcia do sąsiedniej Olzy. Gmina więc zareagowała. Szkoda, że dopiero wówczas kiedy zapomnianą świetlicę odwiedził fotoreporter.

Artur Marcisz

Ludzie:

Katarzyna Siedlaczek

Katarzyna Siedlaczek

Radna gminy Kornowac