Sobota, 30 listopada 2024

imieniny: Andrzeja, Justyny, Konstantego

RSS

Samochody też cierpią wskutek pandemii

06.02.2021 07:00 | 0 komentarzy | ma.w

Swoimi obserwacjami na temat zgłoszeń awarii samochodowych dzieli się z nami Piotr Prusicki doświadczony przedsiębiorca z branży motoryzacyjnej, z działającej już 25 lat na rynku firmy rodzinnej.

Samochody też cierpią wskutek pandemii
Piotr Prusicki z serwisu, który funkcjonuje w Raciborzu już 25 lat , nigdy wcześniej nie zaobserwował takiego zainteresowania akumulatorami jak tej, pandemicznej zimy.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Okres pandemiczny zmienił zachowania kierowców, którzy nie korzystają ze swoich aut już tak często jak wcześniej. – Samochód postoi przez miesiąc na parkingu i zaczynają się problemy, jakich wcześniej nie było – zauważa pan Piotr.

Bateria nie lubi zimy

Na początek opowiada o kolejkach klientów, którzy przy pojawieniu się mrozów zgłosili się do warsztatu z rozładowanymi akumulatorami. – A przecież to były lekkie mrozy, w sumie tylko takie chłodniejsze dni. Tyle, że od marca zeszłego roku pojazdy były mało użytkowane. A jak auto stoi po 2 – 3 tygodnie to bateria się rozładowuje. Nie odbywa się jej doładowanie na trasie. Zalała nas fala zgłoszeń o wymianę akumulatora – uśmiecha się ekspert. Żywotność samochodowej baterii sięga 4 – 5 lat, a jej żywotność warunkuje styl jazdy, jaki prezentuje właściciel auta.

To tak jak ze schorowanym człowiekiem, który przeleżał w łóżku parę tygodni i nagle ktoś każe mu wbiec na czwarte piętro. Taki wymóg zaskutkuje zawałem. Akumulator rozładowuje się, jak każda bateria, a wystawiony na mrozie szybciej traci swoje wartości – podkreśla P. Prusicki. Pamięta jak w przeszłości zaradni kierowcy wykręcali akumulator z samochodu, żeby go podładować w domu. – Te czasy minęły, bo dziś samochody są tak skonstruowane, że wyjęcie baterii może spowodować, że bez pomocy specjalisty już nie odpalimy pojazdu – kwituje nasz rozmówca.

Sadza zapycha filtry

Rzadsze korzystanie z samochodu z silnikiem diesla powoduje problem z DPF-em czyli filtrem cząstek stałych. – Dochodzi do jego zapychania. Dieslem trzeba jeździć, od czasu do czasu na dalszej trasie z większą prędkością. Muszą być wyższe obroty, aby w wysokiej temperaturze wypaliła się sadza – tłumaczy pan Piotr. Zgłaszają się doń klienci, którzy przestali wyjeżdżać w weekendy, by wypocząć w górach czy gdzieś dalej. – Pracę mają zdalną, samochodem podjeżdżają najwyżej po zakupy. Potem świeci kontrolka informująca, że DPF jest zapchany – rozkłada ręce szef serwisu u Prusickich. O ile podładowanie akumulatora czy jego wymiana to czynność mniej kosztowna i czasochłonna, o tyle na wyczyszczenie filtra w dieslu trzeba przeznaczyć więcej pieniędzy i czasu. – To już większy wydatek. DPF trzeba wyjąć i wyczyścić w specjalnej maszynie. Ten proces trwa, tego się nie da zrobić w 20 minut – wyjaśnia ekspert.

Zapomniana wymiana

W znanej na lokalnym rynku oponiarskim firmie Prusickich nie odnotowano za to problemów z kołami, związanymi z dłuższą bezczynnością pojazdów. – One by się pojawiły, gdyby samochód naprawdę wyjątkowo długo stał. Tak jest na przykład z kamperami, używanymi raz na pół roku lub rzadziej. Do nich stosuje się specjalne ogumienie, żeby nieużytkowane koła się nie odkształciły. W przypadku osobówek wystarczy wóz przetoczyć o jakieś pół metra co jakiś czas i problemu nie ma – tłumaczy P. Prusicki. Znamienne, że w pandemicznym czasie niektórzy kierowcy stracili rachubę czasu i zapomnieli o wymianie opon. – Orientowali się przed wyjazdem na wakacje, na długie trasy, że mają jeszcze zimówki. Na szczęście między zimą a wakacjami niewiele jeździli, więc te opony się nie zużyły w letnich warunkach – mówi przedsiębiorca.

Ozon – obiekt zainteresowania

W dobie pandemii w warsztacie, który oferuje m.in. serwis klimatyzacji, wzrosło zainteresowanie usługą ozonowania. – Choć mamy ją od dawna, to właśnie teraz pojawiało się więcej klientów wybierających ją poza regularnym doładowaniem klimy. Mówią, że ma to związek z sytuacją pandemiczną, chcieliby czuć się bezpiecznie w samochodzie. Widać to np. w obsłudze aut flotowych, gdzie firmy wskazują na wybór tej opcji – informuje P. Prusicki. Ozonowanie kosztuje 30 zł, do czego dochodzi jeszcze wymiana filtra kabinowego (w zależności od modelu samochodu od 30 do 150 zł).