Spowiedź Jana Pawła II
„Komu grzechy odpuścicie, będą odpuszczone. Komu grzechy zatrzymacie, będą zatrzymane”(J 20,22–23).
Władzę uniewinnienia grzeszników, czyli przestępców wobec prawa Bożego, dał Pan Jezus apostołom, a ci przekazali swym następcom. „Kto może odpuszczać grzech?” – oburzali się kiedyś żydzi, gdy Pan Jezus rzekł choremu na paraliż: „Ufaj, synu, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Dla żydów było jasne, że tylko sam Bóg ma władzę nad sumieniem ludzkim. Nie brali jednak pod uwagę możliwości, że Jezus jest Bogiem w człowieku. Moc kapłana, to moc Chrystusa przekazana mu przez święcenia kapłańskie. Władza odpuszczenia grzechów jest olbrzymia, a zaufanie Jezusa do powołanych do tego zadania ludzi bardzo wielkie. Sęk w tym, że oni sami są grzesznikami i też potrzebują spowiedzi. U kogo spowiada się ksiądz? U innego księdza. A biskup? A papież?
Przeczytajmy wzruszającą historię wyjętą z książki A. Widmera „Strażnik Świętego Papieża”, będącą garścią wspomnień członka gwardii szwajcarskiej o św. Janie Pawle II. Niech ta opowieść podprowadzi nas pod konfesjonał do spowiedzi wielkanocnej.
Papież i ex ksiądz
W późniejszym okresie pontyfikatu Jana Pawła II na konferencję w Rzymie przyjechał pewien amerykański ksiądz. Ostatniego dnia konferencji wszedł w południe do pewnego kościoła, aby się pomodlić. Przy wejściu zobaczył żebraków, jakich wszędzie pełno w Rzymie. Zatrzymał się na moment, bo jeden z nich wyglądał znajomo, lecz odpędził tę myśl i wszedł do środka. Jednak wciąż nie mógł przestać myśleć o tym żebraku, więc wychodząc z kościoła podszedł do tego człowieka.
– Przepraszam – powiedział do niego – czy my się nie znamy?
Mężczyzna odwrócił wzrok i odpowiedział:
– Tak, byliśmy razem w seminarium i razem – tutaj, w Rzymie – otrzymaliśmy święcenia.
Ksiądz żebrak opowiedział Amerykaninowi historię o tym, jak potwornie błędne życiowe decyzje i pomyłki zatruły i zniszczyły jego powołanie. Ksiądz wstrząśnięty tym, co usłyszał, nie wiedział co odpowiedzieć, więc szybko wrócił do Watykanu.
Popołudniu tego dnia papież przyjął na audiencji wszystkich uczestników konferencji. Nasz ksiądz nie mógł oprzeć się pokusie i kiedy podszedł do Jana Pawła II powiedział:
– Ojcze Święty, proszę pomodlić się za księdza, którego przed chwilą spotkałem – i opowiedział papieżowi całą historię.
Po audiencji Amerykanin poszedł jeszcze raz do tego kościoła, poszukując bezdomnego księdza. Kiedy go znalazł, powiedział mu:
– Papież modli się za ciebie.
Żebrak wpatrywał się w niego, a jego spojrzenie mówiło:
– No tak, to świetnie... może to coś zmieni.
A ksiądz mówił dalej:
– Ale to nie wszystko. Papież i jego sekretarz, biskup Dziwisz, zapraszają nas obu na kolację dziś wieczorem.
Żebrak nie chciał przyjąć zaproszenia. Był brudny, nie miał żadnego przyzwoitego ubrania. Ale Amerykanin przekonał go, proponując skorzystanie z prysznica i pożyczając mu jeden ze swoich garniturów. Tak więc poszli na kolację do papieża.
Gwardzista pełniący wtedy służbę pozwolił im wejść, zostali wprowadzeni do apartamentu papieskiego, gdzie powitał ich biskup Dziwisz. Zaprowadził ich do jadalni. Przy stole siedział już papież. Wymieniono grzeczności podczas podawania pierwszego dania. Potem było drugie danie. Pod koniec dania głównego papież pomachał ręką w kierunku biskupa Dziwisza. Amerykański kapłan nie wiedział co oznacza ten gest, ale biskup wiedział. Wstał i powiedział do niego:
– Czy mogę prosić na chwilę?
Wyszli i jakiś czas czekali na zewnątrz.
Minęła minuta, dwie, pięć minut, dziesięć. W końcu biskup stwierdził, że czas wracać do jadalni. Usiedli przy stole dokładnie w chwili podawania deseru.
Wieczór minął, papież pożegnał i pobłogosławił dwóch księży, a oni zeszli marmurowymi schodami na plac św. Piotra. Amerykanin umierał z ciekawości, więc skoro tylko wyszli z pałacu papieskiego, odwrócił się i zapytał:
– Co się wydarzyło?
Żebrak odpowiedział:
– Nie uwierzysz w to, nawet jeśli ci opowiem.
– Musisz mi o tym opowiedzieć! – niemal krzyknął Amerykanin.
– Jak tylko wyszliście z jadalni, Jan Paweł II pochylił się do mnie i powiedział: „Czy może ksiądz wysłuchać mojej spowiedzi?”
A ja na to: „Ojcze święty, ja nie jestem księdzem, jestem żebrakiem”.
A papież odpowiedział: „To tak jak ja – ja też jestem zwykłym żebrakiem. Jesteś kapłanem. Byłeś księdzem i na zawsze będziesz księdzem”.
„Ojcze święty” – mówię papieżowi – „nie mam prawa pozostawać w Kościele!”
„Jako biskup Rzymu przywracam cię do jedności z Kościołem, tu i teraz” – brzmiała odpowiedź. „Potrzebuję jedynie twojej zgody”.
„Jak mógłbym odmówić biskupowi Rzymu?” – zakończył swoją opowieść żebrak.
Po usłyszeniu tej historii amerykański ksiądz stwierdził:
– Ale my staliśmy na zewnątrz ponad dziesięć minut. Przecież papież nie mógł wyznawać swoich grzechów przez cały ten czas.
– Nie – przyznał żebrak. – Zajęło to kilka minut. Potem ja upadłem na kolana i błagałem go, aby wysłuchał mojej spowiedzi. I zrobił to. Tuż przed waszym powrotem zapytał, gdzie mnie znalazłeś, a kiedy mu powiedziałem gdzie to było, poprosił mnie, żebym jutro zgłosił się do tamtejszego proboszcza. Zostałem przydzielony do tego kościoła, a moim zadaniem będzie dotarcie do wszystkich żebraków z tej okolicy. Bo właściwie wszyscy jesteśmy żebrakami.
Jan Paweł II spowiadał się bodajże co tydzień. Miał z pewnością stałego kierownika duchowego, tak jak miał go w młodości w osobie ks. Kazimierza Figlewicza.
Papież Franciszek przystępuje do spowiedzi co dwa tygodnie.
ks. Jan Szywalski