"W dwóch poprzednich kampaniach górnicy robili za statystów podczas kampanijnych spektakli polityków Prawa i Sprawiedliwości i przyjmijmy, że była to cena za nadzieję. Jeśli po raz pierwszy nie ma górników w kampanii PiS, wniosek jest bardzo prosty: Prawo i Sprawiedliwość utraciło niemal bezwarunkowe kiedyś poparcie w tej grupie zawodowej. Nie udał się manewr Solidarnej/Suwerennej Polski, która kilka miesięcy temu próbowała uwodzić związkowców: „My co prawda w rządzie z premierem Morawieckim i wicepremierem Sasinem, ale o węglu mówimy, że bronimy”. Politycy SP wycofali się z tej szarży i w tej kampanii o górnictwie nawet nie zająknął się dowodzący wyższości polskiego makaronu nad włoskim Janusz Kowalski. Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności odmówił w „zasiadaniu” komitecie poparcia premiera. Z ust związkowych liderów na Śląsku od kilkunastu miesięcy słychać wyłącznie zdecydowaną krytykę poczynań (albo raczej ich braku) rządu PiS w górnictwie. Krytykować jest co i po raz setny musiałbym powtarzać ten sam refren. Więc najprościej jak się da: przez 4 ostatnie lata PiS z premierem Morawieckim na czele nie dotrzymał ani jednej obietnicy złożonej górnikom. W swojej wyborczej gazetce (temat na osobną recenzję), szef rządu górnictwu poświęca skromny akapit. W nim: „Obroniliśmy śląskie kopalnie”. Jakie obroniliśmy, skoro zamknęliśmy dwie czynne kopalnie z gotowym do wydobycia węglem (Makoszowy, Krupiński)? I przed kim obroniliśmy? Chyba przed Jackiem Sasinem, Piotrem Pyzikiem, Arturem Soboniem czy innymi mistrzami zarządzania.
Napisany przez ~Przodowy_gornik, 10.10.2023 21:53
Najnowsze komentarze