Nie byłoby problemu na Górnym Śląsku z inwestycjami liniowymi, gdyby planowanie przestrzenne, za które pracownie urbanistyczne kasują niemałe pieniądze, nie odbywało się na zasadzie, pisząc grzecznie, rzucania błotem w wentylator. Okresy "ustawowego braku planów miejscowych" też nie odbyły się po to, żeby urzędnicy nie mieli prawa rozmazać zabudowy gdzie popadnie, używając WZ zależnego od zamożności wnioskodawcy. Zdziwienia samorządowców są troszkę takie obłudne, jakby przyganiał kocioł garnkowi w takich sprawach.
Napisany przez ~KUKUnaMUNIU, 01.12.2020 09:40
Najnowsze komentarze