Problemem jest przede wszystkim to, że władze Raciborza (każde kolejne) traktują komunikację miejską jak zło konieczne, stąd organizacja po linii najmniejszego oporu: za mało autobusów i brak jednoznacznych planów zakupu nowych (a jednocześnie istniejący tabor się starzeje - "nowe" autobusy z pierwszej dostawy mają już 9 lat) oraz mocno ograniczone dopłaty z budżetu do komunikacji, co nie pozwoliłoby na częstsze kursy nawet gdyby taboru było więcej. Jednocześnie ogromne pieniądze idą na drogi - w 2018 r. prawie 12 mln, podczas gdy na komunikację miejską tylko nieco ponad 2 mln. W efekcie jest jak jest - linia 4 wykonuje zaledwie 14 pełnych kursów w ciągu dnia (w jedną stronę) - pozostałe mniej lub dużo mniej. Dla porównania tyle samo jest pociągów z Rybnika do Raciborza. W innych miastach wielkości Raciborza sytuacja bywa zupełnie odmienna - są takie, gdzie kilka linii autobusowych kursuje co 15 min każda. Niewiele jest takich, gdzie nie ma przynajmniej jednej linii kursującej co pół godziny. Bez zwiększenia liczby autobusów i nakładów (wyższa częstotliwość kursowania) każda rewolucja będzie tylko przetasowaniem kursów a komunikacja miejska nigdy nie będzie stanowić alternatywy dla samochodu. Kierowcy nie wsiądą nawet do bezpłatnej, bo nikt nie będzie czekał godzinę na stado autobusów. Warto również spojrzeć na sposób wprowadzania rewolucji w komunikacji - właśnie szykuje się do niej Głogów. Tam wprost podaje się mieszkańcom informację, o ile więcej (w dwóch przypadkach mniej) będzie kursów na różnych popularnych relacjach. A u nas? Puste gadanie że "będzie lepiej". Praktyka pokazała coś innego.
Napisany przez ~ABCC, 21.01.2019 15:14
Najnowsze komentarze