Kotły 5 klasy to nie do końca pic, bo w dobrze skalibrowanej instalacji "trują" takie już naprawdę śladowo (to jest kilkanaście razy mniej, niż z metody starzika), ALE - to są kotły z zimnymi spalinami (jak w kondensacyjnym gazowcu),i jeszcze z kwasem siarkowym (a to żre stare kominy, doprowadzając do wykwitów i sam kocioł - elementy stalowe). Co do obowiązku podłączenia do źródeł z dala czynnych, to nie zgadzam się. Nie widzę powodu, aby ktoś miał płacić za ogrzanie domu 3-4 razy tyle, co inni za gazowe (bo ciepłociąg na domkach to rzeźnia, jak pokazał przykład Rydułtów sprzed kilkunastu lat). Wg mnie, w Polsce winno dojść do takiego mechanizmu, gdzie ci, co mają najmniejsze kubatury do ogrzania dostają ciepło z najdroższych paliw ciepłociągami, a ci co największe z najtańszych - drutem elektrycznym. Dziś osiedla jadą na ciepłowniach węglowych, a powinny na gazowych, geotermalnych, itp. Za to domki "samodzielnie spalają" gaz i węgiel (paliwa kopalne), a powinny, po prostu, dostać "w drutach" prąd o odpowiedniej cenie, wytworzony najtaniej, bo z węgla, spalonego na wysokiej sprawności, na wysokim kominie i z filtrem, jakim tylko sobie zamarzycie. Mam za sobą eksperyment z ogrzewaniem domu elektrycznie (jeszcze nie był ocieplony, a za kocioł elektryczny CO robił kawałek starego bojlera, z trzema grzałkami po 1800W). Luksus niebywały. Paliliśmy w kotle tylko w największe mrozy, ale rachunek za prąd wymagał dodania, do rocznego kosztu,1,5 emerytury mojego, nieżyjącego już, taty. Dziś musiałbym wyłożyć tylko na ten cel 2-3 swoje pensje. Obiecuję, że kiedy tylko zacznę zarabiać 2000 EU zamiast 1000, "kocioł" elektryczny natychmiast się u mnie pojawi na powrót :)
Napisany przez ~Bernardo, 20.11.2017 10:43
Najnowsze komentarze