Zrobiłam prawo jazdy w wieku 18 lat i poszły do szuflady,tatko nie dał mi jeździć nawet w niedzielę do kościoła.Zdałam dopiero za 4 razem,parkowanie i wjeżdżanie do czegokolwiek wąskiego,czy to miejsce parkingowe,czy brama,słabo mi szło.Całe życie wmawiałam sobie,że do prowadzenia samochodu się nie nadaję.Jak miałam 26 lat,mąż wylądował w szpitalu.Autobusów jak na lekarstwo by do niego dojechać,brat wtedy wyskoczył "masz w domu auto,czemu nie jedziesz". Pierwszy raz jechałam do tego szpitala z nim,drugi raz już zajechałam sobie sama,potem mąż mnie uczył parkować,wjeżdżać w wąskie miejsca,na parkingu,do garażu itp.Powiem szczerze,że moje umiejętności w wieku 26 lat a 18 lat to dzień a noc.By się mogło wydawać,że wtedy uczył mnie instruktor,zdałam egzamin w końcu,więc powinnam jeździć dobrze,dupa.Po tylu latach przerwy,za kółkiem szło mi o niebo lepiej niż wtedy,gdy byłam uczona na bieżąco.Po prostu chyba trzeba przyjąć,że są ludzie, którym coś w życiu przychodzi szybciej a coś później.Moim zdaniem do samochodu trzeba dojrzeć i zawsze trzeba mieć ograniczone zaufanie do SIEBIE przede wszystkim ale i do drugiego kierowcy również,do samochodu też, myśleć trzeba i mieć oczy dookoła głowy.
Napisany przez alexxia84, 31.05.2014 11:08
Najnowsze komentarze