W dobie całej biurokracji i znaczków, kaj nawet owca mo znaczek, to jakim cudem takie drzewo szło ukraść, skoro był na niego legalny papier. Czyli jest papier i drzewa się znaczy do wycinki, zaraz po ściąciu, to drzewo dostaje w miejscu ścięcia swój znaczek z numerem, tak jest przynajmniej w nadleśnictwach, gdzie sztuka jest sztuka i drzewa z paierkiem, czyli tego legalnego nie da się ukraść, a jak ktoś ukradnie, to tak jak by gospodarzowi krowę ukraść z łąki, policja od razu go szuka. Myśliwy, który dokona odstrzału zwierzyny grubej, na którą ma pozwolenie odstrzału, to pierwsze co wykonuje po odstrzale, to daje do ucha znaczek a dopiero następnie może zwierzę wypatroszyć, inaczej może zostać uznany przez strażnika łowieckiego za kłusownika. Podobnie jest z drzewem w lasach, drzewo po ścięciu od razu dostaje swój numer i wpisanie do zeszytu, że drzewo zostało ścięte i ma swój indyfikator. Pewnie każdy z was zauważył że każe drzewo musi mieć taką czerwoną blaszkę, tak to wygląda w nadleśnictwach, nie wiem czy takie same procedury są w miastach, ale jak znikło 65 m3 drzewa i nikt nie zgłosił od razu tego na policję, to jakim cudem kierownik komunalki nie wyleciał? Przecież ukradziono ponad 8 tys zł, za mało by zgłosić kradzież? Jak by traktor z komunalki ukradli, to też by nie zgłaszali kradzieży?
Napisany przez koło, 25.01.2014 15:10
Najnowsze komentarze