Ja widzę problem w tym, że kiedyś wystarczyło dobrze śpiewać, pisać dobre książki, szyć dobre buty itp. żeby odnieść sukces. Oczywiście był też marketing i układy, ale to wszystko miało jakąś logikę i związek z sobą. Żaden artysta ani pseudoartysta nie miał do dyspozycji fejsbuka, na którym może pleść byle co i zdobywać podobnie myślących lub niemyślących fanów. Artyści byli odgrodzeni od potencjalnych fanów filterm (krytycy, dziennikarze, itp.), który odsiewał ziarno od plew. Oczywiście miało to i dobre i złe strony, ale częściej chyba dobre. Dziś wszystko wolno i są techniczne możliwości błyskawicznego rozpowszechnienia zarówno rzeczy dobrych, jak i śmieci, więc wystarczy powiesić genitalia na krzyżu albo zrobić kupę na stole i zawołać, że to sztuka, modernizm, protest przeciw hipokryzji, metafora, hiperbola i szokować dla samego szokowania. To niedługo już przestanie działać, gdyż nie będzie czym szokować, skoro kolejne tabu padają jak liście z drzew. Ja uważam, że zarówno w życiu, jak i w sztuce, jak się mówi "kurwa" to powinno to coś znaczyć, a nie służyć jako przecinek. I analogicznie z prezerwatywami, które jednak kojarzą się z intymnością, więc wywlekanie ich na okładkę powinno być mocno uzasadnione, a tego akurat nie znajduję w wywiadach i wpisach na Fb autorki. A ponieważ jej muzyka nie jest obrazoburcza, a ona sama wygląda na wrażliwą osobę to zgadzam się z autorem, że go to bulwersuje. No, ale pewnie dlatego, że obaj jesteśmy w wieku rodziców artystki, a jej pokolenie już nie czuje, że "nie wszystko jest na sprzedaż".
Napisany przez savonarola, 12.06.2013 08:14
Najnowsze komentarze