Farma fotowoltaiczna i biogazownia w Lubomi W gminie odbędzie się referendum
18 lipca odbyła się sesja rady gminy, podczas której radni mieli przyjąć uchwałę w sprawie zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Zmiana ta pozwalałaby na zainstalowanie paneli fotowoltaicznych na prywatnych działkach, a temu sprzeciwia się część mieszkańców.
Na początku sesji przewodnicząca rady gminy, Maria Franiczek, zaznaczyła, że porządek obrad sesji obejmuje osiem punktów. Jednak wójt Czesław Burek złożył wniosek o zmianę tego porządku. Wniosek dotyczył uchylenia i wykreślenia projektu uchwały w sprawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Radni przegłosowali i przyjęli go jednogłośnie, dokonując usunięcia punktu z porządku obrad. Sprawa powstania farmy fotowoltaicznej na ponad 100 hektarach od początku budzi ogromne emocje i sprzeciw wielu mieszkańców. Wielokrotnie pisaliśmy o tym na portalu Nowiny.pl oraz w Nowinach Wodzisławskich. Usunięcie punktu z porządku obrad ma związek z wnioskiem o referendum, który został złożony w urzędzie gminy 16 lipca przez protestujących mieszkańców.
Po głosowaniu nad zmianą porządku obrad głos zabrał wójt, który uzasadnił swój wniosek i odniósł się do całej sytuacji, w tym do protestu mieszkańców i wyników referendum. Burek zwrócił uwagę na swoją działalność w samorządzie i ostatnie wygrane wybory samorządowe. Stwierdził, że nie wystraszył się i dlatego złożył wniosek, ale nastąpiły pewne fakty prawne, które skłoniły go do takiej decyzji. Wójt mówił, że jest 10 radnych, którzy popierają ten projekt. Stwierdził, że dwóch radnych chociaż będzie głosować przeciw, to jednak są zwolennikami koncepcji, ale jedna z radnych boi się linczu, a drugi radny obawia się utraty pracy. To stwierdzenie wywołało śmiech wśród osób protestujących, którzy byli obecni na sali. - Tak żeście państwo do tego doprowadzili. Proszę mi nie przeszkadzać, chcecie robić wiec, to róbcie. Natomiast ja tu mówię prawdę i tylko prawdę będę mówił - stwierdził wójt.
Wójt: Ja nie będę umierał ani za biogazownię, ani za fotowoltaikę
Następnie wójt przeczytał pismo grupy inicjatywnej o zamiarze przeprowadzenia referendum.
- Instytucję referendum bardzo szanuję, nie tylko jako prawnik, ale i samorządowiec. Jest to instytucja, o której wspomina Konstytucja i ustawa o referendum lokalnym. To jest wyrażenie woli ludzi w głosowaniu tajnym - mówił Burek, zaznaczając, że nikt nie zmusił go, aby złożył wniosek o zdjęcie z porządku obrad punktu dot. zmian w MPZP. - Suwerenem są ludzie, mieszkańcy mający prawo wyborcze i państwo będziecie głosować. Wójt nie jest jakimś niewolnikiem swojej koncepcji. Jeżeli ludzie chcą wyrazić swoje zdanie, to ja tej woli ludu wysłucham i zrobię tak, jak ten lud chce - zaznaczył.
- Jeżeli referendum będzie ważne, będzie większość "za", oczywiście wójt nie będzie się zajmował fotowoltaiką ani biogazownią. Ale wójt musi uzasadnić, dlaczego takie działania podjął - mówił Burek, dodając, że różne gminy mają różne możliwości (typu sklepy przemysłowe, wiatraki czy Eko-Okna). - Ja nie będę umierał ani za biogazownię, ani za fotowoltaikę. Jeżeli chcecie odebrać te możliwości rozwojowe gminie, to proszę bardzo - stwierdził.
Burek stwierdził, że rozważał różne koncepcje i nie można zainstalować fotowoltaiki w Bukowie, gdzie jest obszar Natura 2000 oraz na hałdzie w Bukowie w związku z niestabilnością podłoża. Nie można też wykonać tej inwestycji na gruntach III klasy.
Wójt mówił o hejcie i proteście. Przedstawił również zarzuty w stosunku do pewnej części protestu i używania jego słów, które były wyciągnięte z kontekstu. Odniósł się do podejrzeń o łapówki. Odniósł się również do metod, jakie stosuje komitet.
Stwierdził jednak, że nie boi się tłumu. Pod koniec wystąpienia na prośbę wójta odtworzono utwór Czesława Niemena pt. Dziwny jest ten świat.
Protestujących wójt nie przekonał
Po wystąpieniu wójta głos zabrała radna Monika Patas-Czajka, która również odczytała pismo w sprawie uchwały w sprawie MPZP.
Na sali obecni byli także protestujący mieszkańcy, którzy przedstawiali swoje racje.
- Wszyscy się tu praktycznie dzisiaj zebrali po to, żeby się dowiedzieć, co się dzieje wokół naszych domów, bo to się dzieje wokół naszych domów i będzie się działo. My nie chcemy słuchać Czesława Niemena, który już nie żyje - piękny przebój. Psycholodzy mówią tak, żeby odtrącić wroga, trzeba próbować zmienić kierunek. Piękny jest ten świat i my chcemy go mieć piękny - mówił jeden z mieszkańców, odnosząc się do pomysłu farmy fotowoltaicznej. Poruszył również kwestie przeciwpowodziowe.
Irena Koczwara, była kierownik OPS-u i była radna, zwróciła uwagę między innymi na spadek wartości działek położonych obok tych, na których będzie fotowoltaika. - Już są przypadki w gminie, że pani nie może sprzedać domu, gdzie kupujący się wycofał, bo jest położony w gminie, gdzie jest fotowoltaika. Co z tymi ludźmi - mówiła Koczwara.
Obecny na sali Marek Dzierżęga, który jest mieszkańcem Pszowa, mówił o pięknie gminy, szczególnym ekosystemie i bezpieczeństwie. Dzierżęga zaznaczył, że jest emerytowanym funkcjonariuszem, który pracował w strefach wojennych, na misjach, zwracając uwagę na zagrożenie, które może wystąpić w przypadku konfliktu, ewentualnych działań wojennych. - W przypadku konfliktu zbrojnego, taka instalacja, jak elektrownia staje się celem przeciwnika - mówił pan Marek, zwracając uwagę na duży obszar i dużą moc. - Wierzcie mi państwo, ja pracowałem w Afryce, pracowałem na Bałkanach, pracowałem w Gruzji, ostatnie lata spędziłem jako doradca w obszarze bezpieczeństwa na Ukrainie, jako doradca misji UE. I muszę państwu powiedzieć, że tych ludzi łączyła jedna cecha. Wszyscy mówili: konfliktu nie będzie. Do momentu kiedy nie zaistniał - mówił Dzierżęga.
Protestujący podawali również inne argumenty. Do wypowiedzi protestujących odniósł się wójt przedstawiając swoje zdanie. Argumentacja wójta nie przekonała jednak obecnych na sali osób, które przybyły z banerami, a część z nich miała specjalne koszulki. Sprawę rozstrzygnie zatem referendum lokalne.
Do sprawy będziemy wracać.
Fryderyk Kamczyk
Najnowsze komentarze