środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

W mieście trzeba przywrócić normalność i wprowadzić nowe pomysły

05.03.2024 00:00 red

Z Dariuszem Szymczakiem, byłym wiceprezydentem w latach 2006-2018, który zapowiada rywalizowanie w wyborach na prezydenta Wodzisławia Śląskiego, rozmawiamy o tym, co chciałby zmienić, po co startuje i dlaczego stał się oponentem Mieczysława Kiecy, choć w poprzednich kadencjach był jego prawą ręką.

– Szymon Kamczyk. Co, albo może kto, zmotywował pana do kandydowania na urząd prezydenta Wodzisławia Śląskiego?

– Dariusz Szymczak. Po pierwsze - od pięciu lat jestem całkowicie poza urzędem. Pracuję w firmie prywatnej. Mam aktualną wiedzę o prowadzeniu działalności gospodarczej, tworzeniu i utrzymywaniu miejsc pracy oraz kwestiach podatków, stanowiących źródło wpływów do budżetu samorządu. Dzięki temu uzyskałem nowe spojrzenie na funkcjonowanie urzędu.

Moją motywacją jest przede wszystkim duże zaniepokojenie tym, co działo się przez ostatnie pięć lat. Uważnie obserwowałem to, co dzieje się w Wodzisławiu, w tym działania Mieczysława Kiecy. Według mnie wiele działań to oderwanie od tego, do jakich funkcji i zadań został powołany samorząd. Urząd powinien pracować na rzecz rozwiązywania problemów mieszkańców i zaspokajania ich potrzeb. To, co widzę, to skupienie się głównie na aspekcie promocyjnym i to nie miasta, ale jednak wyraźnie osoby prezydenta. Jako mieszkaniec miasta mam prawo do oceniania tego, co się dzieje, a ta ocena wypada bardzo słabo.

– A po drugie?

– Z drugiej strony często słyszałem słowa uznania do mojego podejścia do mieszkańców z czasów pracy w urzędzie. Słyszę, że gdy zgłaszali problem, to przyjeżdżałem na miejsce, proponowałem konkretne rozwiązanie i dotrzymywałem słowa. Gdy nie można było problemu rozwiązać, nie obiecywałem rzeczy nierealnych.

Znam urząd i specyfikę pracy w samorządzie, więc nie będę tracił czasu na wdrożenie. Doświadczenie zawodowe z ostatnich lat zapewni nowe pomysły i rozwiązania i przyczyni się do rozwoju miasta. Wierzę w kompetencję pracowników Urzędu Miasta i jednostek, dlatego chcę stworzyć im jak najlepsze warunki pracy i realizacji wspólnych celów. Motywacją jest także chęć ponownego zapewnienia im stabilnych warunków pracy. Należy doceniać dobrą i merytoryczną pracę.

Najważniejsze było jednak to, że wielu mieszkańców namawiało mnie do startu w wyborach. Ich życzliwe wsparcie oraz docenienie mojej 12-letniej pracy na rzecz miasta były moją największą motywacją.

– Czyli jest pan w stanie dogadać się mimo podziałów, jeśli w grę wchodzi dobro mieszkańców?

– Trzeba podjąć próbę pokazania mieszkańcom, że urząd to nie tylko ambicjonalny spór, który Mieczysław Kieca prowadzi z Radą Miejską. W mojej ocenie zaufanie do osoby prezydenta i rangi samego urzędu bardzo podupadło. Spór, który toczy się przez ostatnie 5 lat, nie służy nikomu. Mało tego, powoduje on wręcz spadek zainteresowania mieszkańców życiem miasta. A szkoda, bo mają oni prawo wiedzieć, co się dzieje z ich pieniędzmi i wskazywać kluczowe obszary, które wymagają poprawy. A tych nie brakuje.

– W ostatnich latach odrobinę ożywiła się starówka, może to efekt otwarcia pałacu i ciekawej oferty gastronomicznej, ale niektórzy i tak narzekają, że rynek nie żyje. Teraz znów usłyszeliśmy o szumnych koncepcjach zmian w obrębie starówki, ale na ile pana zdaniem są one realne?

– Wydaje mi się, że to nie są nawet koncepcje, a raczej tylko wizualizacje wątpliwej jakości, przygotowane według mnie na kolanie. Mam wrażenie, że znów (jak poprzednio projekt muszli koncertowej) to tylko w celach wyborczych. O niezrealizowany projekt muszli w parku padły zresztą pytania na spotkaniu z mieszkańcami Starego Miasta. Uczestniczyłem także w spotkaniach w innych dzielnicach, przede wszystkim u siebie – w dzielnicy Trzy Wzgórza i po sąsiedzku w Radlinie II oraz na Starym Mieście i w dzielnicy Wilchwy. Na jednym ze spotkań usłyszałem, że kluby sportowe, w tym Odra i SWD, nie mają wiedzy, czy uzyskają jakiekolwiek wsparcie finansowe ze strony prezydenta i w jakiej formule.

Przygotowując się do startu w wyborach prezydenckich, od pewnego czasu rozmawiałem z mieszkańcami i analizowałem wszystkie ich uwagi i spostrzeżenia. Zebrało się z tego sporo świetnych pomysłów. Warto również docenić rolę rad dzielnic. To organ pomocniczy i w mojej praktyce, byłem bardzo zadowolony ze współpracy z radami dzielnic. To one są najbliżej mieszkańców, znają ich problemy i potrzeby. Jako prezydent zamierzam słuchać opinii wodzisławian i wyciągać z nich odpowiednie wnioski. Siedząc z dala od potrzeb mieszkańców, na Bogumińskiej 4, łatwo zapomnieć, że to właśnie oni mają być zadowoleni i dumni z naszego miasta.

– A tu mamy kolejny konflikt na linii prezydent-rady dzielnic, bo rady chciałyby coś robić, a niestety pieniądze choć obiecane, z różnych powodów są blokowane. W wielu przypadkach pojawiają się problemy.

– Wydaje się, że są to problemy typowo sztuczne. Jeżeli były zabezpieczone środki budżetowe na poszczególne zadania, a te zadania nie były realizowane przez nawet 3-4 lata, to jest tu jeszcze inny wymiar sporu między prezydentem a radą, naprawdę dotykający mieszkańców. Takich projektów, nie tylko w ramach budżetów rad dzielnic, nie trzeba daleko szukać. Przykładem jest przebudowa stadionu miejskiego. Znowu przed wyborami pojawiły się wizualizacje.

– Nie mieliście problemu z pozyskaniem kandydatów na listy do rady miasta?

– Mamy wielu wartościowych kandydatów z ciekawymi pomysłami i świeżym spojrzeniem na miasto, w tym kilka osób z doświadczeniem w radzie miejskiej. W tym miejscu jednak muszę się podzielić wrażeniem, związanym z wyborami: wiele osób, które chciałyby się zaangażować w komitetach innych, niż powiązane z prezydentem i jego stowarzyszeniem lub drugą listą, są w różny sposób, czasem nawet bardzo pośredni, powstrzymywane przed kandydowaniem. Zasadne jest tu chyba użycie określenia „efektu mrożącego”. Taki efekt jest niedopuszczalnym ograniczeniem podstawowych praw wyborczych. Jeżeli on w ogóle występuje, a mamy takie obserwacje, to jest to bardzo niepokojące.

– Przez tyle lat był pan prawą ręką prezydenta. Nie jest tak, że mieszkańcy nadal utożsamiają pana z tym obozem władzy i urzędem? Ale powiedzmy wprost, teraz jest pan oponentem Mieczysława Kiecy?

– Trzecia kadencja uświadomiła mi, że moja wizja miasta coraz bardziej różni się od wizji Mieczysława Kiecy, co było powodem tego, iż nasze drogi się rozeszły. Dotyczyło to również stylu zarządzania urzędem i miastem oraz sposobu traktowania mieszkańców.

Słyszę często opinie, że mijająca kadencja jest w dużej części stracona. Poświęcona kreowaniu wizerunku i bezowocnemu sporowi, który toczy się na poziomie prezydenta i rady.

Wszystko to spowodowało, iż od dawna odciąłem się od działań Mieczysława Kiecy. Jestem jego oponentem, a od chwili deklaracji mojego startu w wyborach, jestem w mojej ocenie traktowany jako poważny kontrkandydat.

Przede wszystkim jednak chcę budować program pozytywny dla mieszkańców, bo taki jest sens mojego startu oraz startu kandydatów do rady miejskiej z komitetu wyborczego Głos Pokoleń. Chciałbym uniknąć negatywnego stylu prowadzenia kampanii. Oczywiście, jeżeli zostanie w moją stronę skierowany jakikolwiek zarzut, będę reagować w odpowiedni, przewidziany prawem sposób. W okresie mojej pracy w Urzędzie przez 12 lat uzyskiwałem pozytywne opinie Regionalnej Izby Obrachunkowej, a także pozytywne orzeczenia Krajowej Izby Odwoławczej i sądów dotyczące odwołań od rozstrzygnięć przetargów. Nie było sytuacji jak obecnie, w sprawie odwołania klubu SWD, związanego z rozstrzygnięciem przetargu na promocję przez kluby sportowe, gdy sąd uznał zasadność odwołania klubu.

– Głos Pokoleń, czyli nie kandyduje pan z ramienia Trzeciej Drogi, bo takie były plotki?

– Tę decyzję podjęliśmy wspólnie w gronie kandydatów. Startujemy z listy stowarzyszenia, które funkcjonuje nie od wczoraj, a w poprzednich wyborach zdobywało mandaty do Rady Powiatu Wodzisławskiego. Wodzisław nie jest miastem, gdzie należałoby przenosić wielką politykę. Jako kandydat na urząd prezydenta uzyskałem poparcie stowarzyszenia Zgoda i Rozwój, które również wprowadzało do rad swoich przedstawicieli jak np. śp. Ireneusz Serwotka, a które współtworzy w powiecie Trzecią Drogę. O innych organizacjach czy osobach będę komunikować w późniejszym czasie.

Nie mam jednak zamiaru z nikim prowadzić sporu politycznego. Wierzę, że nowa Rada Miejska, niezależnie od reprezentowanych frakcji, będzie wspólnie z prezydentem działała dla dobra tego miasta. Cenię poparcie każdej organizacji czy partii, która będzie chciała w Wodzisławiu Śląskim mieć swój głos i wpływ na to, co realizujemy na poziomie lokalnym. Jako prezydent zamierzam łączyć wszystkie te środowiska.

– Wracając do motywacji i pana obecnego zatrudnienia, nie kandyduje pan zdaje się z potrzeb finansowych, a wręcz uposażenie może się pogorszyć, jeśli wygrałby pan wybory?

– Jestem w na tyle dobrej takiej sytuacji życiowej i zawodowej, że dla mnie kandydowanie jest wyborem a nie przymusem. Pracuję w firmie, która ma silną pozycję na rynku i dalej się rozwija. Cenię sobie to, że pracuję z ludźmi, którzy odnoszą sukcesy i są uczciwi. Czy wejście w lokalną politykę ma więc sens? Tak, bo jako mieszkańcy musimy podjąć działania, żeby przywrócić normalność w funkcjonowaniu tego miasta i uspokoić nastroje, a także wprowadzić nowe pomysły i nadać miastu nowy impuls rozwojowy. A to będzie już przedmiotem programu komitetu Głos Pokoleń.

  • Numer: 10 (1215)
  • Data wydania: 05.03.24
Czytaj e-gazetę