Klub SWD zarzuca urzędnikom nieprawdę. Dalszy ciąg sprawy przetargu na promocję
WODZISŁAW ŚL. Podczas kwietniowej sesji Rady Miasta Wodzisławia Śląskiego doszło do żywej dyskusji na temat sławetnego przetargu na promocję miasta przez kluby sportowe. Prezesi klubu SWD Wodzisław Śląski zarzucili urzędnikom nieprawdę oraz działania w celu zniechęcenia podwykonawców. Do szczegółów przetargu odniosła się m.in. naczelnik wydziału zamówień publicznych.
– Wsadziliśmy kij w mrowisko. Co się potem dzieje? Niestety urzędnicy stają na głowie, aby nie doprowadzić do podpisania umowy. Oczywiście po wygraniu przetargu złożyliśmy ofertę wszystkim wodzisławskim klubom według klucza „nie mniej lecz więcej”. Ale niektórzy nie byli zainteresowani współpracą z nami, dlatego poszliśmy dalej, a potem się nam zarzuca, że chcieliśmy wyprowadzić pieniądze poza teren naszego miasta. Obraliśmy klucz, wybierając kluby, gdzie są wodzisławscy, utalentowani zawodnicy. W ten sposób zwróciliśmy się do UKS Biathlon Chorzów oraz MKKS Rybnik – wyjaśniał Mirosław Oślizło.
Przypomnijmy, że z odpowiedzi przekazanych naszej redakcji wynikało, że urzędnicy nie wnioskowali do podwykonawców o deklaracje. – Urząd weryfikował informacje, natomiast nie wzywał klubów do składania żadnych deklaracji – informował Mateusz Jamioła z Wydziału Dialogu, Promocji i Kultury. Do tych słów odniósł się wiceprezes SWD Wodzisław Śląski Mirosław Oślizło, prezentując pismo prezydenta Mieczysława Kiecy do klubów, będących podwykonawcami. – W piśmie do podwykonawców jest po prostu dopisane, że całokształt obowiązków, które musi spełnić wykonawca, dotyczy też podwykonawców. Tak więc ktoś, za jakieś 10-15 tys. zł musi włożyć taki ogrom pracy, to wiadomo, że jest zniechęcony – powiedział Mirosław Oślizło, prezentując radnym kolejny raz szczegóły kontaktów z urzędem.
Prezes SWD powiedział, że klub utrzymuje się obecnie wyłącznie ze środków sponsorów oraz wpłat własnych działaczy. – Musimy jeszcze sezon dopiąć do końca, choć jeden z meczy stoi pod znakiem zapytania i prawdopodobnie na niego nie pojedziemy, taki wyjazd to koszt ok. 15 tys. zł. Teraz byliśmy w Radomiu, Warszawie, takie są realia, jeśli chodzi o kobiecą piłkę nożną na poziomie centralnym, bo gramy na poziomie centralnym – przypomniał Sebastian Klimek, prezes SWD, zapowiadając, że prawdopodobnie bez pozyskania środków zewnętrznych, klub przestanie istnieć po zakończeniu sezonu rozgrywek.
Kalinowska broni urzędników
Do wypowiedzi przedstawicieli klubu odniosła się wiceprezydent miasta Izabela Kalinowska.
– Dużo gorzkich słów padło pod adresem urzędników i prezydenta. Tylko odniosę się do kilku, bo myślę, że ta sala nie jest miejscem, gdzie będziemy rozstrzygali, czy przetarg był prawidłowo przeprowadzony czy nie, czy pracownicy popełnili błędy czy nie. O tym już się wypowiedziała KIO, wypowie się sąd, jeśli do sądu się panowie zwrócicie, macie do tego prawo – podkreśliła wiceprezydent Izabela Kalinowska, zapewniając, że narracja klubu, jakoby miasto nie chciało przekazać pieniędzy na piłkę kobiecą, nie ma związku z prawdą. Wiceprezydent wytknęła również działaczom popełnianie błędów przy składaniu różnych wniosków o dotacje miejskie. Kalinowska zaznaczyła również, że żaden klub sportowy w Wodzisławiu Śląskim nigdy nie otrzymał takich pieniędzy z miasta „jakich by oczekiwał”. – Wam się wydaje, że ponieważ gracie, to wam się te pieniądze należą. OK. Macie super sukcesy sportowe, tego nikt nie neguje. Ale żeby prowadzić klub, trzeba w tym momencie mieć zarząd, który potrafi zrealizować wszystkie formalności. Tutaj macie niestety bardzo duże braki – stwierdziła wiceprezydentka.
Przetarg na promocję, a nie wsparcie
O zapisy w przetargu dopytywali również radni, m.in. Adam Kantor i Mariusz Blazy, który wskazywał, że mimo przyjętej strategii sportu dla miasta, w przetargu nie ujęto zapisów o dyscyplinach strategicznych, ani też nie były one bardziej punktowane. O szczegółach przetargu i specyfikacji powiedziała naczelnik Wydziału Zamówień Publicznych Edyta Skibińska. Podczas gdy dyskusja toczyła się głównie na temat wsparcia finansowego dla klubu SWD, naczelniczka podkreśliła, co było przedmiotem przetargu. – Przedmiotem zamówienia jest promocja miasta i jak się ma do tego kryterium np. zameldowanie zawodniczek z klubu w Wodzisławiu Śląskim? No niestety, jeśli chcą państwo dotować sport przez zamówienia publiczne, jest to bardzo trudne – powiedziała gorzko do radnych Edyta Skibińska. Przytoczyła ona konkretne zapisy ze specyfikacji oraz historię kontaktów z klubem, m.in. w celu podpisania umowy. Skibińska potwierdziła również, że urząd wezwał podwykonawców do złożenia deklaracji. – Dlaczego było to wezwanie i pytanie do podwykonawców, czy wiedzą na co się piszą? Ja państwu zaraz przeczytam. Jednym z punktów przedmiotu zamówienia jest ekspozycja użytkowej wersji herbu Wodzisławia Śląskiego na strojach sportowych zawodników. (…) I zauważcie państwo, że nie na strojach wykonawcy, tylko strojach zawodników. Drugie – ekspozycja logo miasta na ubraniach klubowych zawodników i sztabu szkoleniowego – mówiła naczelnik. – Jeżeli my otrzymujemy informacje, że przedmiot zamówienia będą wykonywały drużyny z Chorzowa, Jastrzębia, Rybnika, to chyba logiczne jest pytanie do tych wykonawców, czy na pewno wiedzą co podpisują? Czy na pewno będziecie mieli logo miasta Wodzisławia Śląskiego na rozgrywkach? Takie poszło pytanie. Z tego jest ta afera. Mieliśmy podpisać, a potem nie realizować tej umowy zgodnie z zapisami umowy? – wyjaśniła Edyta Skibińska. Przewodniczący rady Dezyderiusz Szwagrzak dopytał, aby potwierdzić fakt, czy do podwykonawców zostało wysłane pismo. Edyta Skibińska kolejny raz potwierdziła wezwanie podwykonawców. – Na litość boską, nikomu się nie wierzy na słowo – skomentowała naczelniczka Wydziału Zamówień Publicznych. W późniejszej wypowiedzi Edyta Skibińska zapowiedziała, że jeśli w przyszłym roku również będzie realizowany przetarg na promocję miasta przez kluby, zapisy specyfikacji będą inne niż w tegorocznym postępowaniu.
Radczyni urzędu zasugerowała, aby kwestię przestrzegania przepisów przy postępowaniu przetargowym pozostawić sądowi. – Poczekajmy na rozstrzygnięcie sądu okręgowego. My teraz robimy coś za ten sąd okręgowy na tej sali – podkreśliła Adrianna Tatarczyk-Makówka, radca prawny wodzisławskiego magistratu.
– Dziękuję za wypowiedź pani naczelnik, bo chcieliśmy, aby państwo usłyszeli z ust specjalisty, że tu nie ma żadnej złej woli ze strony urzędu miasta, bo panowie użyliście panowie stwierdzenia, że „urzędnicy stawali na rzęsach, abyście ten przetarg przegrali”. Nie było tak – powiedziała wiceprezydent Izabela Kalinowska. – To nie jest tak, że miasto się chce was stąd pozbyć – podsumowała Izabela Kalinowska, a radni po wniosku Adama Kantora podjęli decyzję o zakończeniu dyskusji. W tym momencie przedstawiciele klubu opuścili salę obrad.
Szymon Kamczyk
Najnowsze komentarze