środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Zdrowe sołectwo to zdrowa gmina

14.03.2023 00:00 red.

OLZA o funkcji sołtysa, historii, relacji z mieszkańcami rozmawiamy z Józefem Sosneckim – radnym powiatowym i sołtysem Olzy.

Fryderyk Kamczyk. – Jak patrzy sołtys na swoją gminę?

Józef Sosnecki. – Wbrew pozorom funkcja sołtysa i rola w samorządzie to bardzo ciężki temat. Niektóre osoby mogą mieć inne zdanie, ale nie jest to wcale łatwa sprawa. Gmina Gorzyce jest gminą ościenną w strukturach powiatu wodzisławskiego. Gorzyce graniczą nie tylko z powiatem raciborskim, ale i z Czechami. Przez naszą gminę przebiega droga krajowa, na której jest ruch międzynarodowy. Dotyczy to również mojego sołectwa Olzy, która graniczy z Zabełkowem, a część granicy sołectwa to granica państwa i styk dwóch potężnych rzek. Ma to swoje plusy i minusy. Jeżeli chodzi o gminę, to moim zdaniem jest więcej minusów niż plusów. Tranzyt jest dla nas korzystny, ale jako sołectwo jesteśmy niejako pewnym obrazem, z którym stykają się obcokrajowcy. Plusem jest też to, że wizerunek Olzy czasem może być odebrany jako wizerunek całego kraju. Minusem jest jednak to, że nasze położenie jest na obrzeżach.

– Olza naprawdę jest tak specyficzna?

– Każda gmina i każde sołectwo jest inne. Położenie Olzy jest bardzo specyficzne. Leży w nizinie nadodrzańskiej, są to piękne tereny turystyczne. Brak tu jakiegokolwiek przemysłu. Niektórzy mieszkańcy zajmują się rolnictwem, uprawą konkretnych zbóż i roślin. Dla nas najważniejsza jest turystyka, która z różnych przyczyn, nie jest wykorzystana w 100 procentach. To jednak osobny temat, bardziej złożony. To jest jedna z nielicznych miejscowości o płaskim położeniu. Mamy poważne problemy melioracyjne, których nie mają sołectwa położone wyżej. Woda z wielu innych miejscowości spływa do Olzy. Małe sołectwo musi być przygotowane na przyjęcie tych zasobów. To jest potężna infrastruktura, która musi być odpowiednio utrzymana, żeby mogła przyjąć i retencjonować wody opadowe i spływowe, a następnie przekierować dalej to, co stwarza ogromne zagrożenie. Ważną kwestią to finanse ale również nierozwiązane sprawy własnościowe dotyczące nieruchomości wraz z urządzeniami przeciwpowodziowymi.

– A jacy są mieszkańcy Olzy?

– Z pełną odpowiedzialnością muszę stwierdzić, że olzanie to są wspaniali ludzie ale z charakterem. Biorąc pod uwagę ich zaangażowanie w swoje sprawy oraz odnosząc się do tych, które mieszkańcy Olzy przeżyli w ciągu każdej powodzi, mam do nich wielki szacunek. Największy problem jaki ciąży na mieszkańcach to zagrożenie powodziowe. Jest to jedno z największych w powiecie. Wielokrotnie doświadczyliśmy tego zagrożenie i trzeba było z nim walczyć i powstać z tzw. kolan, odbudować się i żyć dalej normalnie ze świadomością, że to zagrożenie w każdej chwili może powrócić. To są wspaniali, życzliwi ludzie i co najważniejsze potrafią się odwdzięczyć. My również wielokrotnie korzystaliśmy z pomocy innych. Jeżeli trzeba pomóc komuś to zawsze to robimy.

– Jak to się stało, że Pan został sołtysem?

– Jestem sołtysem od 2015 roku. Należę do osób skromnych i nie chcę się chwalić ani promować. Bardzo ciężko mi jest mówić na swój temat. Bycie sołtysem to nie jest decyzja z dnia na dzień.

Zanim zostałem sołtysem przez wiele lat byłem zaangażowany w działalność sołectwa, a przez to i gminy. Leżały mi na sercu głównie działania przeciwpowodziowe i konieczność ochrony naszej miejscowości. Ktoś kto podejmuje taką decyzję pod wpływem chwili, emocji nie będzie dobrze realizował tej funkcji. Sołtys to ktoś bardzo wyjątkowy, musi znać wszystko i wszystkich. Mój poprzednik pełnił tę funkcję kilkanaście lat. Prowadził bardzo dobrze sołectwo. Pod jego adresem należy się wielki ukłon. Dowiedziałem się, że pan Józef kończy, ale moja decyzja nie była nagła. Kilka lat zastanawiałem się nad taką możliwością. Jestem mieszkańcem Olzy od urodzenia i pamiętam, przez co ta miejscowość musiała przejść dlatego ochrona powodziowa była i jest dla mnie kluczowa. Te wydarzenia miały dla nas również wpływ negatywny. Na szczęście nikt nie zginął i to jest najważniejsze. Z tego powodu podjąłem decyzję startowania w wyborach. Oprócz tego doszły sprawy wizerunkowe, bytowe i te związane z całą infrastrukturą w ogólnym tego słowa znaczeniu. Nie uważam, że jestem spełniony, bo wiele rzeczy jeszcze przed nami nie będę ich wymieniał, choć dużo zostało zrobione. Czasem z pewnymi sprawami trzeba walczyć w pojedynkę. Ale myślę że do nich jeszcze wrócimy.

– Jak zareagowała żona? Podejrzewam, że sołtysa często nie ma w domu. Jak to było?

– Żona nie sprzeciwiała się. I nigdy nie powiedziała, że nie dam sobie rady. Zna mnie bardzo dobrze i wie, że jestem osobą bezpardonową. Jeżeli sołtys będzie chciał pełnić swoją misję w pojedynkę, to przegra. Musi mieć wsparcie i jako takie mam. Jest to ogromny plus. Głównie chodzi o wparcie psychiczne. Czasem przychodzą mi myśli, żeby dać sobie spokój, ale ze strony żony jest zupełnie inna odpowiedź (delikatny uśmiech). Chylę czoło przed tą osobą.

– Jak wygląda pozycja sołtysa w gminie, sołectwie itd. Jakie są relacje z gminą?

– Działalność sołectwa jest podobna do struktur gminy, powiatu czy województwa. Ta mała społeczność to jest nasza mała Ojczyzna. Organem uchwałodawczym jest zebranie sołeckie, które jest zwołane minimum dwa razy w roku. Organem wykonawczym jest sołtys. Organem pomocniczym dla sołtysa jest rada sołecka. Tu w Olzie współpraca między sołtysem, a radą jest bardzo dobra. To jednak zasługa wszystkich. Jest wspaniała atmosfera, nie ma polityki. Potrafimy współpracować dla dobra nas wszystkich. Dużo zależy jednak od sołtysa. Jeżeli członkowie rady widzą, że nie ma polityki, to angażują się tym bardziej. Do obowiązków mojej osoby należy również udział w sesjach rady gminy i komisjach. To jest naturalne, gdyż tylko w ten sposób wiem co się dzieje, jakie są podejmowane uchwały, dyskusje, głosy itd. Przez to mam pełny obraz funkcjonowania całości gminy. Oczywiście są też spotkania formalne i nieformalne z radnymi i sołtysami.

– Co pana najbardziej zaskoczyło w tej funkcji?

– Pamiętam, jak dziś, że pierwsza noc była nieprzespana. Ciągle z tyłu głowy rodziło się pytanie czy dobrze zrobiłem. Dziś wiem, że decyzja była właściwa. Nie wiem, jak mieszkańcy to odbierają, ale myślę, że współpraca układa się dobrze. Trzeba być też przygotowanym na ostre uwagi i pretensje, ale one nie są złośliwe. Te uwagi zawsze są budujące. Trzeba mieć świadomość że służy się społeczności nie dla laurów, pokazywania się tylko dla samej służby.

– Co było najtrudniejszą sprawą?

– W 2014 roku po wyborach samorządowych umówiłem się na spotkanie z nowym wójtem, jako zwykły mieszkaniec. Choć nie byłem jeszcze sołtysem zajmowałem się już aktywnie na polu przeciwpowodziowym naszej wsi. Kiedy przyszedłem do wójta Jakubczyka byłem zaskoczony przyjęciem i wysłuchaniem przedstawionych problemów. Choć podejrzewam, że wójt był już uprzedzony kim jestem i z czym przychodzę, gdyż miałem i mam opinię bardzo niewygodnej osoby. Wyczułem też jednak pewną ścianę, co było naturalne. W następnym spotkaniu występowałem już jako sołtys i ściana zniknęła. Te zagadnienia zostały przeanalizowane i przyjęte. To był mój mini sukces, gdyż do tego momentu nie potrafiłem się przebić z tymi zagadnieniami. Dla mnie to było pozytywne uderzenie.

– Jakie cechy osobowości musi mieć sołtys?

– Umiejętność dialogu to jest podstawa. Konieczna jest też rzetelność i prawdomówność w przedstawianiu i wyjaśnianiu problemów, sytuacji i potrzeb. Sołtys moim zdaniem musi rozmawiać bezpośrednio z mieszkańcem, nie za pośrednictwem mediów społecznościowych.

– Ile zarabia sołtys?

– Nie jest pan pierwszy i nie ostatni, który o to pyta. Jest dieta, która zależy od ilości mieszkańców. Moja wynosi ponad 700 złotych. Czy to dużo czy mało nie mnie oceniać.

– Jakie jeszcze obowiązki na panu spoczywają?

– Istnieją obowiązki i zadania. Sołtys działa w granicach prawa i wykonuje to, czego oczekuje zebranie sołeckie. Obowiązki wynikają ze statutu sołectwa. Sołtys musi uczestniczyć w strukturze administracyjnej gminy. Trudno sobie wyobrazić, żeby było inaczej. Nie wolno i nie ma możliwości żeby działać poza prawem. Sołectwo prowadzi również gospodarkę finansową. Muszę rozliczać się z faktur. Zebranie wiejskie nakreśla organizację pewnych przedsięwzięć. One są bardzo różne, w zależności od potrzeb sołectwa. Mam zadania wynikające ze spraw bytowych, melioracyjnych i wizerunkowych. To wszystko ma wpływ na działalność i ocenę sołtysa. Ja codziennie robię objazd po sołectwie. Wykorzystuję quada i samochód. Jeżeli ktoś chce ze mną porozmawiać, bo ma jakąś sprawę, to jestem zawsze do dyspozycji.

– No właśnie w ostatnim czasie doszło do niecodziennego zdarzenia w Olzie. Jechał Pan na rowerze i zobaczył uszkodzony dom po wybuchu.... Jak to było?

– Była taka sytuacja. Okazało się, że doszło do wybuchu w domu jednorodzinnym. Nie doszło do pożaru i na szczęście nikt nie zginął. Powiadomiłem służby i zaczęła się akcja. Okazało się, że w środku była osoba. Ku zdumieniu wszystkich człowiek ten przeżył i myślał, że to była burza (śmiech) i miał pretensje, że ktoś go obudził.

– Jechał Pan na rowerze i zauważył taką sytuację. Niektórzy radni czy kandydaci wykorzystaliby sam rower do propagandy. Dlaczego Pan tego nie zrobił? Miał Pan przecież świetną okazję. Jest Pan radnym powiatu. Można było zrobić selfie i wrzucić na Facebooka? Media dowiedziały się przypadkowo o całej sprawie....

– Jestem skromną osobą. Nie przyszło mi na myśl, żeby zrobić sobie zdjęcie selfie z tym budynkiem i wpuścić na Facebooka informację, zanim jeszcze przyjedzie straż i inne służby i ogłosić wszem i wobec, że to sołtys reagował. Nie lubię czegoś takiego. Nie chciałem, żeby informacja poszła dla społeczności tylko chciałem reagować. Zajmowałem się powiadomieniem służb.

– Rozumiem, że medal pan za to dostał?

– Nie dostałem i nie chcę żadnych medali.

– To też ciekawe, niektórzy lokalni politycy dostają medale, choć ich zasługi trudno jednoznacznie określić. A tu taka sytuacja...

– Nigdy nie zabiegałem i zabiegać nie będę w tej kwestii o niektóre tytuły i wyróżnienia. Zrobiłem to, co należało zrobić.

– Jakby pan miał doradzić komuś, kto się waha żeby być sołtysem, a jest namawiany. Co by pan mu powiedział?

– Uważam, że jest to decyzja indywidualna. Mogę podpowiedzieć, że jeżeli ta osoba będzie miała takie wsparcie, o którym już mówiliśmy, to jak najbardziej. Wchodzi też w grę współpraca z gminą. Sołectwo jest częścią gminy. Porównując gminę do organizmu, jakim jest człowiek, sołectwo to konkretny narząd. Zdrowe sołectwo to zdrowa gmina. Jeżeli jeden z organów źle funkcjonuje, to również cierpi na tym gmina, stając się inwalidą. Potencjalny kandydat musi to wiedzieć i nie tylko on. Ktoś może uważać zupełnie inaczej, ale to jest moje spostrzeżenie.

– A jak wygląda łączenie funkcji? Jest pan radnym powiatowym, niektóre osoby są radnymi gminy? To dobrze czy źle? Można te funkcje połączyć? Mówi pan o zdrowym organizmie. A jeśli na przykład gmina z powiatem byłaby w konflikcie, to po jakiej stronie ktoś taki występuje?

– Zaskoczył mnie pan tym pytaniem. To jest ciekawe i problematyczne. Faktycznie czasem można stać w pewnym rozkroku, pomiędzy dwoma interesami czy decyzjami. Czy łączenie funkcji radnego gminy i sołtysa jest dobre czy złe? I tak i nie, są argumenty za i przeciw. Ja uważam, że sołtys jest osobą w jakimś stopniu niezależną, a zostając radnym działa się już w pewnym systemie. Sam jestem radnym powiatowym. Dużo zależy też od charakteru człowieka. Połączenie funkcji sołtysa z funkcją radnego gminnego ma sens, ale wtedy człowiek jest między przysłowiowym młotem i kowadłem. Jako radny powiatowy często stoję na rozdrożu. I pewne sprawy, które w sołectwie wydają się proste w powiecie już takie proste nie są. Chodzi o ich sposób rozwiązywania. Ale mi osobiście to nie przeszkadza, a wręcz mobilizuje do większego wysiłku. A może to komuś przeszkadza? Czasem wysiłek jest ogromny, a wynik słaby. To bardzo trudny temat, nad którym wiele razy myślałem i uważam że należy do niego wrócić.

  • Numer: 11 (1164)
  • Data wydania: 14.03.23
Czytaj e-gazetę