środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Zabijmy kury, bo jedzą robaki przeznaczone dla nas. O nowych przepisach z przymróżeniem oka

28.02.2023 00:00 sub

Urzędnicza płodność w tworzeniu absurdalnych przepisów jest znana od dawna. Ostatnio jednak jesteśmy świadkami dziwactw, które przerosły najśmielsze oczekiwania.

U podstaw każdego tworzonego prawa leży jakaś filozofia, a każdy przepis związany jest z określonymi poglądami. Czasem są one różnie rozumiane i bywa, że niektóre intencje są dobre, a inne chybione. Pytanie brzmi: jaka filozofia zawarta jest w przepisach, które ostatnio się pojawiają?

Kury śmiertelnym zagrożeniem

W ostatnim czasie wszyscy mogliśmy przeczytać o genialnym pomyśle polskich i unijnych urzędników. Chodzi o rejestrację kur, kaczek i innego drobiu, który hodujemy dla własnych kilku jajek, czy po prostu samej satysfakcji. Okazuje się, że posiadanie kury na własny użytek może być potwornym zagrożeniem (to nic, że od tysięcy lat kury żyły razem z ludźmi). Aby zlikwidować owo zagrożenie, kurę należy zarejestrować, po to, aby w przypadku „problemu”, jakiś urzędnik czy stosowny weterynarz, mógł wydać różne obostrzenia. Wszystko oczywiście opatrzone jest wzniosłymi tezami o dobru nas wszystkich. Każdy mieszkaniec na Ziemi powinien, jak wiadomo, mieć kury pod kontrolą. Nie wiadomo bowiem, czy od tysięcy lat ludzie nie umierali właśnie z powodu kur. Za chwilę okaże się, że jakiś naukowiec udowodni, że śmiertelność w Europie jest wprost proporcjonalna do obecności kur w otoczeniu i może dostanie nawet nagrodę za swoje odkrycie.

Międzygminny zespół ds. drobiu

Ciekawe jak dalej będą rozwijać się owe przepisy. Może powołane zostaną instytucje dotyczące badań i analiz oraz kontroli. Znając naszych urzędników, również Polska będzie w tym przodować. W samorządach mogłyby powstać Wydziały ds. Drobiu, komisje, zespoły i inne twory. Może znajdzie się nawet jakiś urzędnik z rolniczym wykształceniem, który teraz będzie mógł się wreszcie wykazać, albo człowiek, który widział kurę pierwszy raz na własne oczy, a jak wiadomo na tej podstawie to nawet ekspertem można zostać.

Trzeba się zastanowić czy nie powołać Międzygminnego Zespołu ds. Drobiu. Przewodniczący za jakieś skromne 20 tysięcy miesięcznie, mógłby przecież się tym zajmować, a jeśli już nie tak szeroko, to na pewno powiatowa lub gminna Komisja ds. Drobiu, podporządkowana specjalnemu członkowi zarządu bądź wójtowi. Na pewno chętni się znajdą. Rada taka składać może raz w roku raport ze swojej pracy i już na tej podstawie można powołać nowy „drobiowy" wydział. Znowu jakiś spadochroniarz z innej gminy, któremu wyborcy „podziękowali" za współpracę znalazłby „pracę” i „przesiedział" pięć lat. Wyleczyłby traumę powyborczą i później wróciłby do siebie, na konkretne niedrobiowe już stanowisko. W całą tę sprawę może się włączyć gminny czy powiatowy wydział edukacji. Zrobić szkolenia i przekazać nauczycielom, jak uczyć dzieci unikać kur i jak donosić na sąsiada, który nie zarejestrował swoich zwierząt. Pracę znalazłby nowy Zastępca Naczelnika ds. Edukacji Drobiowej albo przynajmniej kierownik. Powiatowy Zespół ds. Niepełnosprawności Kur orzekałby czy kury są zdrowe czy chore. Powstałyby komisje, na które człowiek z kurą by się stawił i urzędnik stwierdziłby rodzaj choroby kury, wszak członek komisji widział raz w życiu kurę i wie co to jajko, więc może takie zaświadczenia wydawać z czystym sumieniem… a że z weterynarią ma niewiele wspólnego, no cóż... Złośliwi twierdzą, że niektórzy urzędnicy już od dawna traktują swoich petentów jak groźne zwierzęta, co szczególnie było widać w okresie covidowym, jak zamknięci na cztery spusty bali się dotknąć kartki, żeby nie umrzeć następnego dnia (po pracy jednak, w sklepie nie bali się już dotykać niczego).

W policji może powstać Wydział ds. Zwalczania Niezarejestrowanej Przestępczości Drobiowej. Jednostki OSP można zaangażować do działań podczas odbierania kur rolnikom. Strażacy w specjalnych kombinezonach zabieraliby kury i przewozili w stosowne miejsca. (Zawodowych strażaków nie widzę w tej układance, bo jest ich tak mało, że lepiej już nie dodawać im kolejnych zadań). Samorządy gminne kupiłyby drony do patrolowania nielegalnych skupisk kur. Zakup mógłby być sfinansowany ze środków unijnych przy wkładzie własnym. Wojewódzkie Centrum Powiadamiana Drobiowego cały czas przyjmowałoby zgłoszenia o nielegalnym przetrzymywaniu kur. Każda kura oczywiście będzie musiała mieć dowód. Projekt pojawił się już w internecie.

Wszyscy od razu mogliby się włączyć w krajowe i europejskie działania, tak aby wyeliminować zagrożenie.

Drobiowa koalicja POPiS

Na szczęście problem śmiertelnego zagrożenia w miarę szybko został rozwiązany przez naszych dzielnych parlamentarzystów, na szczeblu krajowym, którzy stosunkowo zgodnie zagłosowali za nowymi przepisami. Co ciekawe, ludzie Ci mogą wykłócać się o każdą pierdołę, jednak kury ich połączyły. Można powiedzieć, że za sprawą tego sympatycznego zwierzęcia powstała długo oczekiwana koalicja POPiS (czekaliśmy na nią od 2005 roku). Obie partie bowiem dostrzegły tak ogromne zagrożenie dla naszego zdrowia w niezarejestrowanej kurze, że postanowiły przed wyborami zwyczajnie coś z tym zrobić i to ponad podziałami. I co gorsza głupi wyborcy znowu źle odczytali ich intencje.

Co ciekawe po publikacji materiałów w mediach większość naszych posłów jakoś zamilkła. Niektórzy coś tam mówili pod nosem, że nie wiedzieli, inni nic już nie mówili. Zamilkli też ekolodzy, którzy tak chętnie protestują przeciwko wycięciu suchej topoli przy drodze wojewódzkiej lub krajowej.

W jakim kierunku idziemy?

W ostatnim czasie (zupełnie przypadkiem) głośno było również o innym przepisie. Drugi dotyczył dopuszczenia na terenie Unii mąki produkowanej z owadów. Komentarz społeczeństwa chyba nie jest zadowalający. Idziemy w kierunku likwidacji wszystkiego, co prywatne, dla dobra nas samych i temu służą różne głupie przepisy. Tę filozofię prawa przerabiano już w komunizmie. Wszystko ma być pod kontrolą państwa. Nic nie możesz zrobić sam. A w kwestii żywności najlepiej jakbyś zamiast jajka czy schabowego przyjmował specjalną tabletkę wydrukowaną na drukarce, oczywiście zgodnie z normami obowiązującymi w Unii.

Mają być zmiany

Ministerstwo zapowiada, że nie będziemy już musieli kur rejestrować, ale nikt nie mówi o zmianie ustawy. Może za rok w chińskiej prowincji Syczuan wykryją dwa przypadki śmiertelnej ptasiej grypy i na tej podstawie rejestracja kur powróci. Chyba wszyscy muszą się opamiętać. A może jest tak, że owe kury zjadają robaki, które jak wiadomo, my będziemy za niedługo spożywać, zgodnie z nowym unijnym prawem, oczywiście dla naszego dobra i dobra planety.

Fryderyk Kamczyk, dziennikarz Nowin Wodzisławskich

  • Numer: 9 (1162)
  • Data wydania: 28.02.23
Czytaj e-gazetę