Dariusz Szymczak: Wolę to, co łączy, a nie to co dzieli
Z Dariuszem Szymczakiem – pierwszym zastępcą prezydenta miasta Wodzisławia Śląskiego w latach 2006 – 2018 rozmawiamy o obecnej sytuacji w mieście i przyszłości politycznej.
Fryderyk Kamczyk. – Może najpierw trochę historii. Przypomnijmy Czytelnikom jak rozpoczął Pan działalność w Wodzisławiu Śląskim?
Dariusz Szymczak. – Wybory w 2006 roku wygrał Mieczysław Kieca. Ten fakt sprawił, że nastąpiło nowe podejście do zarządzenia miastem. Znalazłem się w zespole ze względu na kwalifikacje i doświadczenie zawodowe, gdyż jestem ekonomistą, specjalistą w zakresie zarządzania i marketingu. Objąłem stanowisko zastępcy prezydenta miasta odpowiedzialnego m.in. za kwestie inwestycyjne.
– Mieczysław Kieca stał się głową pewnego projektu, który zakładał szereg zmian. Na ile według Pana ten projekt został zrealizowany i jak to wygląda obecnie?
– Rzeczywiście był to pewien projekt, który zafunkcjonował pod hasłem zmian w mieście i został poparty przez mieszkańców. Stowarzyszenie, które wypromowało prezydenta Kiecę było apolityczne, jego członkami byli w dużej części przedsiębiorcy.
Idea była później weryfikowana przez realia urzędowe. Na pewno można powiedzieć, że pierwsza kadencja była zdecydowanie udana. Pozyskaliśmy pierwsze środki unijne, a przypomnę że dużych środków inwestycyjnych – unijnych Wodzisław nie uzyskał wcześniej w ogóle. Wspomnę też sukcesy w realizacji sztandarowych projektów, które leżały na półce lub były obiecywane jeszcze w latach 80-tych. Przygotowanie od zera projektu Rodzinnego Parku Rozrywki czyli zagospodarowanie jarów uważam za największy sukces tamtego okresu. Patrząc na końcowy czas mojej pracy, warto wymienić opracowany przeze mnie ze współpracownikami z Urzędu Miasta program drogowy, który był oparty o kryteria merytoryczne – przede wszystkim stanu technicznego dróg – i nie dyskwalifikował dzielnic w zależności od tego, czy dany radny jest w koalicji prezydenta czy też nie. Ostatnie zadania programu w oparciu o przygotowaną wtedy dokumentację są realizowane do dziś.
– A jak ten projekt rozwijał się później?
– W kolejnych kadencjach coraz bardziej odbiegał od tych ambitnych zamierzeń, szczególnie jak mi się wydaje w zakresie organizacji i zarządzania urzędem oraz współpracy ze stroną społeczną. Przede wszystkim z powołaną w wyborach Radą Miejską, ale również z organami pomocniczymi, które są bardzo ważne, gdyż pokazują jakie są potrzeby dzielnic. Mam tu na myśli rady dzielnic, ale również organizacje społeczne i mieszkańców.
– To co najbardziej w tej chwili kuleje w tym zakresie?
– Myślę, że tutaj trudno mówić jednoczynnikowo. To co jest najbardziej widoczne to całkowite odwrócenie roli prezydenta w relacjach z Radą Miejską w stosunku do tego co było w poprzednich kadencjach. Można to sobie sprawdzić on-line gdyż posiedzenia są transmitowane za pośrednictwem internetu.
Mieszane odczucia budzi podejście do mieszkańców. Przykładem jest dyskusja na temat budownictwa mieszkaniowego w mieście, która odbyła się tylko dzięki silnym protestom ze strony mieszkańców. Jednak ich formuła – obsadzenie prezydenta i urzędników w roli ekspertów a mieszkańców na widowni w WCK oraz ich przebieg pokazały, że konsultacje miały jedynie charakter fasadowy. Takiego podejścia doświadczyłem również osobiście jako mieszkaniec miasta, gdy zwróciłem się do prezydenta z wnioskiem o udostępnienie w ramach dostępu do informacji publicznej analiz wykonanych przez spółkę Domaro. Dokumentów nie otrzymałem do dzisiaj. To chyba symboliczny opis podejścia prezydenta i urzędu do konsultacji z mieszkańcami i udostępniania informacji.
– Wam jednak było łatwiej, bo mieliście zawsze koalicję większościową popierającą prezydenta.
– Zgadza się. W jednej kadencji w większości weszli radni z komitetu wyborczego prezydenta. Natomiast przypomnę, że pierwsza i druga kadencja to były koalicje utworzone z różnych opcji. Wydaje mi się, że w obecnej kadencji nastąpił brak albo pewna utrata woli czy umiejętności dialogu ze strony prezydenta oraz umiejętności budowania i utrzymania koalicji. Trzeba tutaj jasno powiedzieć, że obecnie rada nie jest upolityczniona, mimo iż są przedstawiciele partii politycznych, ale są to pojedynczy radni. Jestem przekonany, że taka koalicja koncentrująca się na interesie miasta i mieszkańców w tej kadencji również była możliwa.
Teraz mamy sytuację, że nastąpiło pewnego rodzaju przywrócenie ustawowych zadań poszczególnych organów, bo przypomnijmy, że prezydent jest organem wykonawczym, którego zadaniem jest przygotowanie projektu budżetu i jego wykonanie, natomiast ostatecznie budżet uchwalany jest przez Radę Miejską. Jest to pierwsza kadencja Mieczysława Kiecy, w której Rada Miejska przejęła w pełni odpowiedzialność za budżet, co w wielu przypadkach jest dobre z punktu widzenia mieszkańców – wiele zadań inwestycyjnych nie zostało zaproponowanych przez prezydenta, ale wprowadzili je obecni radni. Wspomnijmy chociażby kilka zadań drogowych oczekiwanych w poszczególnych dzielnicach.
– Wróćmy jednak do Pana osoby. Wiele osób ze zdziwieniem przyjęło, że Dariusz Szymczak przestaje pełnić funkcję zastępcy prezydenta. Był pan przecież prawą ręką i głównym filarem tego projektu zmian, o którym wcześniej wspominaliśmy. Skąd taka decyzja?
– Wydaje mi się, że tutaj ewolucyjnie następowało pewnego rodzaju przekształcenie proporcji między rzeczywistością, a promocją tego co jest realizowane w urzędzie. Widoczna zmiana tych proporcji następowała już w poprzedniej kadencji. Tego typu odwrócenie proporcji potwierdziło się obecnie i każdy z mieszkańców widzi to gołym okiem w ostatnich czterech latach. Więcej jest promocji, niż dialogu, jak realnie podjąć i przygotować się do realizacji poszczególnych zadań. Taka sytuacja spowodowała, że nie widzieliśmy wspólnej ścieżki, gdyż nasze wizje pracy dla mieszkańców były na tyle odmienne, że dalsza współpraca nie była już możliwa.
Nadal jednak interesuję się sprawami miasta. Obserwuję działania prezydenta na spokojnie i z boku, jako mieszkaniec Wodzisławia Śląskiego, również z perspektywy szerszej niż urzędowa. Obecnie pracuję w dużej polskiej firmie doradczej i współpracuję z wieloma średnimi i dużymi firmami na rynku krajowym i zagranicznym, gdzie wykorzystuję moje doświadczenie, wykształcenie ekonomiczne oraz znajomość języków obcych. Praca daje mi ogromną satysfakcję zawodową, ale również znajomość potrzeb i problemów środowiska przedsiębiorców.
– Zbliża się okres wyborczy, który jest bardzo specyficzny i w tym czasie wiele osób funkcyjnych przypomina sobie o starych znajomych, a nawet jest gotowa do ustępstw. Gdyby Pan Kieca zwrócił się do Pana z propozycją powrotu, byłaby taka możliwość?
– Wyjdę może od innej strony. Bardzo lubiłem tę pracę, lubiłem zaangażowanie w realizację moich zadań i efekty, ale doceniałem również kontakt z mieszkańcami. To dawało mi dużo energii i radości. Ceniłem sobie też pracę urzędników, bo należy pamiętać, że właśnie urząd stanowi merytoryczne zaplecze prezydenta. Niepokojące jest, że wielu pracowników urzędu z takich czy innych przyczyn już nie pracuje. Starałem się bardzo poważnie podchodzić do rozmów i do potrzeb mieszkańców. Myślę, że mieszkańcy i współpracownicy pamiętają mnie raczej jako osobę, która nie dzieli, a szuka tych elementów, które łączą. Stąd zawsze jestem gotowy współpracować z ludźmi, którzy mają wspólną wizję oraz łączą i potrafią prowadzić dialog. W obecnej sytuacji nie widzę możliwości, żeby ze strony prezydenta jakikolwiek dialog nastąpił. Mówię tu o dialogu konstruktywnym, nie tylko w kierunku mojej osoby. W perspektywie wyborczej, jeżeli chodzi o obecnego prezydenta, słyszę bardzo różne oceny mieszkańców i to nie najwyższe.
– To w jakim kierunku dalej może się rozwijać „projekt Mieczysław Kieca” i obecna sytuacja w Wodzisławiu Śląskim?
– Jeżeli chodzi o „projekt Mieczysław Kieca” to przypominam, że od czterech lat nie jestem twarzą tego projektu i powiem, że nawet dobrze, gdyż obserwując pewne działania, nie chciałbym być z nimi utożsamiany. Na pewno patrząc w przyszłość, naszemu miastu potrzebna jest duża doza dialogu, uspokojenia po tej kadencji, znalezienia wspólnego kierunku rozwoju. W sensie politycznym również, ponieważ wspólnoty, mówiąc półżartem, nie buduje się przez to, że zaimek „MY” pisze się wielkimi literami w każdym możliwym haśle, lecz właśnie poprzez otwartość, dialog i powrót do tego, co jest istotą samorządu czyli rozwiązywania realnych potrzeb mieszkańców. Moim zdaniem zaistniały pewne fakty, które są nieodwracalne i mogą one całkowicie zamykać już możliwość dialogu między prezydentem, a tymi siłami, które obecnie istnieją w radzie.
– Czy Dariusz Szymczak będzie startował w najbliższych wyborach?
– Jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić, czy podejmować pewne decyzje. Mam dobry kontakt z wieloma samorządowcami, działaczami i mieszkańcami Wodzisławia Śląskiego. Na pewno jest wiele osób, które były zaangażowane w działanie miasta tak jak ja, którym zależy na tym, żeby sprawy miasta były prowadzone w sposób rzetelny, zgodny z oczekiwaniami mieszkańców. Aby nie uciekały nam takie szanse, jak chociażby dotacja na 30 mln. Jest to ewidentny, wręcz szkolny błąd ze strony urzędu i prezydenta, który zdyskwalifikował Wodzisław wśród innych miast i gmin. Wydaje mi się, że ten przypadek z dotacją na pewno stanowi pewnego rodzaju punkt zwrotny czy przełomowy w rządach pana prezydenta. Nie powinno to pozostać bez dalszej analizy ze strony Rady Miejskiej. Tym bardziej, że oświadczenie prezydenta to bardziej próba upolitycznienia sprawy a nie rzeczowego i rzetelnego wyjaśnienia, na które zasługują mieszkańcy. Środki te pochodzą przecież również z podatków płaconych przez mieszkańców Wodzisławia i wodzisławskich przedsiębiorców.
Możliwe, że w przyszłych wyborach scena polityczna ukształtuje się w całkowicie nowym wymiarze. Mamy bardzo wiele organizacji, które pojawiły się w ostatnich pięciu – sześciu latach, mających często szersze spojrzenie, które będą próbowały zaistnieć politycznie, by swoje pomysły zrealizować.
Najnowsze komentarze