Niedziela, 29 grudnia 2024

imieniny: Dawida, Tomasza, Gosława

RSS

„Fotografowie obawiają się, że mają za słaby sprzęt, a nie o to w tym chodzi.” Rozmowa z Maciejem Kanikiem o III edycji Jastrzębskiej Szkoły Fotografii Dokumentalnej

19.04.2022 00:00 sub

Jeśli jesteś fotografem, który zajmuje się fotografią zawodowo lub czysto hobbystycznie i chciałbyś nauczyć się nowego spojrzenia na świat, a przy tym udoskonalić swoje foto-umiejętności, Jastrzębska Szkoła Fotografii powinna być czymś, co cię zainteresuje. O tym, dla kogo są zajęcia, co brane jest pod uwagę, a co nie, no i przede wszystkim – na czym to polega rozmawiamy z Maciejem Kanikiem, prezesem Stowarzyszenia Jastrzębski Klub Fotograficzny Niezależni, organizatorem III już edycji fotograficznego projektu.

Agnieszka Kaźmierczak: – Na co jury będzie zwracało uwagę w procesie kwalifikowania uczestników?

Maciej Kanik: – Każdy z kandydatów musi wysłać swoje zdjęcia z portfolio lub zdjęcie dotyczące projektu, który będzie realizował. Trudno mówić o kryteriach, oceniać będą 3 osoby: Michał Sita, Karolina Jonderko oraz Joanna Kinowska. Te osoby to także nasi wykładowcy, którzy zgłosili chęć oceny prac. Każda z tych osób ma swoje kryteria, będą to na pewno umiejętność spojrzenia i interpretacji świata, umiejętność postawienia sobie pytania „dlaczego to robię”. Nie ma znaczenia, czy jest to fotograf początkujący, średnio zaawansowany czy profesjonalista. Chodzi o to, czy ktoś ma „to coś”, analityczne spojrzenie na świat.

– Czyli zwykły Kowalski też może wystartować?

– Oczywiście. Pod warunkiem, że ma opanowaną obsługę aparatu i ma tę umiejętność patrzenia na świat i interpretację tego co widzi. Każdy może spróbować.

– Sprzęt nie ma znaczenia?

– Nie. To zupełnie nie ma znaczenia. Tak naprawdę treść zdjęcia jest ważna, a nie to, czym to było zrobione. To nie jest reportaż, to jest dokument. To zupełnie inna dziedzina, wymagająca większego zaangażowania od fotografa, często osobistego.

– Fotografowie, którzy na co dzień zajmują się fotografią rodzinną znajdą na zajęciach coś dla siebie?

– Moim zdaniem na takich warsztatach powinny pojawiać się osoby z różnych fotograficznych światów, niekoniecznie tylko takie, które są z tym tematem związane zawodowo. Zawsze uważałem, że nie powinno być osób zajmujących się fotografią krajobrazową na warsztatach z krajobrazu, bo to z reguły nic nowego nie wnosi. Cała idea warsztatów polega na tym, by zobaczyć, jak to robią inni w innych dziedzinach. To otwiera pewne klapki, które mamy siedząc w jednej branży, w jednym temacie. Ja osobiście zajmując się reportażem muzycznym byłem, np. na warsztatach z fotografii makro, portretu, fotografii studyjnej czy krajobrazu by poszerzyć horyzonty.

– Dobrze, że o tym mówisz, bo prawdą jest, że później rośnie frustracja, jeśli, np. idziemy na warsztaty z fotografii rodzinnej, a nic nowego z tego nie wynosimy, bo okazuje się, że wszystko już wiemy.

– Tak. Idzie po to, by tak naprawdę drugi fotograf poklepał go po plecach i powiedział, że robi super robotę albo, co znaczenie lepsze, konstruktywnie go skrytykował, ale z tym z reguły jest duży problem. To często jednak nic nowego nie wnosi.

– Czym wyróżnia się ta edycja od poprzedniej?

– Każda edycja to krok do przodu. Z każdej edycji wyciągamy wnioski, każda edycja jest lekko zmodyfikowana: pod kątem logistycznym, doboru tematów, wykładowców, uczestników. Każda z edycji jest lepsza, każda kolejna jest ulepszana, jest coś dokładane. Jeżeli chodzi o budżet, to jest porównywalny. W soboty będziemy zaczynali otwartym wykładem, na który może przyjść każdy, a w niedziele będą zajęcia dla wybranych 20 uczestników, wyselekcjonowanych studentów.

– Czy co roku zgłaszają się nowe twarze, czy zdarzyło wam się gościć kogoś już dwa razy?

– Zdarzają się osoby, które były na dwóch poprzednich edycjach i wiem, że zamierzają startować do trzeciej edycji. Jak najbardziej ktoś kto już był i ma pomysł na nowy, ciekawy fotograficzny projekt dokumentalny, może wrócić.

– Przyjeżdżają osoby, które są z najbliższych okolic, czy zdarzają się też osoby z dalszych rejonów Polski?

– Mieliśmy, np. osoby z Warszawy, Wrocławia, Częstochowy, Krakowa czy Bielska-Białej. W drugiej edycji był pan, który przylatywał do nas z Niemiec, ale pojawiła się pandemia i problemy logistyczne, w związku z czym musiał przerwać naukę.

– Jak przedstawiają się statystyki? Z roku na rok jest więcej chętnych?

– Pomimo tego, że mamy świetną kadrę, dobrze zorganizowane zajęcia, bardzo niską opłatę, bo tylko 300 zł, które tak naprawdę idzie na catering dla uczestników, to nie ma dużego zainteresowania. Ludzie obawiają się oceny i konfrontacji swoich prac z profesjonalnymi pedagogami – fotografowie to przecież z reguły introwertycy. Podejrzewam, że ich samoocena jest często niska. Zgłoszeń mamy z reguły między 30 – 40 zgłoszeń na 20 miejsc – także szansę by skorzystać z naszej oferty są duże.

– Czyli są obawy nie tylko o jakość sprzętu, ale i o to, czy jestem wystarczająco dobry/a.

– Każdy zjazd to prezentacja swojej pracy i ocena ze strony pozostałych uczestników i prowadzących zajęcia. Z tą oceną jest najtrudniej, bo gdy nie dostaje się pozytywnej, a negatywną, to łatwo można się zrazić. To kolejny punkt rozwojowy – nie należy bać się oceny, należy wyciągać wnioski. Mamy 6 wykładowców, czyli 6 różnych osób o różnym spojrzeniu. Jedna z nich może powiedzieć, że jest ok, a kolejna stwierdzi już, że jest słabo. Na szczęście jest jedna osoba spinająca całość – Michał Sita, która dba o to, byśmy nie zwariowali. Michał zna wszystkie projekty i dba o to, by były odpowiednio prowadzone. Każdy z uczestników uczy się przy okazji prezentacji własnej pracy i asertywności.

– Wszyscy kończą swoje projekty?

– Nie wszyscy docierają do końca. Na 20 osób do końca dociera z reguły około 15.

– Rezygnują?

– Nie do końca. Trochę lawirują, projekt jest niedokończony. Trudno jest zrobić dobry projekt dokumentalny w okresie pół roku. Z reguły to dopiero początek czegoś większego, a my dbamy o to, by to poszło dalej. I tu pojawia się kolejna kwestia, której trzeba się nauczyć, czyli cierpliwości.

– Ludzie chcieliby mieć wszystko na już.

– Ludzie nie są tego nauczeni, w dzisiejszych czasach szczególnie. Brak cierpliwości. Mamy przecież fotografów, którzy całe swoje życie zajmują się jednym tematem.

– Jakie było dla ciebie największe zaskoczenie poprzednich edycji?

– Dla mnie największym zaskoczeniem były same zajęcia. To wygląda trochę jak psychoterapia. Jest krew, pot i łzy. Dzieją się rzeczy niesamowite. Ludzie angażują się całym sobą. Czasem są to trudne tematy związane z odchodzeniem, śmiercią, relacjami z rodzicami, itp. Chcąc wejść głębiej, emocji nie unikniesz. Fotografia oczyszcza, jest dla tych osób terapeutyczna. Potrafi pomóc nam wyrzucić z siebie nieprzepracowane traumy. Zapraszam do udziału w III Edycji Jastrzębskiej Szkoły Fotografii. Nie bójcie się. Próbujcie. Samo wysłanie zgłoszenia nic nie kosztuje, a może otworzyć przed wami drzwi do rozwoju.

Szczegóły na temat projektu, harmonogram zjazdów, informacje o wykładowcach oraz formularz zgłoszeniowy znajdują się pod adresem www.niezalezni.art. Zgłoszenia uczestników przyjmowane są do 20 kwietnia.


III Jastrzębska Szkoła Fotografii Dokumentalnej realizowana jest w ramach zadania powierzonego pn. „Prowadzenie Galerii – Pracowni Fotograficznej w ramach projektu Łazienki III” finansowanego ze środków budżetowych Miasta Jastrzębie-Zdrój.

Rozmawiała Agnieszka Kaźmierczak

  • Numer: 16 (1117)
  • Data wydania: 19.04.22
Czytaj e-gazetę