środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Radni komentują

23.02.2021 00:00 sub

Jak przebieg nadzwyczajnej sesji komentują radni po obu stronach politycznego sporu? Zebraliśmy ich stanowiska oraz komentarze w tej sprawie.

Show za pieniądze podatników

Jak przyznaje nam Dezyderiusz Szwagrzak, mając na uwadze powagę rady i pełnionej przez niego funkcji, nie chciał brać udziału w przepychankach słownych z prezydentem i częścią radnych. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia, nie może i nie chce pozostawić tego bez komentarza. Jego zdaniem, sesja nadzwyczajna od początku miała być tylko przedstawieniem. – Czy tak było, niech każdy oceni sobie sam. Szkoda tylko, że to wszystko odbyło się za pieniądze mieszkańców, bo sesja ta będzie kosztować miasto kilka tysięcy złotych. Ja wolałbym te środki przeznaczyć np. na odśnieżarkę do chodników. Szkoda, że tych 10 radnych oraz pan prezydent nie poświęcają tyle czasu, energii i zaangażowania w rozwój naszego miasta, co w tej chwili mojej osobie – mówi Szwagrzak. Dodaje, że włodarz wraz z częścią radnych poprzez swoje działania chcą rozbić większość koalicyjną, rozpowszechniając w tym celu nieprawdziwe informacje na temat jego samego czy też działalności rady miejskiej. – Mnie osobiście najbardziej jest przykro, że w to wszystko bardzo brzydko zostały wciągnięte osoby niepełnosprawne. Chęć odzyskania władzy w radzie miejskiej doprowadziła do tego, że gdy pojawiła się okazja bez skrupułów to właśnie nimi się posłużono – dodaje.

Radni z klubu „Wspólnota Samorządowa” (Mariusz Blazy, Jakub Elsner oraz Adam Króliczek), czyli tego, do którego należy Dezyderiusz Szwagrzak wypowiadają się w podobnym tonie. – Niezmiernie dziwi nas takie postępowanie, które pokazuje jak bardzo polityka, a nie sprawy miasta i jego mieszkańców, staje się motorem napędowym ostatnich działań. Potwierdza to zachowanie radnych z „Koalicji dla miasta” na nadzwyczajnej sesji i brak udziału w głosowaniu nad ich własnym wnioskiem – przekazują.

Próba ubicia kapitału politycznego

Radny Łukasz Chrząszcz ze stowarzyszenia Wodzisław 2.0 przyznaje, że ze zdumieniem obserwuje energię radnych z klubu „Koalicja dla miasta”, którzy zaangażowali się w sprawę przewodniczącego rady. – Chciałbym zobaczyć takie zaangażowanie w tematach związanych z rozwojem miasta, gospodarką odpadami czy likwidacją smogu na terenie Wodzisławia Śl. – mówi. Dodaje, że działania radnych opozycyjnych odczytuje jako próbę ubicia kapitału politycznego. – Uważam to za świadomą akcję, mającą na celu odciągnięcie uwagi mieszkańców od problemów, z jakimi nie radzą sobie władze Wodzisławia – uważa.

Najpierw weryfikacja, potem decyzje

– Pismo nieznanego autora, napisane z nieznanych pobudek i zawierające dane oraz opinie, którym nie sposób zaufać bez rzetelnej i obiektywnej weryfikacji upoważnionych organów, w demokratycznym państwie prawa, jakim jest Polska, nie może być podstawą do formułowania oskarżeń, a tym samym nie może być podstawą do odwoływania osoby z pełnionej funkcji publicznej, zwłaszcza pochodzącej z demokratycznego wyboru – uważają radni klubu Prawa i Sprawiedliwości, czyli: Lidia Ptak, Krystyna Warcok, Roman Kapciak, Józef Szymaniec, Marian Plewnia i Adrian Jędryka. Podkreślają, że wszelkie podejrzenia powinny wyjaśnić powołane do tego organy. Ich zdaniem wniosek o odwołanie przewodniczącego był przedwczesny. – Wszelkie decyzje wobec osób, a szczególnie osób pełniących funkcje publiczne, powinny być podejmowane dopiero po rzetelnym zbadaniu sprawy, co do której my, jako radni, nie posiadamy żadnej wiedzy, ani nie byliśmy o niej informowani – mówią radni.

Zmowa milczenia

Radni z klubu „Koalicja dla miasta” (Grażyna Pietyra, Jan Grabowiecki, Stefan Grzybacz, Jan Czyżak, Eugeniusz Chłapek, Eugeniusz Ogrodnik, Ireneusz Skupień, Roman Szamatowicz, Czesław Rychlik i Adam Kantor), którzy wnioskowali o odwołanie przewodniczącego Dezyderiusz Szwagrzaka nagrali prawie 30-minutowy film, w którym przedstawili swoje stanowisko. Na początku radna Pietyra przedstawiła szereg zarzutów pod adresem Szwagrzaka, m.in.: brak szacunku dla stanowiska prezydenta i pracowników urzędu, nieumiejętność w prowadzeniu obrad, przeciągające się sesje, nieodpowiednie traktowanie osób niepełnosprawnych w zarządzanym przez niego Zakładzie Aktywizacji Zawodowej. Głos zabrali także pozostali radni. W swoich wypowiedziach nawiązywali do anonimowego donosu złożonego na przewodniczącego Szwagrzaka oraz braku działań ze strony powiatowych urzędników. – W powiecie jest chyba ochrona interesów Wspólnoty Samorządowej, bo inaczej tego nie rozumiem – mówił radny Ogrodnik. Zaapelował do radnych powiatowych o wyjaśnienie tej sprawy. O zmowie milczenia w starostwie i ograniczonym zaufaniu do władz powiatowych mówił także radny Skupień. – Mamy tu próbę zamiatania tego tematu pod dywan – zauważył. Radni opozycyjni poinformowali także, że wysłali pismo do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Prosili w nim o objęcie przez niego troską i opieką byłych i aktualnych pracowników ZAZ-u.(juk)


Szkody z rozgrywania anonimu – komentarz Arkadiusza Gruchota

To, co dzieje się wokół anonimowego donosu na przewodniczącego rady miejskiej Dezyderiusza Szwagrzaka jest niepotrzebne i szkodliwe. Przynosi fatalne skutki nie tylko bezpośrednim uczestnikom tej rozgrywki, ale także wszystkim mieszkańcom miasta.

Anonimy pisano już w starożytności. Jako dziennikarz widziałem ich mnóstwo. Nie zawsze ludzie piszą je z zawiści czy podłości. Czasem są gestem rozpaczy i bezradności skrzywdzonych. Nie przesądzam, jak jest w tej sytuacji. My, dziennikarze, też czasem korzystamy z anonimów w naszej pracy, jeśli dostrzegamy w nich prawdopodobieństwo opisanych zdarzeń i społeczny interes w zajęciu się sprawą. Ale bezwzględna reguła jest zawsze taka sama: najpierw sprawdzamy, potwierdzamy, a dopiero gdy mamy pewność (lub przynajmniej jej domniemanie) ujawniamy sprawę publicznie. Tu zrobiono na odwrót, co może skutkować wyrządzeniem komuś nieodwracalnej krzywdy (gdyby zarzuty się nie potwierdziły), a także – poprzez publiczne rozgrzanie emocji i konfliktów – utrudnić przeprowadzenie rzetelnej weryfikacji opisanych zarzutów.

Niebezpiecznym precedensem jest także wychwalanie anonimu przez prezydenta Mieczysława Kiecę w wypowiedzi dla portalu TuWodzisław. Cytuję odnośny fragment: „To nie jest anonim. I nie jest to anonim z dwóch powodów: po pierwsze ten kilkustronicowy tekst, który został rozesłany do wielu redakcji, radnych, instytucji zawiera imiona i taki opis, że każda osoba, tym bardziej osoba sprawująca nadzór, jeżeli poprosiłaby o listę pracowników na przestrzeni lat, przejrzała ją – to zidentyfikuje każdego z imienia i nazwiska. To nie jest kilkutysięczna firma”.

Prezydent proponuje zadziwiającą wykładnię: wystarczy, aby anonim był obszerny, został rozesłany do wielu adresatów i występowały w nim identyfikowalne postacie i opisy – a już można go traktować jako nie-anonim. Proponuję więc następujący eksperyment myślowy. Do Rady Miasta wpływa niepodpisane pismo o treści: „Uprzejmie donoszę, że prezydent Mieczysław Kieca kupił od Donalda Trumpa jaguara amerykańskiego (drapieżnika zagrożonego wyginięciem) i przetrzymuje go w piwnicy swojego domu, który wygląda następująco… (i tu opis)”. Zgodnie z wykładnią Kiecy pismo nie jest anonimem, bo przecież… postacie i opisy są prawdziwe, opis domu się zgadza. Kolejny krok to zapoznanie z pismem „wielu redakcji, radnych, instytucji”, publiczna debata, wniosek do prokuratury, a następnie zwołanie nadzwyczajnej sesji w celu odwołania prezydenta, zanim jeszcze prokurator otworzy kopertę z doniesieniem. Czy to nie jest przypadkiem dla samorządu niebezpieczny precedens, który będzie można odtąd wykorzystywać, aby się łatwo kogoś pozbyć?

Sprawdzeniem zarzutów z anonimu zajmie się prokurator i to, przy takiej eskalacji emocji i niepewności, jest bezdyskusyjnie potrzebne. Każde podejrzenie skrzywdzenia kogokolwiek wymaga wrażliwości i uwagi, ewentualnego naprawienia krzywd i ukarania winnych. Natomiast publiczny spektakl wokół sprawy anonimu (pomijam tu intencje i profesjonalizm reżyserów) jest niepotrzebny i zły. Nie tylko pogłębia już istniejące konflikty w wodzisławskich samorządach, ale wywołuje nowe. Jestem przekonany, że po raz kolejny zaufanie mieszkańców do swoich przedstawicieli się obniżyło, choć i bez tego nie jest imponujące. Być może także domniemani skrzywdzeni pracownicy – autorzy anonimu – zastanawiają się, czy ktoś ich czasem cynicznie nie wykorzystuje. Tak czy siak, te wszystkie gierki i konflikty są marnowaniem czasu i energii ludzi w mieście, w którym problemów do rozwiązania nie brakuje.

  • Numer: 8 (1057)
  • Data wydania: 23.02.21
Czytaj e-gazetę