Gol syna legendy
PIŁKA NOŻNA – Puchar Polski
W środę 8 lipca na stadionie przy Bogumińskiej w Wodzisławiu Śląskim rozegrano mecz półfinału Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Rybnik. Czwartoligowa Odra Wodzisław Śląski zmierzyła się z trzecioligowym ROW-em 1964 Rybnik.
Ostatni mecz pomiędzy tymi klubami miał miejsce w sezonie 1983/84, wówczas to też było spotkanie w ramach Pucharu Polski, ale na szczeblu krajowym.
Mimo, że to tylko okręgowy puchar, a mecz odbył się bez publiczności, to spotkanie wywoływało spore emocje – stawką był nie tylko finał PP na szczeblu rybnickim, ale też prestiż. Wiele też pisano na temat tego meczu, bo ten miał odbyć się jeszcze w zeszłym roku i był kilkukrotnie przekładany.
W ekipie ROW-u Rybnik nie było większych braków w kadrze, znalazł się w niej m.in. Łukasz Krakowczyk, który został dziś ogłoszony jako zawodnik trzecioligowca. W zespole Odry zabrakło Gruzina Koby Szalamberidze, nie było także Hiszpanów – Niko Abuladze i Adriana Tabali, których klub nie zdążył zgłosić na mecz. Był za to nieobecny w ostatnim czasie Emmanuel Sarki.
Od początku przeważał rybnicki ROW, który na co dzień gra o poziom ligowy wyżej niż Odra. Wodzisławianie przetrwali ataki i sami w 21. minucie przeprowadzili akcję ofensywną, w dodatku ta zakończyła się bramką. Dośrodkowanie Artura Gacia na gola zamienił debiutujący w Odrze Arkadiusz Woś. To 16-letni syn legendy wodzisławskiej Odry – Jana. Później gra się wyrównała – nie było widać na pierwszy rzut oka, która z drużyn gra w trzeciej, a która w czwartej lidze. Na przerwę zawodnicy obu drużyn schodzili przy prowadzeniu Odry 1:0.
Po przerwie gra nadal była na wyrównanym poziomie, aczkolwiek granie bardzo utrudniał coraz mocniej padający deszcz. Obie drużyny przeprowadzały groźne ataki. Na kwadrans przed końcem w świetnej sytuacji do zdobycia gola znalazł się Łukasz Krakowczyk, który doprowadził do wyrównania pakując piłkę strzałem z głowy. ROW od tego momentu atakował coraz groźniej i po chwili prowadził 2:1, a na listę strzelców wpisał się Kamil Spratek, który z bliska po dośrodkowaniu z rożnego Marcina Wodeckiego pokonał bramkarza Odry. Do końca meczu ROW był coraz groźniejszy, a Odra coraz bardziej zagubiona. W doliczonym czasie wodzisławianie robili wszystko co mogli, żeby tylko doprowadzić do wyrównania. Dwukrotnie w pole karne szedł bramkarz Grzegorz Wnuk. Ostatecznie ROW 1964 Rybnik wygrał z Odrą Wodzisław Śląski 2:1.
W finale ROW 1964 Rybnik już w najbliższą sobotę zmierzy się z czwartoligową Unią Książenice.
kozz
Odra Wodzisław – ROW 1964 Rybnik 1:2
Bramki: Woś (21.) – Krakowczyk (76.), Spratek (80.)
Odra Wodzisław: Grzegorz Wnuk, Mouhamadou Sadio, Arkadiusz Lalko, Jakub Białas, Artur Gać, Artur Grzechynka, Dawid Chochulski (57. Maciej Kłosek), Krzysztof Krzyżok, Arkadiusz Woś (72. Szymon Szydłowski), Emmanuel Sarki (61. Piotr Górnicki), Patryk Dudziński.
Trener: Adam Burek.
ROW 1964 Rybnik: Kewin Paszek, Jan Janik, Piotr Pacholski, Marek Krotofil, Łukasz Krakowczyk (90. Mateusz Budak), Kamil Spratek, Szymon Jary, Konrad Warmiński, Aleksander Folmert (46. Yaroslav Baranskyi), Bartłomiej Polok, Marcin Wodecki.
Trener: Roland Buchała..
Trzy pytania do Adama Burka, trenera Odry Wodzisław
– Mecz wielokrotnie przekładany, ale w końcu udało się go rozegrać.
– Termin tego meczu pucharowego był bardzo niestandardowy. Inny trzecioligowiec Gwarek Tarnowskie Góry nie przyjechał na mecz z Szombierkami Bytom. My zrobiliśmy wszystko, żeby do meczu doszło... spaliśmy po 2-3 godziny, żeby do tego meczu podejść i pokazać się z jak najlepszej strony. Mamy do siebie bardzo duży szacunek za to, co zrobiliśmy, bo na ten czas daliśmy z siebie absolutnie wszystko.
– Mimo starań, nie udało się pokonać trzecioligowca, choć było blisko...
– Nie patrzymy nigdy na to, czy decyzje sędziowskie były prawidłowe czy też nie. Wynik jest jaki jest i zawsze trzeba go z szacunkiem przyjąć. W ostatnich minutach meczu było widać, że ROW jest trzecioligowcem, a jeden zawodnik z Rybnika ma tyle występów na poziomie centralnym niż zbiór naszych młodych wilczków. Dużo doświadczenia po stronie ROW-u i nieprzypadkowo on gra w trzeciej lidze, a my w czwartej.
– Zabrakło kilku kluczowych zawodników w tym Gruzina Koby i Hiszpanów Abuladze i Tabali. Dlaczego?
– Sporo naszych zawodników ma zapytania z wyższych lig. Cieszę się, że udało nam się do kadry dołączyć wielu młodych i perspektywicznych zawodników jak np. Arek Woś, który strzelił bramkę przeciwko drużynie z trzeciej ligi. Jako klub jesteśmy bardzo niezadowoleni z faktu, iż PZPN nie potwierdził nam dwóch Hiszpanów do gry. My dopełniliśmy wszelkich starań jeśli chodzi o sprawy "papierkowe". Dostaliśmy potwierdzenie, że wszystko będzie dobrze i ostatecznie okazało się, że zawodnicy, którzy od dłuższego czasu z nami trenują, mają podpisane kontrakty i są fizycznie na miejscu, nie zostali zgłoszeni do meczu. Płakać nie będziemy bo to, że Hiszpanie nie zagrali otworzyło szansę na grę w pierwszym składzie Arkowi Wosiowi, który na pewno miał najszczęśliwszy dzień w swoim dotychczasowym życiu piłkarskim. Co do Koby, to jeszcze nie zdążył do nas wrócić ze swojego kraju.
Trzy pytania do Rolanda Buchały, trenera ROW-u Rybnik:
– Czy ROW odniósł zasłużone zwycięstwo?
– Cieszymy się, że w końcu mogliśmy zagrać o coś. Przez ostatnie cztery miesiące czekaliśmy na mecz o stawkę. Bardzo fajny rywal, derbowy mecz, boisko rewelacyjne, więc nareszcie mogliśmy zagrać i w dodatku wygrać. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1, ale zarówno oni jak i my stworzyliśmy po cztery sytuacje do zdobycia gola. W drugiej połowie poprawiliśmy błąd w defensywie, który cały czas powielaliśmy, przez co nie mogliśmy złapać naszego rytmu gry. W drugiej połowie nasza gra wyglądała dużo lepiej, znów stworzyliśmy kilka sytuacji do zdobycia gola i totalnie zdominowaliśmy ten mecz. O ile pierwszą połową nie zasługiwaliśmy na zwycięstwo to drugą na pewno tak.
– Gole były, dobre widowisko też, ale... nie było publiczności.
– Szkoda, że ten mecz odbył się bez publiczności. Stadion byłby pełny, fiesta na trybunach. Myślę, że takie mecze muszą odbywać się przy udziale publiczności. Nawet jak nie było koronawirusa, to władze się zastanawiały czy w ogóle tą publiczność na ten mecz wpuszczać. Tu się nie ma nad czym zastanawiać! Trzeba tak wszystko zorganizować, żeby ci ludzie przyszli na mecz i się nim cieszyli. Kibice zawsze muszą być na trybunach, bo po to gramy w piłkę, żeby wszyscy mieli z tego trochę radości.
– Czas na finał, a w nim kolejny czwartoligowiec, tym razem z Książenic.
– Teraz czeka nas finał z Unią Książenice, można powiedzieć ROW II, bo tam naszych zawodników jest bodajże ośmiu, więc będą się z pewnością chcieli pokazać z bardzo dobrej strony w tym meczu. To będzie podobnie ciężki mecz jak z Odrą. Drużyny czwartoligowe są naszpikowane zawsze zawodnikami z przeszłością, którzy grali w pierwszych, drugich ligach, więc to będzie kolejny mecz na styku. Musimy wygrać, bo jesteśmy trzecioligowcem i faworytem, ale wszystko zweryfikuje boisko.
Najnowsze komentarze