O co chodzi z prezentami?
Przedświąteczna podpowiedź filozoficzna
ks. Łukasz Libowski przedstawia
Towary i dary
Szanowni Państwo, z Bożym Narodzeniem związany jest u nas zwyczaj wzajemnego obdarowywania się prezentami.
Myślę, że dla wielu z nas ów zwyczaj dawania i przyjmowania podarków, choć miły, bywa dość kłopotliwy; że często nie najlepiej radzimy sobie z fenomenem, jaki stanowi prezent. Wnoszę o tym stąd na ten przykład, iż jako obdarowujący nierzadko nie bardzo wiemy, jaki prezent sprawić osobie, którą prezentem obdarzyć chcemy. Z kolei jako obdarowani otrzymanym prezentem nie potrafimy nieraz się ucieszyć, ba, otrzymanym prezentem niejednokrotnie jesteśmy rozczarowani: staramy się oszacować jego wartość, a zdarza się, że i ofiarowany nam przedmiot, uznawszy go za niesatysfakcjonujący, wymieniamy.
W związku z tym, że rzeczywistość prezentu wprawia nas w niejakie zakłopotanie, chciałbym poświęcić jej trochę uwagi. Proponuję tedy, abyśmy rozważyli w tym tygodniu kwestię następującą – wyraźmy ją zapytaniem: o co chodzi z prezentami?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, poczynić potrzeba pewne rozróżnienie. Otóż, moi drodzy, żyjemy pośród rzeczy. Zewsząd otaczają nas rzeczy; gdzie się nie obejrzymy, tam rzeczy. I teraz, uwaga, podział: zasadniczo rzeczy wokół nas są towarami, ale niektóre z nich to dary. Mamy zatem towary i dary.
Między towarami a darami jest wielka różnica. Różnica ta wyraża się w dwóch momentach.
Dar nie ma ceny
Moment pierwszy ma naturę finansową. Idzie o to, że towary zawsze mają cenę, podczas kiedy dary ceny nie mają: są bezcenne.
Zauważmy: w zasięgu naszej ręki różne są towary. Wystarczy uiścić za nie określoną kwotę, a stają się one naszą własnością, należą one do nas. Tak, towary można kupić, płacąc za nie pewną cenę. Cena ma to do siebie, że wszystko, co ją posiada, pod jednym względem jest takie samo: po tym mianowicie względem, że można to nabyć. Za różne towary płacimy różne ceny, wysokie lub niskie, zależnie od rodzaju i jakości poszczególnych towarów; ale wszystkie towary to jedno mają ze sobą wspólne, że można je dostać za pieniądze. Powiedzmy tak: cena zrównuje ze sobą towary, wszystkie je stawia w jednym szeregu.
W przeciwieństwie do towaru, dar nie ma swojej ceny. W konsekwencji, nie można go kupić. Dar można tylko otrzymać, dostać. Że dar jest bezcenny, my to wiemy. My to, moi mili, intuicyjnie, wierzę, przeczuwamy. Kiedy bowiem szykujemy podarek dla kogoś, to z rzeczy kupionej, która ma być naszym dla kogoś prezentem, odrywamy cenę albo cenę tę flamastrem zamazujemy: bo przecież odtąd nie ma już grać ona żadnej roli.
Dar jest niepowtarzalny
Co natomiast tyczy się wspomnianego momentu drugiego: towar jest zastępowalny, dar nie.
W towary się zaopatrujemy, potem je eksploatujemy, zużywamy, by w końcu wymienić je na nowe. Z darami sprawa ma się inaczej. Każdy dar jest jedyny w swoim rodzaju, jest niepowtarzalny, niezastępowalny. Co czyni dar takim? Pierwiastek osobisty, jaki w nim się zawiera. Niemożliwym do zastąpienia czyni dar cząstka duszy ofiarodawcy, która w nim, w darze, tkwi zamknięta. O tym elemencie intymnym, osobistym daru napisał Ralph Waldo Emerson, XIX-wieczny poeta i eseista amerykański, w głębokim eseju pt. „Dar”. Pozwólcie Państwo, że przytoczę fragment tegoż tekstu. Owóż Emerson pisze tak: „Darem może być tylko kawałek ciebie. Musisz dla mnie krwawić. Poeta przynosi więc swój wiersz, pasterz – owcę, rolnik – kukurydzę, górnik – klejnot, żeglarz – korale i muszle, malarz – swój obraz, dziewczyna – własnoręcznie wyhaftowaną chusteczkę. Dobre to jest i szlachetne […], w ludzkim darze zawiera się biografia obdarowującego”.
Oczywiście, kiedy daje się prezent, nie trzeba obdarowywanemu prezentem tym narzucać swojego gustu, swoich upodobań. Mój ulubiony kolor nie musi być ulubionym kolorem obdarowywanego przeze mnie, moja ulubiona muzyka nie musi być ulubioną muzyką tego, któremu prezent przekazuję. Trzeba tu wypośrodkować, trzeba być w tym szukaniu momentu osobistego mądrym; trzeba myśleć i o sobie, i o adresacie prezentu. Dobrze tłumaczy to Marcin Napiórkowski, kulturoznawca. Oto krótki, pouczający cytat z niego: „Dar to niepowtarzalna okazja, by bliska osoba przejrzała się w naszych oczach, by dowiedziała się, w jakim kolorze ją widzimy, jaką muzykę słyszmy, gdy myślimy o niej”.
Tyle, moi drodzy, o niemożebności zastąpienia daru i o pierwiastku osobistym, który niemożebność tę powoduje, sprawia.
Aby były darami, nie towarami
Podsumujmy, co dotąd ustaliliśmy: mamy towary i dary. Towary przynależą do świata towarów, który to świat opiera się na wymianie handlowej. Dary przynależą znowuż do świata relacji międzyludzkich i zbliżają ludzi do siebie.
Skoro zatem wiemy, jaka jest różnica między towarami a darami, możemy odpowiedzieć na pytanie, które sobie zadaliśmy.
Z prezentami chodzi o to, aby były one darami, nie towarami. Chodzi z prezentami o to, aby wydostać je ze świata towarów, aby oddzielić je od pieniędzy, wyrwać je ze szponów mamony, aby nie myśleć o nich wyłącznie w kategoriach użycia i zaspokojenia swoich potrzeb, aby szukać w nich tego, co intymne, osobiste, indywidualne, wyjątkowe. Wszak mają prezenty pomagać nam w serdecznym, ciepłym, w bliskim byciu ze sobą. Mają prezenty wspierać nas w procesie, nieodmiennie koniecznym procesie, skracania dystansu między nami.
Prezent najpierwszy
Na koniec, moi drodzy, w związku z tym, o czym mowa, krótka nota teologiczna: rokrocznie w Święta Narodzenia Pańskiego staramy się na nowo pojąć prawdę o tym, że Jezus Chrystus jest prezentem Boga dla nas, ludzi.
Jezus Chrystus to prezent doskonały, to dar absolutny. Jest osobisty. Czyż bowiem może być coś bardziej osobistego aniżeli część siebie? W Jezusie Bóg daje nam przecież samego siebie… I jest Jezus prezentem niedającym się wycenić. Bo czyż można zapytać, ile trzeba zań, za Jezusa, zapłacić? Toż pytanie takie byłoby obrazoburcze… I łączy Chrystus nas, obdarowanych, z obdarowującym, z Bogiem…
Tylko czy my, czcigodni Państwo, w nadchodzących dniach będziemy umieli z godnością i wdzięcznością przyjąć ów prezent ze wszystkich najpierwszy, Jezusa Chrystusa?
PS. Korzystałem z: M. Napiórkowski, Pan Scrooge kupuje prezenty, „Tygodnik Powszechny” nr 51-52/2017, s. 54-57.
Najnowsze komentarze