środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Opaska, która zmienia życie

22.10.2019 00:00 sub

Pani Ewa z Rydułtów ma „koronkowy kręgosłup”. Tak delikatny, że musi poruszać się na wózku. Pani Emilia z Wodzisławia przez lata wiodła spokojne życie u boku męża. Gdy go zabrakło, musiała przenieść się z domu, który był jej azylem, do bloku. Poczuła się samotna. Co łączy obie kobiety? Korzystają z systemu teleopieki. Jeden przycisk na specjalnej bransoletce zmienił ich codzienne życie.

WODZISŁAW ŚL., RYDUŁTOWY – Ach, ten mój koronkowy kręgosłup... – Ewa Wierzbinska–Kloska z Rydułtów tak delikatnie ubiera w słowa problem, który towarzyszy jej od lat. Komplikacje przy porodzie, uszkodzony nerw narządu ruchu. Rehabilitacja od pierwszych miesięcy życia. Nadzieja na normalną egzystencję była duża. Stało się jednak inaczej. Podczas nauki chodzenia o kulach kobieta straciła równowagę i spadła z pierwszego piętra. Po tym już nie było mowy o operacji. Dziś ma 61 lat, porusza się na wózku, a oprócz tego, że kocha poezję, przyrodę i swojego męża Zygmunta, jest też jedną z uczestniczek programu telepomocy, prowadzonego przez Powiatowe Centrum Pomocy w Rodzinie w Wodzisławiu Śl. – Wystarczy nacisnąć guzik na bransoletce, by wezwać pomoc – pokazuje nam proste urządzenie, z którym się nie rozstaje. Sygnał z bransoletki odbierają doświadczeni teleopiekunowie z centrum operacyjnego w Jastrzębiu. Analizują oni sytuację i gdy jest taka potrzeba, organizują pomoc.

Elektroniczny anioł

Na co dzień przy pani Ewie jest troskliwy mąż. Ale czasem musi wyjść z domu, zrobić zakupy albo załatwić sprawy w urzędzie. – Kręgosłup powoduje uścisk na krtań. To wywołuje duszności – mówi o swoich kłopotach ze zdrowiem pani Ewa. W takich sytuacjach wsparcie drugiej osoby jest potrzebne natychmiast. – Za każdym razem, gdy musiałem zostawić Ewę, żeby zrobić zakupy, byłem nerwowy. Wszystko szybko. Teraz wychodzę z domu spokojny, bo wiem, że ktoś nad nią czuwa – mówi pan Zygmunt. W razie problemów, gdyby męża nie było w pobliżu, pani Ewa może wezwać natychmiastową pomoc.

Sieć wsparcia

„Pokonajmy samotność – Cieszmy się życiem!” – tak nazywa się program pomocy środowiskowej w powiecie wodzisławskim oparty m.in. na teleopiece. Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Wodzisławiu Śl. pozyskało ponad 1,6 mln zł na jego realizację.

Z programu nieodpłatnie korzysta 36 osób z powiatu wodzisławskiego. To głównie seniorzy, osoby niesamodzielne i niepełnosprawne. Nierzadko uwięzione w czterech ścianach. Cały program opiera się na przemyślanej strategii. Założenie jest proste i sprawdziło się już w krajach Europy Zachodniej. Chodzi o budowę systemu, dzięki któremu osoba starsza, niepełnosprawna lub niesamodzielna może za pośrednictwem bransolety ze specjalnym przyciskiem wezwać pomoc w każdej ważnej dla niej sprawie. Dyspozytor, który odbiera sygnał, w razie potrzeby wyśle do niej pogotowie, opiekuna czy sąsiada zaangażowanego w sieć wsparcia. – Tak naprawdę zaczęło się od poprzedniego programu opartego na teleopiece. Byliśmy pionierami tego rodzaju rozwiązania w naszym regionie – mówi Irena Obiegły, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Wodzisławiu Śl. – Obecny program rozpoczął się 1 kwietnia tego roku i potrwa do końca października 2021 r. – podkreśla. Zainteresowanie było duże, powstała nawet lista rezerwowa. – Do tej pory odnotowaliśmy ponad 300 konsultacji przy użyciu wspomnianego przycisku. Czasem chodzi o bezpieczeństwo zdrowotne, ale innym razem podopieczny chce po prostu powiedzieć jak się czuje, zapytać o ważną dla niego sprawę czy zwyczajnie porozmawiać.

To osoby, które potrzebują kontaktu. A po drugiej stronie zawsze ktoś się odezwie. Ta bransoletka zapewnia ogromne wsparcie – dodaje pani dyrektor. Drugim elementem programu jest funkcjonowanie Dziennego Domu Pomocy dla 45 osób. Taki dom powstał w Radlinie.

Każda z 36 osób objętych programem teleopieki ma swojego opiekuna środowiskowego, z którym spotyka się przynajmniej 20 godzin w miesiącu. Opiekun odwiedza, zrobi zakupy, pomoże w załatwieniu niezbędnych formalności, zawiezie do lekarza. Prócz tego istnieje dodatkowa sieć wsparcia. To wolontariusze, którzy podjęli się współpracy. Wolontariuszem może być sąsiad czy ktoś z rodziny. Chodzi o to, by w razie potrzeby taka osoba została zaalarmowana i mogła jak najszybciej sprawdzić, co dzieje się z jej podopiecznym.

Przyjazne podejście

Właśnie na tym polega nowoczesna i odpowiedzialna polityka senioralna. Odchodzi się od rozwiązań, że starsze osoby – jeśli nie mogą liczyć na regularną pomoc rodziny, bo np. bliscy pracują – trafiają do domów opieki społecznej i tam spędzają resztę życia. Lepiej pomóc im w domu, w ich własnym domu, w którym czują się najlepiej. – W nowoczesnej polityce senioralnej skupiamy się nie na tym, by „wyciągać” człowieka z jego środowiska, ale żeby budować wokół niego sieć wsparcia – podkreśla dyrektor Irena Obiegły.

Jak w tunelu...

– Ktoś mądrze powiedział, że starych drzew się nie przesadza – mówi 76–letnia pani Emilia z Wodzisławia Śl., kolejna uczestniczka programu.

– Ponad rok temu straciłam męża – mówi. Została sama, w dużym domu na obrzeżach Wodzisławia. Codzienne i niezbędne czynności, jak palenie w piecu, koszenie, odśnieżanie – okazały się nie do przejścia. Musiała się przeprowadzić, zamieszkała w jednym z wodzisławskich bloków. – Warunki bytowe się poprawiły, bo jest centralne, nie muszę się martwić o odśnieżanie. Ale poczułam się zagubiona. Opuściłam dawne otoczenie, nikogo nie znałam w nowym miejscu. Miałam wrażenie, że jestem w tunelu, widziałam ciemność – wspomina ten trudny etap swojego życie pani Emilia. Do tego problemy zdrowotne – z sercem, wątrobą, kręgosłupem.

Niespodziewanie otrzymała telefon. To była szefowa PCPR–u. – Usłyszałam od pani dyrektor, że jest możliwość pomocy dla mnie. Mówiła o bransoletce i urządzeniu, które będzie mnie łączyło z centrum operacyjnym. Dla mnie to była szokująca wiadomość – mówi pani Emilia.

Dobre koleżanki

Nadszedł szczególny dzień. Ten, w którym pani Emilia po raz pierwszy spotkała się z panią Gabrielą – swoją opiekunką środowiskową wyznaczoną przez PCPR. – Weszłam do mieszkania pani Emilki i od razu stało się jasne, że nadajemy na tych samych falach. Uściskałyśmy się, przedstawiłyśmy się i zaczęłyśmy rozmawiać. Atmosfera była taka, jakbyśmy znały się od lat – wspomina pierwsze spotkanie pani Gabriela. Dziś są na „ty” i mówią o szczególnej relacji, jaka je połączyła.

Panie spotykają się w zależności od potrzeb. – Jedziemy na cmentarz, do kościoła, byłyśmy u dawnych sąsiadek Emilki. Drobne zakupy Emilka robi sama, bo zależy jej na aktywności, ale gdy trzeba dostarczyć coś cięższego, na przykład zgrzewkę wody, robię to ja. Kiedy potrzebuje rady, staram się pomóc. Ale decyzja zawsze należy do Emilii, jest między nami duży szacunek – mówi pani Gabriela. – Gabrysia pomaga mi w wielu sprawach. Dzwoni do lekarza, umawia wizyty. A poza tym cenię czas, który spędzamy na rozmowach – dopowiada pani Emilia.

Dziewczyna spod Cieszyna

Tematów do rozmów nie brakuje. Już sama opowieść o tym, jak pani Emilia znalazła się w Wodzisławiu, zaciekawia. – Mieszkałam w okolicach Cieszyna. Pochodzę z rodziny wielodzietnej. Czasy były trudne, ojciec chorował. Mimo, że ja i rodzeństwo lubiliśmy się uczyć, była potrzeba, żeby szybko zdobyć zawód – wspomina. W ten sposób jako młoda dziewczyna trafiła na kurs biurowości i stenografii w Bielsku. Zaproponowano jej pracę w prokuraturze, ale ojciec odradził córce ten ruch. Była komuna, bał się, że jego Emilia będzie miała do czynienia z twardą polityką. Pojawiła się możliwość zatrudnienia w spółdzielni pracy w Bielsku, na co przystała. – Po jakimś czasie do rodziców przyszedł sąsiad, który pracował na kopalni w Jastrzębiu. Mówił, że górnictwo się tu rozwija, że byłaby dla mnie praca, a dodatkowo deputat. Zgodziłam się. W Jastrzębiu poznałam przyszłego męża, który pracował jako felczer. Pobraliśmy się i tak zamieszkałam w Wodzisławiu – opowiada pani Emilia. Doczekali się dziecka, które niestety zmarło.

Kawa z sąsiadami

Dzięki teleopiece życie pani Emilii stało się lepsze. – Wyszłam z tego ciemnego tunelu. Czuje się psychicznie podbudowana – podkreśla pani Emilia. – Obserwowałam, jak zmieniła się twarz Emilii, gdy otrzymała bransoletkę. To było coś niezwykłego. Pojawił się u niej błysk, poczuła się dużo bezpieczniej. Widać, że coraz bardziej otwiera się na otoczenie. Wypiła już nawet kawę z sąsiadami – chwali swoją podopieczną pani Gabriela.

Luksus

Wracamy do Rydułtów, na osiedle Orłowiec. Do mieszkania Ewy Wierzbinskiej–Kloski i jej męża Zygmunta. – Telepomoc była mi bardzo potrzebna. Mam świadomość, że gdy tylko gorzej się poczuję, mogę wezwać pomoc. To jest luksus psychiczny – podkreśla pani Ewa. – Kiedy żona długo się nie kontaktuje, to sami dzwonią i pytają „Ewo, jak się czujesz” – dodaje pan Zygmunt.

Poezja i Facebook

Pani Ewa to postać nietuzinkowa. Poetka. Urodziła się i mieszkała w Kościanie w Wielkopolsce. – Przez wiele lat pisałam „do szuflady”. Dużo zawdzięczam aktorce Annie Seniuk, która zachęciła mnie do tworzenia wierszy – mówi pani Ewa, która w swoim dorobku ma tomiki „Niebieskie otchłanie”, „Po tamtej stronie tęczy” oraz „A ja cię kocham”. Do tego publikacje w kilkunastu antologiach. Ma za sobą kilkadziesiąt wieczorów autorskich. Uwielbia przyrodę, kocha muzykę. Nowe technologie nie mają przed nią tajemnic. Nie wyobraża sobie życia bez internetu i bez Facebooka. – To przecież okno na świat – podkreśla.

Strzała Amora

Ale przede wszystkim pani Ewa nie wyobraża sobie życia bez swojego Zygmunta. Poznali się kilkanaście lat temu przez internet. Pan Zygmunt mieszkał wówczas w Wodzisławiu Śl. Został wdowcem. Czuł się samotny. Z pomocą przyszedł jego wnuk. Kupił dziadkowi komputer, nauczył obsługi urządzenia. Pani Ewa prowadziła internetowego bloga z poezją. No i trafili na siebie. Nawiązali kontakt, zaczęli ze sobą pisać. Później były pierwsze rozmowy, wreszcie propozycja spotkania. – Pojechałem do Kościana i od razu zaiskrzyło. Ślub odbył się w ciągu miesiąca – wspomina pan Zygmunt. Co go urzekło w małżonce? – Ma w sobie to coś – ocenia. A co sprawiło, że ona pokochała jego? – Szczerość, dobroć i ciepło – wymienia pani Ewa.

Przeprowadzka na Orłowiec

Początkowo małżonkowie zamieszkali w Wodzisławiu. Niestety mieszkanie było na 10 piętrze. A winda dojeżdżała tylko na 9 piętro. To stanowiło duży problem, bo pani Ewa porusza się na wózku. Podjęli kolejną odważną decyzję. Przeprowadzili się do Rydułtów, do mieszkania na parterze. Pomogła spółdzielnia, zapewniła do mieszkania małżonków specjalny podjazd. – Szybko zaaklimatyzowałam się na Śląsku. Ludzie są tu bardziej życzliwi i otwarci. A to w życiu bardzo dużo znaczy – mówi pani Ewa.

Biesiada, że hej!

Opiekunką środowiskową pani Ewy jest Alicja Kołodziej, rydułtowska radna i członkini zarządu Towarzystwa Miłośników Rydułtów. – Jako TMR współpracowaliśmy z PCPR–em już przy pierwszym projekcie pomocowym. Gdy się skończył, zabiegaliśmy, by kolejny nie ominął Rydułtów, bo to fantastyczna inicjatywa. Potrzeby w tym zakresie są ogromne. W obecnym projekcie jeszcze większy nacisk kładzie się na pomoc sąsiedzką i uspołecznianie, co jest bardzo ważne – mówi Alicja Kołodziej.

Dzięki projektowi pani Ewa poznała też sąsiadkę Anię. Jej pomoc jest nieoceniona. – Możemy na nią liczyć. Gdy Ewa się źle poczuje i potrzebna jest wizyta u lekarza, Ania jest na miejscu, pomaga się Ewie ubrać. Ja sam nie zawsze daję sobie ze wszystkim radę. Wózek jest ciężki. Każda pomoc jest cenna – mówi pan Zygmunt.

Lepsze i tańsze

PCPR ma nadzieję, że po po 2021 r. projekt będzie kontynuowany. Do tego potrzebne są jednak środki. Jeszcze nie wiadomo, czy znajdą się na ten cel pieniądze unijne. Jeśli nie, warto będzie poszukać wsparcia u włodarzy miast i gmin naszego powiatu. Dlaczego? Udowodniono, że opieka domowa nad osobami starszymi jest nie tylko lepsza, ale i tańsza. W tym miejscu warto przypomnieć, że w wielu wypadkach to samorządy współfinansują pobyt seniora w domu opieki społecznej. Koszty są wysokie. Teleopieka jest z pewnością tańsza, a poza tym wielkie znaczenie psychologiczne dla osób starszych ma to, że pozwala im się uniknąć stresu związanego ze zmianą miejsca zamieszkania. – Uważam, że warto się nad tym zastanowić. To alternatywa, która ma dużo lepsze skutki społeczne i ekonomiczne. Wyrwanie seniora z jego środowiska powinno być ostatecznością. Dlatego teleopieka jest tak cenna – puentuje dyrektor PCPR Irena Obiegły. Magdalena Kulok

  • Numer: 43 (987)
  • Data wydania: 22.10.19
Czytaj e-gazetę