Oskar walczy o życie. W tej bitwie nie jest jednak sam
Lubi zwierzęta, lubi oglądać bajki, ale największą frajdę sprawia mu zabawa z młodszym bratem. Choć ma dopiero cztery lata, toczy jedną z najtrudniejszych walk - walkę o swoje życie. - Wiem, że niedługo będę zdrowy - mówi nam z przekonaniem mały Oskar z Godowa, który choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną.
GODÓW Oskar Mocz ma cztery lata. Mieszka w Godowie razem ze swoimi rodzicami - Sabiną i Bogusławem - i młodszym o półtora roku bratem Frankiem. - Oskarek był zawsze ruchliwym chłopcem - wspominają rodzice. - Wszędzie było go pełno. Lubił biegać, bawić się z bratem - dodają. W pewnym momencie zaczął jednak unikać wszelkiej aktywności ruchowej. Skarżył się, że czuje się zmęczony i osłabiony. Po wielu konsultacjach z lekarzami w końcu rozpoznano przyczynę złego stanu zdrowia chłopca. Jest nią ostra białaczka limfoblastyczna.
Pierwsze diagnozy
Początek marca. W trakcie jednej z zabaw ze swoim młodszym bratem Oskar uderzył się o kaloryfer. Nie był to groźny wypadek, jedynie lekkie stuknięcie. Jednak jak wspomina pani Sabina, od tamtej pory chłopiec zaczął uskarżać się na ciągły ból pleców. Stał się spokojniejszy i coraz rzadziej się bawił. Rodzice postanowili znaleźć przyczynę zmiany zachowania syna. - Jeździliśmy od lekarza do lekarza. Odwiedzaliśmy publiczne przychodnie, jak i prywatnych pediatrów - mówi pan Bogusław. W trakcie wizyt lekarskich chłopcu wykonywano przede wszystkim podstawowe badania m.in. badanie krwi i moczu. Ich wyniki nie wykazywały jednak nic niepocącego. - Tłumaczono nam, że zmiana zachowania syna wynika ze skoku rozwojowego, które każde dziecko przechodzi w tym wieku - mówią rodzice chłopca.
Wątpliwości rodziców
Pierwsza diagnoza nie uspokoiła jednak rodziców Oskara. - Czuliśmy, że z synem dzieje się coś poważniejszego - mówią. Ich przeczucia nasilił kolejny objaw. - Zauważyłam, że na ciele syna pojawiają się wybroczyny, małe czerwone plamki. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak siniaki, ale wiedziałam, że nigdzie się nie uderzył - opowiada pani Sabina. - Przejrzałam internet. Wpisałam objawy, które mnie niepokoiły. To, czego się dowiedziałam, zmroziło mi krew w żyłach. Prawdopodobnie mogła to być białaczka - dodaje. Następnego dnia Moczowie pojechali do lekarza. - Podzieliliśmy się obawami, ale usłyszeliśmy, że za dużo naczytaliśmy się internetu. Powiedziano nam, że Oskara boli kręgosłup z powodu stóp i zalecono rehabilitację oraz zakup butów ortopedycznych - mówią rodzice Oskara. Zastosowali się do tych zaleceń. Kilka dni później stan Oskara uległ jednak diametralnemu pogorszeniu.
Grom z jasnego nieba
20 marca Oskar stracił w domu przytomność i nie potrafił o własnych siłach wstać. Rodzice natychmiast wezwali pogotowie. Chłopiec został przewieziony do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Tam wykonano dokładniejsze badania. Potwierdziły one obawy rodziców czterolatka. Oskara zaatakowała ostra białaczka limfoblastyczna. Chłopiec od razu został przetransportowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie kilkanaście dni później rozpoczął chemioterapię. - Ta diagnoza, choć mieliśmy ją gdzieś z tyłu głowy, była dla nas jak grom z jasnego nieba - wspominają pani Sabina i pan Bogusław. Po wykonaniu specjalistycznych badań okazało się, że choroba w bardzo szybkim tempie opanowała organizm małego Oskara. Zajęła przede wszystkim kręgosłup, przy tym złamaniu uległy trzy kręgi. Zaatakowała również lewe biodro. W pierwszych dniach po zdiagnozowaniu choroby Oskar bardzo cierpiał. Jak wspominają rodzice, ogromny ból sprawiało mu nawet delikatne dotknięcie. Musiał przyjmować silne lekarstwa przeciwbólowe. Był także karmiony pozajelitowo, ponieważ nie chciał jeść.
W walce o syna nie są sami
Na początku Oskar nie rozumiał, co się dzieje, dlaczego opada z sił i czuje się coraz gorzej. 2,5 miesiąca spędził w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Dlatego najtrudniejsza była dla niego długa rozłąka z bratem. - Często do siebie dzwoniliśmy - mówi nam Oskar. - Zawsze mi powtarzał, że mam jeść i zdrowieć, żebym miał siłę bawić się - dodaje. Obecnie stan chłopca znacznie się poprawił. - Ma więcej siły, jest żywszy, radośniejszy. Wraca do zdrowia - mówią państwo rodzice chłopca. W wyniku zajęcia przez chorobę kręgosłupa, chłopiec na nowo uczy się chodzić. Pomaga mu w tym intensywna rehabilitacja i specjalistyczny gorset. Przed nim jednak ostatni najagresywniejszy etap chemioterapii. - Po jej przyjęciu pozostaje nam tylko modlitwa, by choroba już nie powróciła - mówią z nadzieją rodzice Oskara wierząc, że chłopiec przezwycięży chorobę. - O życie Oskara walczy przede wszystkim on sam, ale także lekarze i my - dodają podkreślając, że ogromną pomoc i wsparcie otrzymali od ludzi dobrej woli. Przyjaciele, sąsiedzi, koledzy z pracy pana Bogusława, a nawet obcy ludzie - to oni przyczyniają się do powrotu do zdrowia chłopca. - Jesteśmy każdemu z nich bardzo wdzięczni. Nie mówię tylko o pomocy finansowej, która jest wciąż bardzo potrzebna, ale również o tej psychologicznej. Zwykłe słowa „będzie dobrze” i „nie martw się” były nieraz niewyobrażalnym pocieszeniem i dużą dawką siły na kolejne dni - mówi pan Bogusław.
Doświadczyli już straty
Choroba małego Oskara jest tym dotkliwsze dla jego rodziców, że stracili oni już jedno dziecko. W sierpniu 2007 r. nieopodal czeskiego Bogumina, w samochód państwa Moczów z ogromną szybkością uderzył, kierowany przez czeskiego kierowcę motocykl. Siła uderzenia była tak duża, że auto zostało przewrócone na bok. Podróżujący na tylnym siedzeniu w foteliku 3-letni Kacper, syn pani Sabiny i pana Bogusława doznał poważnych obrażeń głowy i dwa dni później zmarł w ostrawskiej klinice. - Nasza rodzina została już doświadczona śmiercią. Pogodziliśmy się z chorobą Oskara, ale każdego dnia prośby Boga o jego powrót do zdrowa, byśmy ponownie nie musieli stać nad grobem dziecka - mówią państwo Mocz. Justyna Koniszewska
Możesz pomóc w walce
Leczenie Oskara wymaga dużych pokładów finansowych. Wspomóc jego walkę z chorobą można poprzez fundację „Iskierka” m.in. wpłacać środki na jej konto. W przelewie należy wpisać: adres - ul. Adama Pługa 1/2, Warszawa 02-047; nr konta – ING Bank Śląski 02 1050 0099 6781 1000 1000 0843
Najnowsze komentarze