Śmietnik w mieszkaniu i na klatce schodowej
Jedno z mieszkań w bloku przy ul. Przemysława w Wodzisławiu Śl. W nim pełno śmieci, stosy przedmiotów. Mało tego - lokatorzy gromadzą te rupiecie również na klatce schodowej. Sąsiedzi mają dość tej sytuacji. Boją się, że to niekontrolowane zbieractwo może stwarzać zagrożenie.
WODZISŁAW ŚL. Blok przy ul. Przemysława 4 w Wodzisławiu Śl. Przed drzwiami jednego z mieszkań można znaleźć m.in. ubrania, meble, a nawet pralkę. - Zrobili z naszej klatki graciarnię i rupieciarnię - irytują się pozostali mieszkańcy bloku. - Ląduje tutaj wszystko, co nie zmieści się sąsiadom w mieszkaniu - dodają.
Jak mówi nam jedna z mieszkanek bloku, pani Dominika, problem wystawionych na klatce rzeczy trwa już od ponad 2 lat. - Podejrzewamy, że sąsiedzi cierpią na zbieractwo. Próbowaliśmy z nimi rozmawiać, żeby nie gromadzili tylu niepotrzebnych rzeczy, ale nie przyniosło to żadnego efektu - podkreśla pani Dominika.
Śmieci uniemożliwiły ewakuację
Pozostawione na klatce rzeczy nie tylko irytują swoim wyglądem innych lokatorów i wydzielają nieprzyjemny zapach, ale są materiałami łatwopalnymi i nierzadko blokowały przejście ewakuacyjne. Aż wybuchł pożar. - Tak też się stało - mówi nam pan Dawid, jeden z mieszkańców ul. Przemysława 4. - 12 czerwca wybuchł pożar. Lokatorzy z mieszkania naprzeciwko, przez śmieci nie mieli możliwości wyjścia z domu. Trzem osobom została udzielona pomoc medyczna - relacjonuje niedawne wydarzenia mieszkaniec. Dodaje, że wraz z innymi lokatorami miał wówczas nadzieję, że nieprzyjemna sytuacja nauczy czegoś trudnych sąsiadów. - Kilka dni po całym zdarzeniu spalony sprzęt został przyniesiony z powrotem w to samo miejsce - mówi ze smutkiem.
Próbowaliśmy się skontaktować z mieszkańcami, którzy przed drzwiami swojego domu gromadzą różne rzeczy. Niestety, pomimo kilku prób, nam się to nie udało. Jak się dowiedzieliśmy, lokatorzy mieszkania gromadzą sterty śmieci nie tylko na klatce, ale przede wszystkim w mieszkaniu.
Zostali sami z problemem
Jak mówi nam pani Dominika, sprawa była wielokrotnie zgłaszana przedstawicielom Spółdzielni Mieszkaniowej ROW w Wodzisławiu Śl. - Poza kartkami wieszanymi na drzwiach o niegromadzeniu rzeczy na klatkach schodowych, nie zostały podjęte przez spółdzielnię inne kroki, by wyeliminować problem - mówi. - Zostaliśmy z nim sami i nie wiemy już co robić. Boimy się o swoje życie - dodaje bezsilnie.
Spółdzielnia: działamy
Z kolei w spółdzielni zapewniają, że walka z problemem trwa od dawna, choć jak przekonują, nie jest prosta ze względu na obowiązujące przepisy. - Sprawa została skierowana do kancelarii prawnej - przekazuje prezes spółdzielni Jan Grabowiecki. Działania prowadzone są dwutorowo, żeby zwiększyć szanse ich powodzenia. Z jednej strony przygotowywany jest pozew do sądu o nakazanie sprzedaży lokalu. Z drugiej strony w sprawę zaangażowany jest komornik. - Przygotowany jest operat szacunkowy, czekamy na jego uprawomocnienie się i skierowanie sprawy do komornika - wyjaśnia prezes.
Prezes Grabowiecki podkreśla, że co tydzień pracownicy spółdzielni wywożą spod drzwi mieszkania przedmioty, które zostały nagromadzone. - Jesteśmy na miejscu regularnie - zaznacza. Były też prowadzone rozmowy z mieszkańcami lokalu, ale spełzły na niczym. Ich argument zawsze jest ten sam: „wszystkie te rzeczy są potrzebne, wszystko się przyda”. A siłą przedstawiciele spółdzielni nie mogą usunąć przedmiotów z mieszkania. - Proponowaliśmy, że podstawimy samochód, wywieziemy, wystarczy tylko wskazać nam termin. Nic nie działa - stawia sprawę jasno prezes. I właśnie dlatego, że próby kompromisu i żadne rozmowy nie nie przyniosły efektu, spółdzielnia musiała zdecydować się na podjęcie kroków prawnych. (juk), (mak)
Najnowsze komentarze