Klaudia Mitko – gladiatorka z Mszany
Ma 21 lat i jest prawdziwą gwiazdą sportów walki. Trenuje brazylijskie jiu-jitsu, ale kto wie, czy kiedyś nie zobaczymy ją w octagonie. Mimo młodego wieku Klaudia Mitko z Mszany ma za sobą już wiele sukcesów. No i zwiedziła przy okazji kawał świata.
MSZANA Od trzech lat niemal z każdej imprezy krajowej czy zagranicznej przywozi medale. Ma ich w dorobku tyle, że samej trudno je policzyć. Najważniejsze to: srebrny medal młodzieżowych MŚ z Aten w 2017 r., złoty medal ME seniorów w kategorii do 62 kg wywalczony w 2018 r. w Gliwicach, brązowy medal MŚ seniorów w kategorii do 62 kg wywalczony również w 2018 r. w Malmo w Szwecji. Sama jednak zaznacza, że najcenniejsze do tej pory trofeum wywalczyła w tym roku w Lizbonie, podczas ME, na których zdobyła złoty medal w kategorii do 64 kg oraz brązowy medal w kategorii open. - Najcenniejszy bo na te zawody, choć to mistrzostwa Europy, przyjeżdżają zawodnicy z całego świata. Jest ogromna rywalizacja – mówi Klaudia. W Lizbonie stoczyła aż 7 walk, z czego 4 w swojej kategorii wagowej, a 3 kolejne w kategorii open. Klaudia jest członkinią kadry narodowej, a sukcesy na zawodach rangi mistrzowskiej zaowocowały zaproszeniem do udziału w prestiżowych zawodach World Professional Jiu-Jitsu Championship organizowanych przez arabskich szejków w Abu-Dhabi. Tam w 2017 r. jako juniorka wywalczyła srebrny medal, a rok później, już jako seniorka medal brązowy. Brała też udział w zawodach Panamerykańskich, na których w 2018 r. wywalczyła medal srebrny.
A wcześniej był basen
Sukcesy te są o tyle cenniejsze, że Klaudia trenuje brazylijskie jiu-jitsu od 5 lat. Jej staż nie jest więc specjalnie długi. Wcześniej jednak przez 10 lat trenowała pływanie w klubie Delfin Mszana. Sport w jej rodzinie jest zresztą obecny przez cały czas. Tata był działaczem Startu Mszana, obecnie działa w MKP Odra Centrum, którego piłkarzem zresztą jest również młodszy brat Klaudii.
– Kiedyś trenowałam pływanie, ale na pływackie treningi miałam coraz mniej czasu. Zaczęłam chodzić do szkoły średniej i coraz trudniej było mi łączyć godziny zajęć z godzinami treningów, które rozpoczynały się kiedy jeszcze miałam lekcje – mówi Klaudia. Sportsmenka przestała więc pływać regularnie na basenie, ale szybko znalazła sobie inne sportowe zajęcie. Akurat wtedy część jej kolegów zaczęła trenować w klubie Octagon w Wodzisławiu. Tam treningi odbywały się w późniejszych godzinach, więc nie kolidowały z lekcjami. A jeszcze koledzy namawiali ją żebym spróbowała, więc spróbowała. - No i mi się to spodobało, bo ju-jitsu to takie szachy na macie. Trzeba pomyśleć jak oszukać przeciwnika. Choć nie do końca podobało się to mojej mamie – przyznaje z rozbrajającą szczerością.
Nie dla wszystkich ten sport
Mamę ostatecznie udało się jakoś przekonać do nowej pasji córki, która z czasem zaczęła przynosić coraz lepsze rezultaty. - Choć na początku przegrywałam wszystko. W jiu-jitsu jest wielu zawodników, którzy mają wcześniejsze przygotowanie z judo. Ja tego nie miałam, judo specjalnie nigdy mi się nie podobało. Dla mnie jest ono trochę za nudne – opowiada. Brazylijskie jiu-jitsu to zaś zupełnie inna bajka. Tu nie wystarczy przewrócić przeciwnika i zdobyć punkt. W tym sporcie, toczącym się głównie w parterze, w pełnym zwarciu, trzeba doprowadzić przeciwnika do tego by się poddał. Możliwości doprowadzenia przeciwnika do poddania się są dwie: za pomocą sprawienia mu kontrolowanego bólu, co osiąga się poprzez założenie odpowiedniej dźwigni na któryś ze stawów, w efekcie czego rywal się poddaje, bądź przez duszenie, które zagraża utratą przytomności, co też doprowadza do tego, że rywal się poddaje. Nie jest to więc sport bezbolesny, choć nie stosuje się w nim uderzeń. Co nie znaczy, że nie brakuje w nim kontuzji. Urazy stawów są na porządku dziennym. - Na jednych zawodach wypadł mi bark, do tego zaliczyłam uraz kostki, obecnie leczę skręcone kolano – opowiada Klaudia. Generalnie brazylijskie jiu-jitsu nie jest sportem dla tych, którzy boją się bólu. Klaudia opowiada o pewnej walce, w końcówce której rywalka założyła jej dźwignię na stopę. - Było kilka sekund do końca, nie chciałam odklepać tej walki (czyli jej przerwać – przyp. red.) bo wygrywałam. I ostatecznie wygrałam, ale kostka spuchła jak balon, a na podium nie byłam już w stanie samodzielnie wejść. Taki to sport. Mówi się, że jak raz coś w kostce trzaśnie to nic, jak trzaśnie dwa razy to cięższa sprawa, a jak trzy, to już po kostce – opowiada. W efekcie podczas walk zdarzają się również omdlenia przeciwników. - Mi się zdarzyło stracić na macie przytomność raz, ale nie było to efektem udanej akcji rywalki, a tego, że przypadkowo zostałam uderzona w żuchwę kolanem. Sama zaś miałam trzy takie przypadki, że moje rywalki usnęły na macie, czyli zaczęły tracić przytomność po moim duszeniu – mówi.
O MMA na razie nie myśli
Obecnie Klaudia jest studentką trzeciego roku poznańskiego AWF. Odkąd zaczęła studia zmieniła też barwy klubowe. Obecnie jest zawodniczką klubu Check-Mat Poznań. W sezonie trenuje codziennie, czasem dwa razy dziennie. Trening trwa 1,5 do 2 godzin, wieczorny czasem nawet 3 godziny. Po wyleczeniu kontuzji kolana zacznie przygotowania do kolejnej dużej imprezy. We wrześniu chce wystartować w Mistrzostwach Świata w grapplingu, które odbędą się w kazachskiej Astanie. A co dalej? Czy jak wiele zawodników, którzy osiągnęli sukcesy w brazylijskim jiu-jitsu przeniesie się do MMA, czyli mieszanych sztuk walki? Zainteresowanie tym sportem jest w Polsce coraz większe. Gale MMA to duże eventy, cieszące się ogromnym zainteresowaniem. - Kiedyś nie chciałam w ogóle słyszeć o MMA, choć wielu kolegów poszło w te klimaty. Ja ciśnienia nie mam, choć dziś już tak kategorycznie nie wykluczam, że kiedyś spróbuję swoich sił. MMA ma swój urok, jest widowiskowe, ale też walki są brutalne, zwłaszcza w przypadku kobiet, które w klatce czy na macie są znacznie bardziej agresywne od mężczyzn. Żeby przejść do MMA musiałabym zmienić całkowicie sposób trenowania. Na razie o tym nie myślę – kończy Klaudia Mitko. Artur Marcisz
Najnowsze komentarze