Duży Kaliber: Prezes Orłowca oskarżony
Prokuratura Okręgowa w Gliwicach skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi G., szefowi Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec. Miał on ulokować miliony złotych w upadającym banku. Spółdzielcy stracili 2,5 miliona złotych.
W październiku 2014 r. Spółdzielnia Mieszkaniowa Orłowiec otrzymała z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach (WFOŚiGW) preferencyjną pożyczkę na termomodernizację 27 budynków w kwocie 3 090 200 złotych. Taką samą kwotę spółdzielnia ulokowała w banku ING jako zabezpieczenie otrzymanej pożyczki. Ustanowiono na niej lokatę krótkoterminową, którą następnie przedłużano. Pieniądze spółdzielców leżały na lokacie w ING do grudnia. Prezes Mariusz G. zadecydował nagle o przeniesieniu pieniędzy do innego banku. Decyzja miała być spowodowana malejącym oprocentowaniem lokat w ING. – Miałam zebrać oferty innych banków. Poprzeglądałam strony w internecie i wykonałam kilka telefonów. Spisałam to na kartce i przekazałam prezesowi – zezna potem w prokuraturze pracownica spółdzielni. Prezes G. wybrał mało znany Spółdzielczy Bank Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie (SBRR). Bank kusił wysokim oprocentowaniem, znacznie wyższym niż oferowały duże i znane banki. 18 grudnia 2014 r. prezes doprowadził do założenia w wołomińskim banku lokaty. Przelał tam 3 miliony złotych, a WFOŚiGW w Katowicach ustanowił na nowym rachunku zabezpieczenie udzielonej pożyczki.
Co to KNF?
W SM Orłowiec nikt nie sprawdził opinii o mało znanym banku z Wołomina, oferującym nierealnie wysokie procenty od lokat. Okazuje się, że w momencie zakładania lokaty w SBRR, ostrzegała przed nim państwowa Komisja Nadzoru Finansowego. To ta sama instytucja, która ostrzegała przed lokowaniem pieniędzy w firmie Amber Gold. – Prezes nie kazał sprawdzać banku w KNF – broni się pracownica. W sierpniu 2015 r. w banku ustanowiono tzw. zarząd komisaryczny, a w grudniu 2015 r. bank splajtował. W momencie upadłości na lokacie nadal znajdowały się pieniądze spółdzielców. Pieniądze w bankach zabezpieczone są przez tzw. Bankowy Fundusz Gwarancyjny. BFG gwarantował zwrot pieniędzy jedynie do kwoty 100 tys. euro. Spółdzielnia zamiast 3 milionów złotych odzyskała więc jedynie 423 tys. zł. Próby odzyskania pozostałej kwoty od syndyka masy upadłościowej nie przyniosły rezultatów. Lokatorzy SM Orłowiec stracili 2 666 250 złotych.
Gorący telefon prezesa
W czerwcu 2016 r. do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez prezesa SM Orłowiec. Zawiadamiającym był jeden ze spółdzielców. 26 sierpnia wszczęto śledztwo. Sprawą zajął się Wydział II do Spraw Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Kiedy w upadającym banku stery przejął zarząd komisaryczny, w spółdzielni zrobiło się gorąco. Mariusz G. zapewniał w śledztwie, że wielokrotnie kontaktował się telefonicznie z szefem banku w Wołominie, wypytując o faktyczną kondycję banku. Równolegle skontaktowano się z WFOŚiGW w Katowicach, aby ten zwolnił zabezpieczenie z lokaty w Wołominie, na czas przelewu do innego banku. – Pracownicy WFOŚiGW nie zgodzili się na to, tłumacząc, że pożyczka z Funduszu nie może pozostać bez zabezpieczenia nawet na jedną godzinę – zeznaje pracownica Orłowca. Spółdzielnia musiała w trybie pilnym uzbierać drugie 3 miliony złotych i wskazać Funduszowi rachunek nowego zabezpieczenia. Mimo że w Orłowcu wstrzymano wszystkie płatności, z trudem udało się uzbierać 2 miliony złotych. Fundusz warunkowo zgodził się na takie zabezpieczenie, zaznaczając jednak, że kwota musi być jak najszybciej uzupełniona. Zanim WFOŚiGW zdjął zabezpieczenie z lokaty w wołomińskim banku, ten splajtował.
Tak nie postępuje dobry gospodarz
Prezes Mariusz G. nie ma sobie nic do zarzucenia. – Uczyniłem wszystko, co możliwe, aby po wejściu nadzoru KNF do banku, jak najszybciej wydobyć wszystkie środki finansowe, jakie spółdzielnia miała tam zgromadzone – przekonywał prokuratora. W podobnym tonie wypowiadali się członkowie rady nadzorczej SM Orłowiec. Ci zgodnie twierdzili, że wina leży po stronie banku i WFOŚiGW w Katowicach, który nie pozwolił na przeniesienie lokaty do innego banku. Do innego wniosku doszedł prokurator Janusz Sochacki z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. – Działanie prezesa było wyraźnie sprzeczne z obowiązkami dobrego gospodarza – pisze w przesłanym do sądu akcie oskarżenia. – Powszechnie była dostępna informacja na stronie Komisji Nadzoru Bankowego, że jest to bank z dużymi problemami, co potwierdziła jego upadłość w grudniu 2015 roku. Prezes zaniechał wydania dyspozycji zamknięcia lokaty w SBRR i ustanowienia alternatywnej formy zabezpieczenia pożyczki. Zgromadzone w materiale dowodowym materiały wskazują, że to Fundusz monitował spółdzielnię o podjęcie kroków zmierzających do wycofania środków z zagrożonego upadłością banku, a nie spółdzielnia Orłowiec czyniła w tym zakresie starania – pisze prokurator Sochacki. Prezes Mariusz G. został oskarżony z art. 296 par. 1 i 3. Za nadużycie zaufania i wyrządzenie szkody w wielkich rozmiarach grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Prokuratura już ustanowiła zabezpieczenie majątkowe na 8 nieruchomościach i działkach w Radlinie, Krzyżkowicach i Gorzycach należących do prezesa Orłowca. Mariusz G. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Oskarżony był już w przeszłości karany za zniesławienie i naruszenie miru domowego. Adrian Czarnota
Zabezpieczenie musi być
Aby wyjaśnić kłopoty prezesa, należy się cofnąć do 2014 r. Wówczas zapadła decyzja o termomodernizacji 27 bloków należących do SM Orłowiec w Rydułtowach, Raciborzu, Pszowie oraz Rybniku. Tego typu remonty przeprowadzają wszystkie spółdzielnie w kraju. Budynki poza ociepleniem styropianem zyskują nowe, odświeżone elewacje. Na osiedlu jest ładniej, a sami mieszkańcy mogą liczyć na niższe rachunki za ogrzewanie. Tego typu remont ma jeszcze jeden wielki plus. Wiele państwowych instytucji wspiera je dotacjami i preferencyjnymi pożyczkami. Dlaczego? Bo termomodernizacja to ochrona środowiska, a dokładniej powietrza. Ocieplone bloki można łatwiej ogrzać, a więc ciepłownia musi spalić mniej węgla, tym samym mniej zanieczyści powietrze. Takie działania wspiera między innymi WFOŚiGW w Katowicach, instytucja, która od lat pomaga spółdzielniom na Śląsku ocieplać bloki. W swojej ofercie WFOŚiGW ma między innymi preferencyjne pożyczki. W uproszczeniu: Fundusz sam płaci odsetki, byle tylko pieniądze z pożyczek były wykorzystywane na ekologiczne cele. Spółdzielnia może pożyczyć pieniądze np. na termomodernizację na bardzo preferencyjnych warunkach. Warunek jest jeden. Spółdzielnia musi zabezpieczyć taką pożyczkę, identyczną kwotą na swoim koncie. Po co więc pożyczać pieniądze z WFOŚiGW, skoro spółdzielnia i tak musi fizycznie zgromadzić taką samą kwotę na koncie, w celu zabezpieczenia? Bo pożyczka z Funduszu jest minimalnie oprocentowana, może zostać w części umorzona przez Fundusz, a najważniejsze, kwotę zabezpieczenia Spółdzielnia może ulokować na atrakcyjnie oprocentowanej lokacie i na tym zarabiać. Same plusy. Ale prezes Orłowca popełnił błąd, wybrał kiepski bank i spółdzielnia, zamiast zarobić, straciła pieniądze.
Najnowsze komentarze