Duży Kaliber: Śmierć windykatora
Śmierć windykatora
– Proszę się odsunąć – policjant z patrolu z trudem powstrzymywał napierający na jego plecy tłum gapiów. Każdy z przechodniów zza ramienia mundurowego chciał zobaczyć, kto przed kwadransem spadł z dachu wieżowca. Pogrążony w długach biznesmen, nieszczęśliwie zakochany młodzieniec czy może zwykły robotnik, który poślizgnął się podczas konserwacji dachu? Z mokrej plamy i wtopionej w nią odzieży ciężko było odgadnąć, która wersja jest prawdziwa.
– Sierżancie, nie macie taśm? Odgrodźcie teren – rzucił oficer w płaszczu, który właśnie przyjechał na miejsce zdarzenia i w towarzystwie dwóch innych policjantów wchodził do wieżowca.
Na 10. piętrze stał tłum ludzi w garniturach. W biurowcu przerwa na papierosa to jedyny pretekst na chwilę przerwy w wyścigu o wyniki. Taras na ostatnim piętrze to najpopularniejsze miejsce spotkań palaczy z wieżowca.
– Dzień dobry, nazywam się komisarz Jakub Szarek. Jestem z wydziału kryminalnego komendy miejskiej. Czy ktoś z Państwa widział ten wypadek? – zapytał policjant w płaszczu, jednak nikt z tłumu nie odpowiedział.
– To może inaczej. Kim był zmarły mężczyzna? – zapytał ponownie policjant.
– To Marek – rzucił ktoś z tyłu grupy gapiów. – Z windykacji – dopowiedział ktoś ze środka.
– To nasz najlepszy windykator – odezwał się nagle głos za plecami komisarza Szarka. Policjant dyskutując z tłumem nie zauważył, że na piętro wjechała windą elegancko ubrana kobieta.
– Nazywam się Barbara Wrześniewska. Jestem dyrektorem działu, gdzie pracował Marek Potek.
– Denat windykował należności tak? – upewniał się policjant.
– Proszę go tak nie nazywać. Pan Marek miał największą skuteczność ściągania należności od osób, które celowo uchylały się od spłaty swoich zobowiązań.
– Czy miał jakich wrogów?
– Windykatorów nikt nie lubi. To wpisane w ten zawód. To także praca w ogromnym stresie. Prawdopodobnie pan Marek nie wytrzymał tempa i dlatego odebrał sobie życie. Wyszedł podczas przerwy i skoczył. Często tu przebywał, zdarzało się, że przyjmował tu też klientów.
– No tak. Pozwoli pani, że rozejrzę się po tarasie.
– Proszę robić co pan uważa za stosowne.
Policjant podszedł do niskiej barierki tarasu od południowej strony budynku. Na dole migotały światła karetki i policyjnych radiowozów. To stąd miał skoczyć windykator. Świadczyła o tym również jego skórzana walizka, która została przy barierce. Policjant delikatnie ją otworzył. Na jej dnie znalazł napoczętą paczkę papierosów i dwie paczki zapałek, wizytownik oraz jabłko.
– Zabezpieczcie teczkę i zbierzcie ślady z tarasu. Podejrzewam, że mamy tu zabójstwo – powiedział Szarek do kolegów z komendy.
Jak policjant domyślił się, że windykator został zamordowany?
Nikt, kto odchodzi na chwilę od biurka na papierosa, nie zabiera ze sobą teczki, szczególnie pustej. Policjant podejrzewa, że windykator spotkał się z dłużnikiem na tarasie gdzie został zepchnięty. Dłużnik po zabójstwie skradł dokumenty, stąd pusta teczka.
Najnowsze komentarze