Duży Kaliber: Wyrok dla podpalacza z Bieńkowic
RACIBÓRZ, BIEŃKOWICE W 2009 roku raciborski sąd osądził 24-letniego wówczas Adama K. na karę 2,5 roku pozbawienia wolności. Mężczyzna odpowiadał za podpalenie gospodarstw swojego wuja oraz kolegi.
Chodzi o byłego strażaka ochotnika z Bieńkowic. To on najpierw podpalał gospodarstwa we wsi, a później aktywnie uczestniczył w akcji gaśniczej. Przypomnijmy, podpaleniami żyła cała gmina. Na początku 2008 roku, we wsi doszło do czterech pożarów gospodarstw. Na Bieńkowice padł blady strach. Podpalacz zawsze przychodził nocą. Śpiących właścicieli zabudowań ze snu wyrywała łuna ognia. Gasić pomagał zawsze Adam K. Młody strażak, który pierwszy był na miejscu. Zawsze gotowy do akcji, pomagał ratować płonący dobytek. Wkrótce okazało się, że to on może stać za podpaleniami. Już podczas pierwszych przesłuchań przyznał się do wszystkiego. Później swoje zeznania odwołał.
Bał się więzienia
Proces Adama K. toczył się przed raciborskim sądem od 2008. W sprawie zeznawali policjanci, poszkodowani oraz strażacy z miejscowej OSP, do której należał podpalacz z Bieńkowic. Mężczyzna został ostatecznie oskarżony o podpalenie dwóch gospodarstw. Pozostałych dwóch pożarów mu nie udowodniono. Właśnie to było głównym argumentem Romana Skupienia, adwokata K. – Jeśli to on podpalił, to kto w takim razie podkładał ogień w pozostałych zabudowaniach? – pytał mecenas. – Młody człowiek, wystraszony słyszy tak poważne zarzuty. Policjanci zaproponowali przyznanie się do winy. Nikt z nas nie wie czy mu nie opowiadali, jak potraktują takiego młodego i ładnego chłopca w więzieniu. Nic dziwnego, że mógł być przerażony i w pierwszym odruchu przyznać się. On powiedział rodzicom i obrońcy co się działo na policyjnym przesłuchaniu. Cały materiał dowodowy budzi poważne wątpliwości. Wnoszę więc o uniewinnienie mojego klienta – mówił w ostatnim słowie mecenas Skupień.
Robiłem swoje
– Jako strażak robiłem to co do mnie należało. Przez ten zarzut cierpi moja rodzina, w szczególności moja żona i moje dziecko. Nie wyobrażam sobie życia w więzieniu, dlatego proszę sąd o sprawiedliwy wyrok w mojej sprawie – prosił sąd Adam K. O 3 lata bezwzględnego więzienia i naprawienie szkód wnioskowała prokurator Anna Maksoń-Prach. – We wsi stworzono specjalne patrole, które pilnowały bezpieczeństwa we wsi. Cała wieś bała się podpalacza. Adam K. bez ogródek potrafił zapytać o której kończą patrolowanie a później podłożyć ogień. Prokuratura nie ma wątpliwości co do jego winy. Na szczególne potępienie zasługuje fakt, że oskarżony był strażakiem. To nie jest tak, że oskarżonemu coś zasugerowano lub coś narzucono. To nie te czasy. Uważam że kara bezwzględnego pozbawienia wolności jest jak najbardziej słuszna. Nie można orzec kary w zawieszeniu, tym bardziej, że ludzie liczyli na Adama K. jako strażaka, nie podpalacza – przekonywała sąd prokurator.
Która wersja prawdziwa?
Sędzia Anna Harupa-Zięba nie miała wątpliwości co do winy Adama K. – Oskarżony podczas przesłuchania 22 lutego 2008 roku przyznał się do winy. Złożył bardzo obszerne i szczegółowe wyjaśnienia. Później swoje wyjaśnienia odwołał, stwierdzając, że został do nich zmuszony przez policjantów. Przyznanie się oskarżonego nie przesądza co do jego winy. Należy jednak zastanowić się, jaka osoba będąca w pełni władz umysłowych składa obciążające siebie zeznania, jeśli ze stawianymi zarzutami nie ma nic wspólnego – czytała uzasadnienie wyroku sędzia. Sąd uznał, że oskarżony znał szczegóły o których nikt inny nie mógł wiedzieć. Pierwsze zeznania tworzyły z zabezpieczonymi dowodami logiczną całość i właśnie tę wersję sąd uznał za prawdziwą, nie dając wiary późniejszym tłumaczeniom K. Sędzia zwracała również uwagę, że w nocy z 8 na 9, gdy płonęło gospodarstwo Eugeniusza Grzybka, był widziany na miejscu zdarzenia. Powiadomił naczelnika miejscowej OSP Marka Piechaczka, że podpalacz znów uderzył, mimo iż nikt jeszcze we wsi nie wiedział, że się pali. Podobna sytuacja powtórzyła się przy kolejnym pożarze. Do czwartej w nocy Adam K. przebywał z Mariuszem Galdą. Po odprowadzeniu go do domu, podpalił jego gospodarstwo. Oskarżony natychmiast powiadomił strażaków, że widzi łunę nad wsią i czuje dym. To było niemożliwe, bo ogień strażacy zauważyli dopiero po otwarciu drzwi stodoły. – Nie pierwszy raz słyszymy o dzielnym strażaku, który okazuje się również podpalaczem. Tu powinien wypowiedzieć się psycholog. W grę może wchodzić zaburzone poczucie własnej wartości, chęć zwrócenia na siebie uwagi oraz pragnienie bycia bohaterem – mówi Anna Harupa-Zięba.
Surowy wyrok
Adam K. został skazany na dwa lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności. Dodatkowo musiał naprawić szkody rodzinie Grzybków w kwocie 40 tys. zł. oraz rodzinie Galdów w kwocie 9 tysięcy złotych. Adam K. od wyroku się odwołał. 3 grudnia 2009 roku w sądzie okręgowym odbyła się rozprawa odwoławcza. – Sędzia podtrzymał decyzję Sądu Rejonowego w Raciborzu. Obniżył jedynie karę pozbawienia wolność z dwóch i pół do dwóch lat. Wyrok został zawieszony na okres próby, która potrwa pięć lat. Pozostałe punkty wyroku, łącznie z jego publikacją w gazecie pozostają bez zmian – mówił sędzia Tomasz Pawlik, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Najnowsze komentarze